"Obajtkoinflacja". Ekspert: Orlen dołożył cegiełkę do wysokiej inflacji
- Polacy w ostatnich tygodniach ubiegłego roku przepłacali około 1 zł na litrze paliwa. Tłumaczenia Orlenu z ekonomicznego punktu widzenia są kuriozalne. Według szacunków zawyżanie cen przez Orlen mogło podbić inflację w listopadzie o około 1,5 punktu procentowego, a te koszty ponosili wszyscy Polacy - przekonuje ekonomista i analityk gospodarczy Rafał Mundry w jedenastym odcinku podcastu "Idzie kryzys".
Autor podcastu Patryk Michalski w rozmowie z ekspertami szuka odpowiedzi na pytania związane z nadciągającym kryzysem. To zagadnienia, które nurtują nas wszystkich. Czego spodziewać się w 2023 roku? Dlaczego mimo podniesienia podatku VAT m.in. na paliwa ceny na stacjach benzynowych nie wzrosły? Jak doszło do noworocznego "cudu przy dystrybutorach"? Czy zapłacili za niego wszyscy Polacy? Gościem jedenastego odcinka podcastu "Idzie kryzys" jest Rafał Mundry, ekonomista i analityk gospodarczy.
Likwidacja tarczy antyinflacyjnej m.in. na paliwa od początku 2023 roku odsłoniła kulisy działań PKN Orlen w ostatnich miesiącach poprzedniego roku. Okazało się, że pod koniec 2022 roku koncern utrzymywał wyższe ceny paliw, po to, by - jak tłumaczył główny ekonomista Orlenu Adam B. Czyżewski - uniknąć kolejek na stacjach. Tuż przed Nowym Rokiem koncern zdecydował się jednak na obniżenie cen hurtowych swoich paliw po to, by powrót wyższego VAT-u nie był odczuwalny dla klientów. Takie działania koncernów budzą krytykę ekspertów, samorządowców i klientów, którzy domagają się reakcji UOKiK-u. Ekonomista Rafał Mundry nie ma wątpliwości, że strategia Orlenu nie była podyktowana czynnikami rynkowymi.
Ekspert wyjaśnia, że Orlen zmienił ceny hurtowe swoich paliw o 15 proc., czyli tyle, ile wynosi różnica między niższym 8-proc. VAT-em z ubiegłego, a wyższym 23-proc. po likwidacji tarczy antyinflacyjnej. - Ani na rynkach światowych nie zmieniła się tak znacząco cena ropy, ani złoty nie umocnił się tak znacząco, żeby wpłynąć na taką obniżkę. To czynniki nieekonomiczne musiały wpłynąć na "cud przy dystrybutorach". To chyba ewenement na skalę światową, że rządzący podnieśli podatki, a finalnie cena paliwa się nie zmieniła - mówi.
Analityk gospodarczy podkreśla, że w oficjalnym oświadczeniu PKN Orlen koncern pisze, że "to, że ceny nie uległy zmianie, jest zgodne z polityką PKN Orlen". - Zdecydowały więc o tym czynniki polityczne. Ekonomiści podnoszą, że w ostatnich tygodniach ceny ropy i umacnianie się złotego w stosunku do dolara powinno spowodować spadek cen przy dystrybutorach. Ceny paliw jednak nie spadały, co oznacza, że sprzedawcy paliw cieszyli się, że mają większe zyski. Cena była manipulowana, a dystrybutorzy więcej zarabiali na paliwie - wyjaśnia.
"Polacy przepłacali", inflacja była wyższa
Mundry odnosi się również do słów prezesa Orlenu, który w ostatnich dniach podkreśla, że nie rozumie zarzutów o to, że nie podniósł cen paliw dla Polaków. - To nie jest prawda, Orlen podniósł ceny już kilka tygodni wcześniej, więc nie musiał ich podnosić od 1 stycznia. Przez ostatnie kilka tygodni czy kilka miesięcy Polacy przepłacali za paliwo o około 1 zł na litrze. Tłumaczenia Orlenu ze strony ekonomicznej są dla mnie absurdalne. Pojawiła się wypowiedź głównego ekonomisty Orlenu, że przez niższe ceny byłyby dłuższe kolejki do stacji paliw. Proszę mi uwierzyć, że nie znam ani jednego przedsiębiorcy, który smuciłby się tym, że ma za długie kolejki - podkreśla.
