Nowe Czerwone Brygady - nadal niebezpieczne
Sergio Tornaghi - były członek Czerwonych Brygad (AFP)
Czerwone Brygady-Walcząca Partia Komunistyczna (BR-PCC), konkurenci lewackiej organizacji, której krwawe akcje terroryzowały Włochy w latach 70., są słabiej zorganizowane ale równie niebezpieczne dla państwa - twierdzą eksperci po śmierci Marco Biagiego.
Nowe Czerwone Brygady przyznały się w środę i czwartek, najpierw w rozmowie telefonicznej, następnie w komunikacie nadanym w internecie, do zamordowania ekonomisty Marco Biagiego, doradcy ministra pracy i spraw socjalnych Roberto Maroniego.
Nowi "brygadziści" "nie mają jeszcze sprawności grup, które działały w latach 70. i 80., zarówno jeśli chodzi o liczbę członków, jak i strukturę logistyczną - uważa prokurator z Werony, Guido Papaglia, prowadzący od lat śledztwa w sprawach terroryzmu w północno-wschodnich Włoszech. Prokurator wyklucza zaangażowanie w działalność nowej organizacji tzw. regularnych, którzy w przeszłości porzucili normalne życie i wybrali nielegalność. Jego zdaniem, za nowymi brygadzistami stoi mózg o wysokich walorach intelektualnych, zdolny nie tylko redagować dokumenty, znaczące z politycznego punktu widzenia, ale również wybierać strategie skuteczne w walce proletariatu przeciwko imperialistycznej burżuazji.
Są oni zamknięci na społeczeństwo i nie utrzymują stosunków z nikim. Dlatego zjawiają się i znikają, są zdolni długo zachować milczenie - autorem tej opinii jest Valerio Morucci, były szef Czerwonych Brygad w Rzymie i jeden z autorów uprowadzenia w 1978 r. przywódcy Demokracji Chrześcijańskiej Aldo Moro. Zwłoki Moro odnaleziono 55 dni później.
Włoskie służby informacyjne są od dawna na tropie BR-PCC i w ubiegłym tygodniu przestrzegały w nocie informacyjnej przed niebezpieczeństwem grożącym ministrowi Moroniemu i jego współpracownikom. Mimo tego, nie udało się uniknąć morderstwa Marco Biagiego, pozbawionego ochrony.
Jego mordercy wymierzyli już cios w państwo przed blisko trzema laty i nie zostali ujęci. BR-PCC w maju 1999 zabili w Rzymie innego specjalistę od prawa pracy Massimo D'Antonę i przyznali się do tej zbrodni.
Są to terroryści na pół etatu, niepodejrzewani, mający pracę i często rodzinę, bez przeszłości przestępczej, nie obawiający się kontroli i mogący spokojnie podróżować. Bardzo trudno jest odkryć ich twarz - zapewnia Corriere della Sera. Nie potrzebują żyć w podziemiu i przez to są jeszcze trudniejsi do schwytania - konkluduje dziennik.
Czerwone Brygady zostały utworzone w 1973 r. Rozbito je na początku lat 80., dzięki współpracy z policją "skruszonych" terrorystów. BR-PCC "przejęły pałeczkę" w 1984 r. i pierwszego zamachu dokonały w 1986 r., zabijając byłego burmistrza Florencji Lando Contiego. (aka)