Świadek opisuje, co spadło na Mazurach. Na obiekcie litery w cyrylicy
Biały balon o średnicy około metra oraz doczepione do niego pudełko, obudowane styropianem z diodą i antenką - tak miał wyglądać obiekt, który spadł na pole pszenicy w jednej z miejscowości w gminie Miłakowo na Warmii i Mazurach. Jak ustaliła Wirtualna Polska, na obiekcie były też dwie litery napisane cyrylicą i ciąg liczb.
04.03.2024 | aktual.: 05.03.2024 10:42
Obiekt spadł na ziemię na prywatnej posesji we wsi Warkałki w gminie Miłakowo. Znalazł go w poniedziałek rano starszy mężczyzna, właściciel gospodarstwa.
- Wybierał się do lasu z piłą motorową i znalazł to na polu za oborą, na zasianej pszenicy. Kiedy to zobaczył, wrócił i poinformował gminę - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Stanisław Banach, inspektor ds. bezpieczeństwa w Urzędzie Miejskim w Miłakowie.
- Ja byłem tam pierwszy. Po przybyciu na miejsce zawiadomiłem policję, przyjechali i zaczęli to zabezpieczać - zaznacza urzędnik.
Banach opisuje, że na miejscu zobaczył niewielki balon z doczepionym obiektem, być może pudełkiem, obudowanym styropianem. - Z tego pudełeczka wychodził slot połączony z diodą świecącą na czerwono i anteną - mówi.
Dodaje, że znaleziony balon był koloru białego i miał około metra średnicy. Przypuszcza, że obudowa pudełka styropianem miała służyć do ochrony urządzenia w środku przed upadkiem. Na obiekcie znajdowały się też dwie literki napisane cyrylicą oraz ciąg liczb.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obiektem zajęli się funkcjonariusze. - Policjanci zostali powiadomieni przez mieszkańca wsi, że w pobliżu jego posesji wylądował przedmiot. Policjanci właśnie go zabezpieczają i następnie przekażą wojsku. Będziemy wyjaśniali, co to za obiekt i skąd przyleciał - informował wcześniej Rafał Jackowski z warmińsko-mazurskiej policji. Dodał, że wszystko wskazuje na to, jest to balon meteorologiczny.
- Takich zdarzeń związanych z balonami meteorologicznymi zanotowaliśmy już w regionie wiele - powiedział Jackowski.
W Urzędzie Miejskim w Miłakowie o podobnych przypadkach wcześniej na terenie ich gminy jednak nie słyszeli. - Ja mam takie zgłoszenie pierwszy raz w swoim życiu - zastrzega Banach.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj także: