Nowe wybory w Wielkiej Brytanii? "Chaotyczna sytuacja"
- Nie możemy tkwić w okresie głębokiej niestabilności - stwierdził lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn, oceniając sytuację polityczną w Wielkiej Brytanii po czwartkowych wyborach parlamentarnych. Jego zdaniem możliwe, że Brytyjczycy będą musieli ponownie pójść do urn.
Corbyn powiedział, że przedterminowe wybory mogą odbyć się w najbliszych miesiącach. Zapewnił też, że jego ugrupowanie "ma program, poparcie i jest gotowe walczyć w kolejnej kampanii".
- Mamy chaotyczną sytuację, w której rząd liczył na reelekcję i uzyskanie silniejszego mandatu w celu zapewnienia stabilności, a uzyskaliśmy mniejszościowy rząd polegający na Demokratycznej Partii Unionistów (DUP), żeby cokolwiek przeprowadzić przez Izbę Gmin - analizował Corbyn, dodając, że jego partia "jest gotowa, żeby przedstawić poważny program dla tego kraju".
Jednocześnie Corbyn skrytykował planowaną współpracę torysów z DUP podkreślając, że północnoirlandzcy unioniści "mają bardzo szczególne poglądy dot. małżeństw homoseksualnych, praw kobiet - oni nie są społecznymi liberałami".
Kto zastąpi May?
Tymczasem w Partii Konserwatywnej trwa dyskusja o tym, kto ma zastąpić premier Theresę May po utracie przez ugrupowanie bezwzględnej większości w Izbie Gmin. Niedzielne wydania brytyjskich dzienników poinformowały o tym, że tą osobą może być minister spraw zagranicznych Boris Johnson.
Jak wynika z rozmów dziennikarzy z osobami w otoczeniu byłego burmistrza Londynu, Johnson postanowił na razie wstrzymać się z atakiem na May, oceniając, że "zdestabilizowałby on rząd i ryzykował wprowadzeniem Corbyna na Downing Street".
"Premier została jednak ostrzeżona, że ma trzy dni, aby uratować się na stanowisku, a najważniejsi ministrowie przekazali swoje żądania w zamian za dalsze poparcie jej kandydatury" - napisał "Sunday Times".
Porażka zamiast wzmocnienia
W czwartkowych wyborach parlamentarnych rządzący Wielką Brytanią od 2010 roku torysi uzyskali 318 mandatów (o 13 mniej niż w poprzednich wyborach w 2015 roku), a opozycyjna Partia Pracy - 262 (o 30 więcej). Tym samym żadne z największych ugrupowań nie uzyskało bezwzględnej większości (326), która pozwoliłaby na samodzielne rządy. Partia Konserwatywna zapowiedziała starania o uzyskanie wsparcia ze strony północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów, która dysponuje 10 posłami.
Wynik wyborów jest interpretowany jako porażka premier May, która zwołała w kwietniu przedterminowe wybory parlamentarne, aby wzmocnić swoją 17-mandatową bezwzględną większość w Izbie Gmin.
Źródła: bbc.com, PAP