PolskaO wyroku przesądzili lekarze

O wyroku przesądzili lekarze

15-letniej Marzenie Biesek z Pinczyna k. Starogardu Gdańskiego, która sześć lat temu straciła wzrok, nie należy się odszkodowanie - zdecydował wczoraj gdański sąd. Rodzice dziewczynki domagali się od szpitala Akademii Medycznej w Gdańsku 250 tysięcy złotych odszkodowania i renty.

O wyroku przesądzili lekarze

15.02.2006 | aktual.: 15.02.2006 08:22

Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik rodziców, mec. Sylwia Kacprzak, nie wyklucza apelacji. Wcześniej jednak chce się zapoznać z pisemnym uzasadnieniem werdyktu sędzi Małgorzaty Misiurnej. Ustne było takie: - Sąd oparł się na opiniach lekarzy z dorobkiem naukowym i ogromnym doświadczeniem - argumentowała. - Biegłych powołano dlatego, że przedmiotem procesu była wiedza medyczna, a nie prawnicza. Wszyscy wydali opinie niekorzystne dla rodziców i dziewczynki. Sąd nie może obarczyć odpowiedzialnością szpitala. Innej możliwości nie ma.

Sędzia Misiurna nie zgodziła się na powołanie w roli biegłego prof. Jerzego Szaflika, krajowego konsultanta ds. okulistyki, który na prośbę rodziców Marzeny sporządził dla nich własną opinię. Wynika z niej, że przyczyną ślepoty dziewczynki mogła być terapia prowadzącego ją lekarza. Szpital Akademii Medycznej podważył profesorskie wnioski. Jego zdaniem, opinia Szaflika jest "tendencyjna". Na takim wyroku zaważyły opinie dwóch neurologów i okulisty. W kolejności: prof. Tomasza Trojanowskiego z Akademii Medycznej w Lublinie, prof. Lecha Polisa z Centrum Zdrowia Matki Polki i okulistki z Akademii Medycznej w Białymstoku - prof. Aliny Bakunowicz-Łazarczyk. Wszyscy byli jednomyślni. Konkluzje brzmią jednoznacznie: "Lekarze nie zawinili", "Sposób leczenia był prawidłowy. Uszkodzenie nerwu wzrokowego nie ma nic wspólnego ze sposobem leczenia" "Działania lekarzy zgodne z wiedzą i sztuką medyczną"...

Ojciec dziewczynki Krzysztof Biesek winą za utratę wzroku przez córkę konsekwentnie obarcza lekarzy. - Wierzyliśmy, że nam pomogą a potraktowano nas okrutnie - mówił wczoraj przed sądem. W czwartym roku życia Marzence wstawiono zastawkę stabilizującą poziom i ciśnienie płynu mózgowo-rdzeniowego. Przez sześć lat czuła się dobrze - normalnie funkcjonowała z zastawką. Do gdańskiej Akademii Medycznej dziewczynka trafiła w 2000 roku po tym, jak podczas szkolnej zabawy została uderzona piłką w głowę. Z relacji ojca: "W Klinice Neurochirurgii córce zdjęto uszkodzoną zastawkę i zamiast założyć nową, jedynie zaklejono otwór w czaszce. Z tego powodu płyn z mózgu nie mogł wydostać się na zewnątrz. Doszło do wzrostu ciśnienia w czaszce i w konsekwencji do nieodwracalnego uszkodzenia nerwu wzrokowego". Dziewczynkę operowano w klinice kierowanej przez prof. Pawła Słoniewskiego.

Darek Janowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)