Obraził Tuska na Facebooku. Odwiedziło go ABW
Po orzeczeniu Państwowej Komisji Wyborczej, że polubienie strony polityka w czasie ciszy wyborczej jest złamaniem prawa, nie było do końca wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Tak wysoko zawieszoną poprzeczkę pokonali oficerowie ABW, którzy wkroczyli do jednego z mieszkań za... nieprzychylny premierowi komentarz.
04.07.2014 | aktual.: 04.07.2014 14:34
Funkcjonariusze ABW złożyli wizytę w domu mieszkańca Elbląga, ponieważ dokonał on wpisu na jednym z portali społecznościowych, który mógł sugerować zamiar przeprowadzenia zamachu na premiera i członków jego rodziny. Na wpis składało się zdanie „Tuska powinien ustrzelić snajper”.
- Nie ukrywam, że jestem krytyczny wobec rządu w Polsce, ale równocześnie krytycznie oceniam innych przedstawicieli różnych partii. Nigdy bym jednak nie przypuszczał, że mój dom odwiedzą agenci, próbując swoją wizytą mnie zastraszyć i dając do zrozumienia, żebym, nim kolejny raz coś napiszę, dwa razy się zastanowił - relacjonował wzburzony elblążanin.
Nieproszeni goście nie przesłuchiwali świadka, nie podjęli też żadnych innych czynności dochodzeniowych. Panowie stawiali mu mnóstwo pytań, po czym chcieli rozejrzeć się po mieszkaniu i sprawdzić komputer. Wobec braku nakazu, komputer nie został udostępniony. Funkcjonariusze zaś opuścili lokal.
ABW potwierdziła fakt wizyty złożonej mieszkańcowi Elbląga. - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w ramach swoich ustawowych obowiązków zawsze reaguje na sygnały o zagrożeniach dla najważniejszych osób w kraju. W takich przypadkach przede wszystkim potwierdzamy bądź wykluczmy realne zagrożenie - powiedział rzecznik prasowy ABW, ppłk Maciej Karczyński.
- W tej konkretnej sprawie ABW otrzymała wiadomość o wpisie na jednym z portali społecznościowych, który mógł sugerować zamiar przeprowadzenia zamachu na premiera i członków jego rodziny. W związku z tym nasi funkcjonariusze udali się do domu mieszkańca Elbląga, aby zweryfikować pozyskane informacje - stwierdza przedstawiciel agencji.
Znane są na świecie przypadki wykorzystywania internetu przez służby kontrwywiadowcze. Białoruskie KGB infiltrowało w ten sposób opozycję. Krok dalej poszły służby tajlandzkie, które zablokowały zagraniczne portale społecznościowe i postawiły własny. Nieświadomi obywatele logowali się, udostępniając rządowi najbardziej aktualne informacje o sobie.