Nowe nagranie. Ewa Tylman i Adam Z. wyszli z klubu o 2:16, a nie o 3:00. Tajemniczy mężczyzna w tle
Nie o godz. 3:00, jak podawała dotychczas policja, a o 2:16, Ewa Tylman wraz z Adamem Z. była poza klubem - ustaliły "Fakty" TVN. Na nagraniach z monitoringu z ulicy Wrocławskiej widać Ewę i jej kolegę. Mężczyzna obejmuje ją, potem oboje się przepychają. Pojawia się tam jeszcze jedna osoba - niezidentyfikowanego mężczyznę, który w pewnej chwili rusza w ich stronę, przechodzi tuż obok i ustawia się w pobliżu.
Godzina nagrania to 2:16. Ewa Tylman i Adam Z. opuścili klub około 45 minut wcześniej niż podawała dotychczas policja.
Jak mówi Piotr Tylman, brat Ewy, nie ma mowy o tym, że kamera pokazuje złą godzinę - w tym samym miejscu tej samej nocy doszło do interwencji policji, a godzina w notatce służbowej funkcjonariuszy pokrywa się z godziną na nagraniu z tej kamery.
Zaginięcie Ewy Tylman i zarzut dla Adama Z.
Cały czas nie wiadomo, co się stało z Ewą Tylman. 26-latka zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada. Ostatni raz widziana była około godziny 3.20 w okolicach ul. Mostowej, przed mostem Rocha. Po tym ślad po niej zaginął. Do tej pory nie ustalono nawet ostatecznie, czy żyje czy nie. Prokuratura i policja przyjęły wersję, że kobieta zginęła, a jej zwłoki znajdują się w Warcie.
W tej sprawie aresztowano Adama Z., który feralnej nocy towarzyszył poznaniance. Mężczyzna został zatrzymany po przeprowadzeniu tzw. eksperymentu procesowego, polegającego m.in. na odtworzeniu drogi, jaką pokonała wracająca nocą do domu zaginiona.
Z. usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Jego udział w śmierci kobiety ciągle jest niejasny - nie wiadomo, czy wepchnął Ewę Tylman do wody, czy sama wpadła do wody, a Adam Z. nie usiłował jej pomóc.
- Zamiar ewentualny jest wtedy, gdy osoba podejrzana przewiduje możliwość popełnienia przestępstwa i na to się godzi. Materiał dowodowy wskazuje, że w wyniku działań podejrzanego Ewa T. znalazła się w wodzie i uważamy, że Ewa T. nie żyje - wyjaśniała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.
Podejmując decyzję o zarzucie dla mężczyzny prokuratura opierała się na zgromadzonym materiale dowodowym, w tym m.in. zeznaniach około 30 świadków, na zabezpieczonych i przeanalizowanych ponad 100 godzinach zapisów monitoringu wizyjnego, a także na informacjach dotyczących połączeń telefonicznych i internetowych.
Adam Z. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Cały czas zmienia swoją wersję zdarzeń. Grozi mu kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
W poszukiwania ciała zaangażowano do tej pory 130 strażaków, 18 łodzi, w tym takie wyposażone w sonary, drony, śmigłowiec z kamerą termowizyjną, a także robota do przeszukiwania studzienek kanalizacyjnych. Wszystko na nic.
Współpracownik Rutkowskiego utrudniał śledztwo?
Własne śledztwo prowadzi też zatrudnione przez rodzinę Ewy Tylman biuro detektywistyczne Krzysztofa Rutkowskiego.
Kilka dni temu poznański sąd aresztował na trzy miesiące współpracownika Krzysztofa Rutkowskiego - Radosława B. Mężczyzna podejrzewany jest o utrudnianie śledztwa w sprawie zaginionej Ewy Tylman.
Zdaniem śledczych, współpracownik detektywa miał nakłaniać Karolinę K., jednego ze świadków w sprawie do składania fałszywych zeznań. Do zatrzymania mężczyzny doszło w piątek wieczorem. Jak powiedział rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak funkcjonariusze realizowali nakazy wydane przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu.
- Do przeszukania zatrzymano także trzy samochody. Czynności te miały na celu zabezpieczenie dowodów przestępstwa. Policjanci, którzy realizowali polecenia prokuratora, zatrzymali wytypowane pojazdy w sposób dynamiczny w kilku miejscach na terenie Wielkopolski - mówił Borowiak.
Policja przesłuchała też w charakterze samego świadka Krzysztofa Rutkowskiego. Zdaniem detektywa zarzuty stawiane jego współpracownikowi są "bezpodstawne i absurdalne". Komentując działania policji, Rutkowski zapowiedział złożenie skarg na działania funkcjonariuszy. Zaznaczył także, że zależy mu na szybkim rozwiązaniu tej sprawy.