Nowe stenogramy ze Smoleńska. Ewa Błasik i Małgorzata Wassermann: apelujemy o pomoc międzynarodową
Apel o międzynarodową pomoc i powstanie międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej wystosowały w sejmie przedstawicielki części rodzin smoleńskich, Małgorzata Wassermann i Ewa Błasik. Zdaniem żony zmarłego w katastrofie Dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, upublicznione we wtorek stenogramy to "kompromitacja państwa polskiego i polskiej prokuratury".
08.04.2015 | aktual.: 08.04.2015 16:16
Na zwołanej w sejmie konferencji obecna była Małgorzata Wassermann, córka zmarłego w katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. Zbigniewa Wassermanna, Ewa Błasik - wdowa po Dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeju Błasiku, a także Ewa Kochanowska, wdowa po śp. Rzeczniku Praw Obywatelskich Januszu Kochanowskim i Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu Mercie, wiceministrze Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Apel o międzynarodową komisję
Małgorzata Wassermann mówiła, że komisja powinna rozpocząć śledztwo smoleńskie na nowo tak, by przebadano dowody, które są już w posiadaniu Polski, uzupełnione jeszcze o te, które są niezbędne. - Tak, aby niezależny organ wydał rzeczywiste, prawdziwe, zgodne z przebiegiem ustalenia - zaznaczyła Wassermann.
Podkreśliła, że nie może zgodzić się z treścią nowej opinii biegłych dot. odczytu rozmów z kokpitu TU-154M. - Nie wiem ile odczytów z czarnej skrzynki strona polska już pozyskała - każdy ten odczyt różni się od poprzedniego i długością i zawartością - oceniła Wassermann. Jak zauważyła, nagrania z rejestratora tupolewa badał m.in. Instytut Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna.
- Teraz wiemy, że są pozostałe opinie, jeszcze nie mamy pełnej wiedzy, kto te badania wykonywał, natomiast jest to sytuacja niedopuszczalna, w której de facto ani my, jako poszkodowani, ani państwo jako dziennikarze, ani opinia publiczna nie jest w stanie dzisiaj powiedzieć, którą z tych opinii ma wierzyć, który z tych odczytów jest autentyczny i który z nich przekazuje to, co się działo w kokpicie - mówiła Wassermann.
- W związku z tym wydaje się, że sytuacja dojrzała do tego, żeby powiedzieć: dość, stop tym działaniom. Prosimy o to, żeby jednak rząd polski rozpoczął działania na forum międzynarodowym do zebrania komisji, która będzie składała się z niezależnych ekspertów - zaznaczyła. Według niej, eksperci z zakresu badania wypadków lotniczych powinni pochodzić z różnych państw.
Ewa Błasik: to niemożliwe, aby mój mąż ingerował w pracę pilotów
Medialne wycieki stenogramów "to totalna kompromitacja państwa i polskiej prokuratury". Jest mi wstyd za prokuraturę - mówiła z kolei Ewa Błasik, żona gen. Andrzeja Błasika. - Nie ma takiej możliwości, aby mój mąż ingerował w pracę pilotów w trakcie lotu. To jest niemożliwe - podkreślała.
Jak dodała, gen. Błasik "mógł rozmawiać w salonce, ale na pewno nie w kokpicie".
- Teraz próbuję się wracać do tezy pani Tatiany Anodiny (przewodniczącej rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego MAK - przyp. red.). Opinia publiczna i Polacy są manipulowani - mówiła Ewa Błasik podkreślając, że " odpowiedzialny za ekspertyzę pan Artymowicz jest człowiekiem nieuczciwym i wygłasza haniebne kłamstwa". - Kiedy skończy się ten cyrk, kiedy te wymyślone tezy przestaną funkcjonować? - pytała.
Podkreślała, że "priorytetem jej męża było bezpieczeństwo". - Mój Andrzej całe życie stawał w obronie swoich lotników. Czasem bronił pilotów przez naciskami, często przed bezmyślnością polityków - zaznaczała.
Jak mówiła, w środowisku lotniczym "jest taka zasada, że obwinia się tych, którzy nie żyją, by nie pociągać do odpowiedzialności żyjących". - Dlatego apelujemy o pomoc międzynarodową - mówiła Ewa Błasik. - Rządzący nie ukryją swojej bezmyślności i nieuzasadnionego zaufania do strony rosyjskiej - dodała.
- Nie mogę okłamywać sama siebie. Ja wewnętrznie czuję, że tam pojawiały się osoby trzecie - zakończyła.
Małgorzata Wassermann podkreśliła, że apel o pomoc międzynarodową "jest oderwany od kalendarza wyborczego i polityki". - Po prostu nie jesteśmy w stanie znieść tego, co od lat dzieje się wokół katastrofy smoleńskiej - powiedziała.
Nowe stenogramy z Tu-154M
We wtorek radio RMF FM poinformowało, że dotarło do najnowszej opinii biegłych, powołanych przez prokuraturę wojskową, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie tupolewa. Zawiera ona o ok. 30 proc. więcej odczytanych słów, niż wcześniej odczytali eksperci z Krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Sehna, i o ok. 40 proc. więcej niż jest w stenogramach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.
Według rozgłośni, ze stenogramu wynika, iż w kabinie pilotów do samego końca przebywała osoba opisana przez biegłych jako dowódca Sił Powietrznych. Osoba ta nie opuszczała kokpitu mimo wezwania stewardessy do zajęcia swoich miejsc, wydawała polecenia członkom załogi, zachęcała do lądowania. Sugestie o konieczności lądowania miały też padać z ust dyrektora protokołu dyplomatycznego Mariusza Kazany. Pojawiły się też wypowiedzi mogące świadczyć, że na pokładzie samolotu spożywano piwo.
Naczelna Prokuratura Wojskowa oświadczyła, że w publikacji jest szereg nieścisłości. NPW zapowiedziała też wniosek o śledztwo ws. wycieku informacji z ich postępowania. - Materiał ten, aczkolwiek zawiera w określonych obszarach stwierdzenia i cytaty wynikające ze stenogramu wykonanego przez biegłych, to jednak obarczony jest również szeregiem nieścisłości zarówno w zakresie treści wypowiadanych fraz, identyfikacji mówców oraz, w pewnych przypadkach, opatrzony jest komentarzem niebędącym interpretacją przebiegu zdarzenia zaprezentowanego przez biegłych - mówił mjr Marcin Maksjan z NPW.