- Rząd, decydując się na wprowadzenie tarczy antyinflacyjnej, zrezygnował z wyższych wpływów z VAT-u. Gdyby tarczy antyinflacyjnej nie było, te pieniądze wpływałyby do budżetu państwa, a tak wpływały m.in. do PKN Orlen. Jestem zaskoczony tym, że środki, które mogły wpływać do budżetu państwa i służyć nam wszystkim, płynęły gdzieś indziej - dodaje ekonomista. Ekspert nie ma wątpliwości, że zawyżanie cen paliw wpłynęły na wyższą inflację.
- Mówimy o szacunkach. GUS co roku publikuje przeciętny koszyk konsumpcyjny, czyli na co przeciętne gospodarstwo domowe wydaje pieniądze. Według tego koszyka niecałe 10 proc. miesięcznych domowych wydatków to są koszty transportu, czyli m.in. paliwa. Jeżeli ceny paliw były zawyżone o ok. 15 pkt procentowych, to inflacja najprawdopodobniej była wyższa o 1,5 pkt procentowego przez to, że Orlen zawyżał ceny. Jeżeli chodzi o listopad, to inflacja wynosiła 17,5 proc. To oznacza, że przez politykę cenową Orlenu inflacja mogła wynosić 16 proc. - twierdzi. Ekspert mówi, że do pewnego stopnia zgadza się, że z określeniem "obajtkoinflacji", bo działania Orlenu mogły podbić ją o około 1,5 proc., co było kolejną cegiełką, która spowodowała, że inflacja w Polsce pod koniec ubiegłego roku była tak wysoka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marże na stacjach Orlenu. "Kiedy oszukiwali Polaków?"
"Rozmasowywanie inflacji korzystne dla rządzących"
- Każdy produkt, który trafia na sklepową półkę, musi być przewieziony i koszty transportu wliczają się niemal do każdego produktu czy usługi. Nie jestem zaskoczony z punktu widzenia politycznego. Mówiąc językiem potocznym, Orlen zaczął rozmasowywać inflację, która może wystąpić na początku tego roku. W związku z podniesieniem VAT i likwidacją tarczy antyinflacyjnej ekonomiści przewidują wzrost inflacji na początku roku, kiedy spodziewamy się szczytu inflacyjnego. Orlen w momencie, gdy zaczął podnosić ceny wcześniej, zaczął inflację rozmasowywać. W konsekwencji ta inflacja zacznie pod koniec tego roku szybciej opadać, co dla rządzących jest korzystne, bo pod koniec roku mamy wybory parlamentarne - mówi.
Mundry podkreśla, że wypowiedzi polityków o "spadającej inflacji" są na obecnym etapie zbyt optymistyczne. - Staram się unikać sformułowania, że "inflacja spadła", bo inflacja na poziomie 16 proc., czy 17 proc. wciąż jest bardzo wysoka i bardzo uciążliwa dla każdego Kowalskiego i każdego przedsiębiorcy. Jeżeli chodzi o inflację w 2023 roku, to staram się być optymistą. Są czynniki na rynkach globalnych, które nieco uspokajają, to m.in. ceny surowców - zaznacza. Ekonomista uważa, że z kolei czynniki krajowe będą inflację podbijały. - Chodzi m.in. o podwyżkę płacy minimalnej. Spodziewam się, że pod koniec roku inflacja będzie na poziomie około 10 proc. - dodaje.
W jedenastym odcinku podcastu "Idzie kryzys" ekspert mówi również o zmianach dotyczących kredytów hipotecznych, wyjaśnia, czym jest WIBOR i WIRON, tłumaczy, jak będzie wyglądało stopniowe wypieranie WIBOR-u i ostrzega przed nadmiernym optymizmem w sprawie większej opłacalności drugiego wskaźnika. Mundry ocenia też pomysł rządzących na nowy program rządu "Pierwsze Mieszkanie". Zakłada on kredyty z oprocentowaniem 2 proc. i dopłatami państwa, albo konto oszczędnościowe na zakup mieszkania z premiami od państwa. Program ma ruszyć 1 lipca 2023 roku, projekt ustawy nie został jeszcze zaprezentowany. Ekspert tłumaczy, że tak długi czas od zapowiedzi do realizacji może dodatkowo spowodować dodatkowe zachwianie na rynku nieruchomości i wyjaśnia, dlaczego prawo powinno być uchwalone szybciej.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski