Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym: wyważanie otwartych drzwi
Przywrócenie Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego na stanowisko, choć go nie straciła. Przywrócenie do pracy sędziów, którzy od miesiąca pracują. Tak PiS robi cyrk z parlamentu. Wszystko po to, aby pokazać: rządzimy my, a nie "ulica i zagranica".
22.11.2018 | aktual.: 22.11.2018 09:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Raz w lewo, raz w prawo - kolejna nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym staje się faktem. Teraz rząd wkłada wszystkie siły w doprowadzenie ustawy do stanu w którym była, zanim sam radośnie zaczął przy niej gmerać, choć taka zmiana wcale nie jest potrzebna, aby postanowienie zabezpieczające Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej mogło być wykonywane.
Tutaj jest Polska. Ale o tym przecież wiemy
Jak szybko najpierw uchwalano ustawy dewastujące sądy, tak samo prędko następuje teraz mechanizm odwrotny: PiS ekspresowo cofa zmiany w Sądzie Najwyższym (niestety, nie wszystkie). Cała ta procedura potrzebna jest rządowi w jednym celu: chce pokazać, że to nie żadna "ulica i zagranica" może rozkazywać polskiej władzy, ale to sam rząd zdecyduje, co i jak ma w Polsce funkcjonować.
Problem w tym, że cierpi na tym powaga parlamentu. Jesteśmy bowiem świadkami "przywracania" Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego na stanowisko, którego nigdy nie opuściła, czy zezwalania na powrót do Sądu Najwyższego sędziom, którzy już miesiąc temu wrócili do pracy. Ale przynajmniej będzie można powiedzieć, że zrobili to "na naszych warunkach", a nie wskutek decyzji jakiegoś trybunału w Luksemburgu, Strasburgu, Johannesburgu czy gdzie tam on się znajduje. Tutaj jest Polska i rządzi nasze, polskie, prawo, uchwalane przez nasz, polski, parlament.
Autorzy nowej ustawy przyznali, chociaż w uzasadnieniu projektu, że inicjatywa ustawodawcza została zainspirowana m.in. "zastrzeżeniami, także natury konstytucyjnej, dotyczącymi kształtu przepisów o przejściu sędziów w stan spoczynku". Miło przeczytać, że ustawodawca dostrzegł głosy krytyczne wobec legislacyjnego bezprawia, a adwersarze rządu niekoniecznie muszą być od razu ubeckimi wdowami. Krzepiące też, że oszczędzono "powracającym" sędziom stawania przed tzw. neo-KRS oraz konieczności ponownego powoływania przez prezydenta Andrzeja Dudę. Gdzie są dziś wszyscy ci, którzy twierdzili, że skoro sędziowie mają wrócić ze stanu spoczynku do orzekania, to ponownie musi ich zaprzysiąc głowa państwa?
"Projekt ustawy jest zgodny z prawem Unii Europejskiej”
Pomimo zmian trudno jednak będzie o porozumienie z unijnymi instytucjami w sytuacji, gdy rząd nadal twierdzi że jego ustawa była super (zgodna z Konstytucją, wymogami HACCP i ze wszystkim innym), a TSUE się nie zna. Problemem jest skrajnie różna optyka pozostających w sporze stron - z nowej ustawy wynika, że sędziowie, którzy "przeszli w stan spoczynku" obecnie, na mocy nowego prawa "powracają do pełnienia urzędu", podczas gdy zdaniem opozycji i środowisk prawniczych, sędziowie nigdy na emeryturę nie przeszli. W niczym nie pomaga też doprecyzowanie w nowelizacji, że ich służbę na stanowisku sędziego "uważa się za nieprzerwaną”.
Projekt każdej ustawy musi być badany pod kątem jego zgodności z prawem unijnym. Zwykle efekt tej oceny sprowadzany jest do banalnego zdania na końcu uzasadnienia: "Projekt ustawy jest zgodny z prawem Unii Europejskiej”.
W uzasadnieniu nowelizacji ustawy o SN takie zdanie też się znajduje, jednak jego wydźwięk jest teraz zgoła inny. Jak miło je przeczytać wiedząc, ile ono teraz naprawdę znaczy i jaka historia się za nim kryje. Bawi też zapis o jednodniowym vacatio legis, tak charakterystyczny dla obecnej ekipy, a wyglądający wręcz jak autoparodia. Tym razem jednak ma to sens - jeśli już ta ustawa ma zostać uchwalona, to niech już wejdzie w życie jak najszybciej.
To nie pierwszy raz, kiedy ktoś pokazał rządowi, że nie wszystko co robi, jest OK, ale to właśnie dzisiejszy dzień może w przyszłości być oceniany jako pewien symbol. Najważniejsza dla Prawa i Sprawiedliwości reforma, reforma sądów, jest kawałek po kawałku wydrążana z treści. Oczywiście, pozostaje kwestia bezprawnie powołanych (w nielegalnej procedurze) do Sądu Najwyższego sędziów nowych izb, Trybunał Konstytucyjny nadal jest atrapą, a w sądach powszechnych dalej szaleje dobra zmiana, jednak widać już, że nie wolno wszystkiego i nie wszystko może skończyć się bezkarnie.
Postępowanie TSUE trwać będzie dalej
Postępowanie przed TSUE, pomimo zmiany ustawy, będzie trwać - zakończyć je może tylko wycofanie skargi przez Komisję Europejską, a tak się zapewne nie stanie. Trybunał i tak dokona oceny polskich przepisów, niezależnie od ich kolejnych, pisanych na kolanie, zmian. Zatem: tony papieru, sztaby prawników, sejmowe procedury.
Tymczasem w sądach niższych instancji przewlekłość rośnie, sędziów brakuje, ludzie czekają po pół roku na kolejny termin rozprawy, a rząd reformuje i reformuje. A wszystko jak krew w piach.