Obajtek podsłuchiwany? Jest reakcja byłego prezesa Orlenu
Były prezes Orlenu Daniel Obajtek miał być podsłuchiwany przez CBA. Agenci chcieli, by postawiono mu zarzuty - poinformował Onet. Do tych doniesień odniósł się sam Obajtek. "Mieszanina kłamstw i półprawd" - napisał.
Onet opisał kulisy operacji CBA "Vampiryna", wymierzonej w byłego już prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Miał on być podsłuchiwany. Na nagraniach pojawiają się informacje o licznych nieprawidłowościach, chodziło m.in. o wysłanie papieżowi sprzętu ochronnego, kupionego od słynnego handlarza bronią Andrzeja Izdebskiego.
Według agentów mogło dojść do złamania prawa i chcieli postawienia prezesowi Orlenu zarzutów. Ale Obajtkowi nic się nie stało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawę skomentował były prezes Orlenu.
"To, co opublikował Jacek Harłukowicz i Onet, to mieszanina kłamstw i półprawd. Analiza, na podstawie której powstał artykuł, nie jest dokumentem prawdziwym. Trudno więc w jakikolwiek sposób odnieść się do jego treści" - napisał Obajtek.
Obajtek odwołany z Orlenu
Daniel Obajtek został prezesem Orlenu w lutym 2018 roku. Na początku lutego 2024 roku został jednak odwołany.
W trakcie prezesury Obajtka Orlen poszerzał swoją działalność, m.in. przejmując Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG), wydawnictwo Polska Press oraz doprowadzając do fuzji z Lotosem.
Za Obajtkiem ciągną się jednak liczne kontrowersje. Zarzucano mu upartyjnienie koncernu. Wskazano np., że gazety Polska Press zaczęły wspierać PiS.
Zastanawiająca była także polityka Orlenu na stacjach. Koncern pod koniec 2022 roku nie obniżał cen benzyny, choć ropa na rynkach taniała. Wiązało się to najprawdopodobniej z odejściem od tzw. tarczy antyinflacyjnej - koncern utrzymywał wyższą cenę przez ponad miesiąc, by po zakończeniu obniżki podatków nie doprowadzić do skoku.
Orlen bronił się, że gdyby ceny obniżył, to mogłoby to doprowadzić do braków na stacjach, gdyż masowo zaczęliby u nas tankować np. Czesi i Niemcy.
Z kolei przed wyborami w październiku 2023 roku Orlen utrzymywał ceny paliw poniżej 6 zł, choć sytuacja na rynku ropy wskazywała na to, że powinny one rosnąć. Według wielu była to decyzja polityczna, by wspomóc Prawo i Sprawiedliwość.
Czytaj więcej: