Afera o "cuda na Orlenie". Szef stacji benzynowych wskazuje nowy trop
Właściciel sieci stacji paliw z północnej Polski twierdzi, że już w listopadzie Orlen mógł znacząco zawyżać hurtowe ceny paliw. - To wtedy w Niemczech zrobiło się zaskakująco tanio. Kierowcy na międzynarodowych trasach mieli zakaz tankowania dużych ilości paliwa w Polsce - tłumaczy przedsiębiorca w rozmowie z WP. To najnowsza odsłona burzy w sprawie noworocznych "cudów" cenowych na stacjach paliw w Polsce.
Poseł Tomasz Trela złożył wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o sprawdzenie marż na paliwa, które są ustalane w PKN Orlen. Zarzuca przy tym, iż w 2022 roku "prezes Daniel Obajtek wraz z PiS oszukiwali Polaków" w sprawie cen paliw. - Prezes Daniel Obajtek oraz PiS każdym litrze paliwa łupili Polaków na złotówkę. Orlen najprawdopodobniej na polecenie polityczne zarabiał krocie, miliardy - grzmiał w poniedziałek poseł lewicy Tomasz Trela.
Przypomnijmy początek burzy: w noworoczny weekend PKN Orlen obniżył ceny hurtowe benzyn i oleju napędowego o kilkaset złotych za tysiąc litrów. Dzięki temu nie doszło do spodziewanej podwyżki cen związanej z przywróceniem (także od 1 stycznia 2023 r.) stawki podatku VAT na paliwa z 8 proc. do 23 proc. Na przełomie roku ceny paliw pozostały bez zmian - obiecał to zresztą w trakcie wywiadu w TVP sam prezes Obajtek. Według części ekspertów obniżka cen hurtowych w tak dużej skali to dowód, że wcześniej największy sprzedawca paliwa utrzymywał wysokie marże, a Polacy przepłacali za paliwo. Jak przypomniano, PKN Orlen za pierwsze trzy kwartały zarobił ponad 12 mld zł (danych za cały rok jeszcze nie podano).
"PKN Orlen konsekwentnie podejmuje działania, by ceny paliw w Polsce były jednymi z najniższych w Unii Europejskiej i to nam się udaje. Od wielu miesięcy zapewniamy też stabilność dostaw paliw dla polskich kierowców, mimo trwającej wojny i niespotykanego od dekad kryzysu na rynku energetycznym na świecie" - ripostuje producent w stanowisku przesłanym WP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Burza wokół Orlenu. Tak miało wyglądać żonglowanie cenami
To jednak nie kończy dyskusji. W rozmowie z Wirtualną Polską właściciel kilku stacji paliw z północnej Polski ocenia, iż szczególnie jesienią ceny na stacjach w Polsce nie spadały w takim tempie, na jakie pozwalały światowe notowania. To oznacza, że prawdopodobnie rosły marże polskiego koncernu, a odbywało się to kosztem konsumentów.
- W listopadzie ceny paliw netto, czyli bez podatku były niższe w Niemczech niż w Polsce. Kierowcy zawodowi, kursujący na trasie z Polski do Niemiec mieli zakaz tankowania dużych ilości diesla w Polsce. Dla dużych firm znaczenie ma cena netto, bo VAT i tak rozliczą z fiskusem - mówi WP właściciel kilku stacji benzynowych w północnej Polsce. Zastrzega anonimowość, bo nadal współpracuje z Orlenem.
Rozmówca powołuje się na raporty Komisji Europejskiej o cenach paliw. Na przykład te z 19 i 26 grudnia informują, że ceny benzyny oraz diesla (przed opodatkowaniem oraz za 1000 litrów) były u nas najwyższe ze wszystkich krajów UE. Z kolei 1000 litrów benzyny 95 kosztowało w naszym kraju 965 euro - to drożej niż u wszystkich sąsiadów Polski, 20 proc. więcej niż wynosiła unijna średnia. Polskie ceny brutto, czyli te na stacjach paliw, zaczynały dorównywać unijnym po uwzględnieniu podatków nakładanych przez poszczególne państwa. Litr diesla kosztował 1,82 euro w Niemczech, wobec 1,63 euro w Polsce. Jednak Czesi nie mieli tarczy antyinflacyjnej, a płacili tylko 1,53 euro.
- Dlatego w przypadku paliw rządowa tarcza antyinflacyjna była szopką polityczną. Pieniądze, które kierowcy mieli niby zaoszczędzić na obniżonym podatku VAT, dzięki podwyższonym marżom przepłynęły na konta Orlenu. Państwo nie rozumiecie najważniejszego. Z punktu widzenia rządu kasa i tak będzie się zgadzać! - komentuje burzę z cenami paliw Orlenu.
- Z tych nadzwyczajnych zysków Orlen wypłaci dywidendę dla Skarbu Państwa, zapłaci wyższe podatki do budżetu, ewentualnie sfinansuje jakiś projekt ważny z punktu widzenia rządu - tłumaczy przedsiębiorca.
Orlen odpowiada: "Unikamy szoków"
Przedstawiciele PKN Orlen zapytani przez WP o komentarz odpowiadają tak: "To, że ceny paliw z dniem 1 stycznia na stacjach Orlenu nie uległy zmianie, mimo wzrostu VAT i akcyzy, jest zgodne z polityką PKN Orlen, polegającą na tym by, na ile jest to możliwe, unikać szoków cenowych, w tym w szczególności uderzających w konsumentów. Należy przypomnieć, że PKN Orlen nie przekładał w całości na klientów wzrostu cen paliw, spowodowanego wybuchem wojny w Ukrainie (zarówno wynikających z notowań surowców, jak i niekorzystnego dla złotówki kursu walut) i tym samym ograniczał dynamiczne wzrosty cen spowodowane tymi czynnikami" - czytamy w stanowisku firmy.
"Powrót 1 stycznia 2023 roku stawki VAT do 23 proc. oraz wzrost stawki akcyzy Orlen przełożył na swoje ceny hurtowe, aby tak gwałtowna zmian cen detalicznych nie uderzyła z dnia na dzień w klientów. W interesie bezpieczeństwa energetycznego kraju i stabilności zaopatrzenia rynku jest unikanie gwałtownych zmian cen na stacjach paliw, gdyż takie zmiany doprowadzają do nieracjonalnego zachowania konsumentów, a tym samym destabilizują bilans produkcyjno-sprzedażowy i logistykę" - tłumaczy koncern.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski