NSZZ Policjantów: Serafin powinien odpowiadać jako urzędnik MSWiA
Zdaniem NSZZ Policjantów, Tomasz Serafin - b. urzędnik, którego odwozili do domu sierżant Justyna Zawadka i mł. aspirant Tomasz Twardo z warszawskiego komisariatu kolejowego, powinien odpowiadać w tej sprawie dyscyplinarnie jako dyrektor MSWiA, a nie jako funkcjonariusz policji.
14.12.2006 19:00
Zawadka i Twardo zginęli w wypadku drogowym, wracając w nocy 2 grudnia do Warszawy z Siedlec. Wcześniej - na niezgodne z procedurami polecenie swojego szefa, b. komendanta komisariatu kolejowego Waldemara P. - odwozili do domu Serafina.
Serafin został właśnie z policji oddelegowany do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, gdzie pełnił funkcję dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego. Gdy podał się do dymisji - po tym jak wyszło na jaw, że to jego odwozili funkcjonariusze na polecenie swojego komendanta - minister SWiA Ludwik Dorn zdecydował o jego powrocie do policji. Komendant główny policji polecił wówczas wszcząć wobec Serafina postępowanie dyscyplinarne.
Nie może być tak, że urzędnik, który zajmował tak wysokie stanowisko, odpowiada jak policjant. Powinien ponieść konsekwencje jako dyrektor departamentu, a nie policjant. Jak doszło do tego zdarzenia, nie wykonywał obowiązków funkcjonariusza, a był urzędnikiem MSWiA - podkreślił przewodniczący NSZZ Policjantów Antoni Duda. Dodał, że związek obawia się, iż Serafin, odpowiadając jako funkcjonariusz, poniesie znacznie mniejsze konsekwencje, zarówno dyscyplinarne, jak i karne.
Sam wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn, który w czwartek w sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych przedstawił informację dotyczącą okoliczności śmierci policjantów, wyjaśniał dziennikarzom, że Serafin nie mógł odpowiadać dyscyplinarnie jako urzędnik.
Oddelegowani funkcjonariusze nie podlegają postępowaniu dyscyplinarnemu w służbie cywilnej - powiedział. Dodał, że ewentualna odpowiedzialność karna Serafina jest w gestii prokuratury, która może mu postawić zarzuty, jeśli stwierdzi, że uzasadnia to zebrany materiał dowodowy.
Duda powiedział też, że śmierć dwojga policjantów "ujawniła zjawisko fałszywej podległości i lojalności, które zawsze było w policji". Potępiamy wykonanie nieformalnych poleceń, ale nikt z przełożonych nie ośmieli się odmówić usługi tak wysokiego szczebla urzędnikowi - dodał.
Zawadka i Twardo zginęli w wypadku drogowym. Ich samochód wpadł do rozlewiska rzeki Kostrzyń, znaleziono go po trzech dobach. Z ustaleń ekspertów wynika, że w chwili tragedii w miejscu, gdzie doszło do wypadku, były bardzo trudne warunki - m.in. gołoledź. Policjanci jechali z minimalną prędkością, mimo to prawdopodobnie wpadli w poślizg.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi warszawska prokuratura okręgowa, która postawiła już zarzut przekroczenia uprawnień Waldemarowi P. Okoliczności tragedii wyjaśnia też Biuro Spraw Wewnętrznych KGP.