Nowe zeznania ws. Holendra-nożownika
Jeden z pokrzywdzonych w bójce w centrum Wrocławia zeznał przed wrocławskim sądem, że Holender Humphrey G.M., oskarżony o potrójne usiłowanie zabójstwa, ranił go nożem. Drugi z pokrzywdzonych przyznał, że nie wie kto zadał mu cios.
Proces Holendra rozpoczął się w poniedziałek. Mężczyzna nie przyznał się do winy, twierdzi że nie pamięta, aby w trakcie zajścia kogokolwiek ranił nożem. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Holender brał udział w bójce w centrum Wrocławia w listopadzie 2007 r., w pobliżu pasażu Niepolda, gdzie znajduje się kilka klubów i dyskotek. Według ustaleń prokuratury, dwójka młodych Polaków, będąc pod wpływem alkoholu, wyszła z jednego z klubów i zaczęła prawdopodobnie zaczepiać i obrażać dwóch napotkanych czarnoskórych obywateli Holandii. Oskarżony wyjął wtedy nóż sprężynowy i ich zaatakował. Z pomocą Polakom przyjść miał przechodzień. Wszyscy trzej Polacy trafili do szpitali z ranami tułowia, pleców, klatki piersiowej i brzucha.
24-letni Krzysztof N., który - jak zeznał - chciał uspokoić przypadkowo zauważonych, szarpiących się mężczyzn, zeznał przed sądem, że nożem zranił go właśnie 36-letni Humphrey G.M.
Kiedy zobaczyłem coś na kształt szarpaniny zapytałem po angielsku w czym jest problem. Wtedy czarnoskóry mężczyzna odwrócił się i zaczął iść w moim kierunku. Nagle poczułem uderzenie w brzuch, a on mnie minął. (...) Po kilku sekundach zobaczyłem ślady krwi i zauważyłem ranę w brzuchu - zeznawał N.
24-latek powiedział, że w trakcie zdarzenia nie słyszał żadnych wyzwisk, nie widział też, czy oskarżony lub ktokolwiek inny zadawał wcześniej lub później ciosy nożem.
Drugi z pokrzywdzonych, który był bezpośrednim uczestnikiem zdarzenia, nie wskazał przed sądem na Humphreya G.M. jako osobę, która raniła go nożem. Zeznał, że tego wieczora w klubie wypił "około siedmiu piw i kilka kolejek wódki" i nie pamięta dokładnie co się stało.
W pewnym momencie zobaczyłem jak kolega kłóci się z Murzynami. Potem, nie wiem jak, dystans między nami się zmniejszył i po chwili zobaczyłem że jestem ranny w brzuch. (...) Nie pamiętam jak doszło do kłótni, ani o co poszło, nie wiem jakie padały wyzwiska (...) Nie kojarzę momentu samego uderzenia mnie, nie wiem też, kto mnie uderzył - mówił 24-letni Piotr R.
We fragmencie odczytanych przez sędziego wcześniejszych zeznań R. stwierdził: "początkowo, kiedy rzucaliśmy teksty do czarnych, było mi do śmiechu. Sytuacja mnie śmieszyła, nie czułem zagrożenia". Kiedy sędzia Wiesław Rodziewicz dopytywał, co tak śmieszyło 24- latka, ten odpowiedział, że był "ogólnie rozbawiony sytuacją", bo wyszedł z klubu w dobrym nastroju.
R. wykluczył jednak, aby mógł użyć w stosunku do Holendrów określeń typu "czarny" czy "bambus". Ja nie używam takich sformułowań, nie mam problemów z kolorem skóry (...) W słowie "czarny" nie odczuwam zabarwienia negatywnego. Mówiłem tak w czasie przesłuchań, żeby jasno określić o kim mówię - dodał.
Krzysztof N. w wyniku ranienia nożem miał uszkodzoną wątrobę, przeszedł jedną operację. Jego leczenie już się zakończyło, ale korzysta jeszcze z pomocy psychologa. Natomiast Piotr R. przeszedł dwie operacje, miał uszkodzoną m.in. wątrobę i trzustkę. Przed sądem nie stawił się trzeci z pokrzywdzonych, przebywa on obecnie za granicą.