Obiecywał samochód i wyłudzał pieniądze
Prawdopodobnie wyjątkowy dar przekonywania pewnego 28-letniego właściciela komisu samochodowego w połączeniu z naiwną wiarą innych w rychły zysk sprawił, że ów mężczyzna zdołał naciągnąć kilka osób na duże pożyczki rzędu nawet 60 tysięcy złotych.
17.11.2006 | aktual.: 17.11.2006 09:16
Wierzyciele próżno czekają teraz na zwrot pożyczonych pieniędzy. Kłopoty 28-latka i tych, którzy zdecydowali się pożyczyć mu pieniądze, zaczęły się w chwili, gdy prowadzony przez niego w jednej z podchrzanowskich wsi komis samochodowy zaczął przynosić straty. Firma popadała w coraz większe długi. Właściciel komisu spotkał się wtedy z jednym ze swych znajomych. Solennie przyrzekł, że przywiezie mu z zagranicy audi A 3. Jednak pod warunkiem, że tamten wcześniej wyłoży pieniądze na auto i jego transport – w sumie 30 tysięcy złotych. Tak też się stało, jednak 28-latek nie sprowadził obiecanego audi. Co więcej, zaczął zbywać upominającego się o pieniądze znajomego.
Kolejną pokrzywdzoną okazała się znajoma właściciela komisu, która zdecydowała się mu pożyczyć 20 tys. zł. Miał je oddać z nadwyżką. Po kilku miesiącach zwrócił tylko 12 tys. zł. Kobieta pozwała go do sądu. W procesie cywilnym wyszło na jaw, że 28-latek nie ma z czego oddać tej sumy, bo nie posiada żadnych wartościowych nieruchomości i utrzymuje się dzięki… pracom dorywczym.
Tymczasem mężczyzna zdołał przekonać kolejną osobę do pożyczenia mu sporej sumy. Swego znajomego skłonił do dużej pożyczki – 60 tys. zł. Miał oddać znacznie więcej, bo 90 tys. zł. Żadnej umowy obaj panowie jednak nie spisali. Wszystko załatwiono ustnie. Dłużnik oczywiście nie oddał kwoty, a podejmowane próby windykacji spaliły na panewce. 28-latek zamknął natomiast niedochodowy komis.
Jego problemy wcale się jednak nie skończyły. Niedawno prokuratura oskarżyła go przywłaszczenie mienia i oszustwo. Mężczyzna przyznał się do winy tylko częściowo. Potwierdził, że wziął 30 tys. zł na sprowadzenie audi i ich nie oddał, jak również to, że pożyczył 60 tys. zł. Zaprzeczał natomiast, jakoby brał pożyczkę od znajomej kobiety. Nie wyjaśnił, co zrobił z pożyczonymi, sporymi przecież sumami. Tłumaczył tylko, że starał się o wysoki kredyt.
Agnieszka Filipowicz