Nowacka zapowiada zmiany w szkołach. "Wszystko wymaga czasu"
Ministra edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała uszczuplenie podstawy programowej. Zmiany mają dotyczyć przedmiotów ścisłych i języka polskiego. - Wszystko wymaga czasu i w dwa, trzy miesiące się tego nie zrobi - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Ministra edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała, że do września przygotowane zostanie "odchudzenie podstawy programowej". - W ten sposób nauczyciele zyskają więcej czasu na pracę z uczniami - dodała.
Na początek ma zostać zmniejszony zakres materiału z przedmiotów, które nauczyciele, eksperci i uczniowie wskazują jako najbardziej problematyczne, czyli m.in. z fizyki, chemii, geografii, biologii, historii czy z języka polskiego. - Planujemy te zmiany wdrożyć już od nowego roku szkolnego, wcześniej na pewno je skonsultujemy - zapewniła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatnie dni nominatów PiS w spółkach. "Rusza fala walnych zgromadzeń"
"Ważne, byśmy nie wylali dziecka z kąpielą"
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że zmianom podstawy programowej musi towarzyszyć pewien ład organizacyjny. - Nie możemy wyrzucić jakichś sekwencji tematycznych bez choćby próby zweryfikowania tego przez pryzmat wymagań egzaminacyjnych, które mają również określony harmonogram wdrażania. Ważne, byśmy nie wylali dziecka z kąpielą - ostrzega.
- Wypowiedź pani minister odbieram jako deklarację pewnych prac kierunkowych. Natomiast na pewno z tego nie wynika, że oto już jutro uczniowie i nauczyciele zostaną zaskoczeni tym, że jakieś sekwencje tematyczne zostaną wyrzucone - dodaje.
I zaznacza, że prace nad podstawą programową naprawdę wymagają rzetelnego przemyślenia, co w tej podstawie dziś jest niezbędne i co będzie niezbędne przez najbliższych kilka lat. - Ale przede wszystkim zastanowienia się, w jakim kierunku mają zmierzać treści edukacyjne i czego od uczniów będziemy oczekiwać. Moim zdaniem ważne są umiejętności, jakie chcielibyśmy w uczniach wzbudzić - dodaje.
- Tak, by wiedza i umiejętności, jakie nabędą, były przydatne nie tylko przez okres ośmiu czy dwunastu lat, ale także, by mogli wykorzystać je w dorosłym życiu - dodaje.
"W dwa, trzy miesiące się tego nie zrobi"
Jak podkreśla, Związek sugerował potrzebę zarówno działań doraźnych (kwestii płacowych), jak i długofalowych (związanych z podstawą programową). - Należy zastanowić się, które obszary tematyczne możemy usunąć bez uszczerbku dla jakości, zdawalności egzaminów - mówi.
W jego ocenie zmiany podstawy programowej są ważne i potrzebne. - Nie sądzę, żeby resort edukacji próbował ich dokonywać choćby bez próby porozmawiania z Centralną Komisją Egzaminacyjną - zaznacza. I dodaje, że wszystko wymaga czasu i "w dwa, trzy miesiące się tego nie zrobi".
"Rzeczywistość nas do tego zmusza"
W wywiadzie dla "Newsweeka" polityczka przypomniała, że jednym z wyborczych zobowiązań Koalicji Obywatelskiej było, że lekcje religii umieszczone zostaną na pierwszej lub ostatniej lekcji. "Chcę zapewnić, że w taki sposób to na pewno będzie funkcjonowało" - zapowiedziała. Zadeklarowała też, że będzie dążyła do jednej godziny tej lekcji w tygodniu.
Broniarz podkreśla, nie jest to obszar, którym powinien zajmować się związek zawodowy. - Jestem absolutnie przekonany, że głos decydujący powinien należeć do rodziców i organu prowadzącego. Na tym poziomie, wspólnie, powinno zostać to ustalone - mówi.
I wyjaśnia, że ma to związek z tym że "rzeczywistość nas do tego zmusza". Jak zauważa, mamy szkoły, gdzie nie ma w ogóle chętnych, w innych dwie, trzy osoby.
"Praca nauczyciela powinna być porównywalna ze średnim wynagrodzeniem"
Uchwalona w czwartek ustawa okołobudżetowa na 2024 r. przewiduje podwyżki dla nauczycieli o 30 proc. oraz dla nauczycieli początkujących o ok. 33 proc. Rozwiązanie ma zapewnić, że dostaną oni po 1,5 tys. zł podwyżki.
W ustawie znajdują się również regulacje związane z przekazaniem środków na podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli przedszkolnych. W efekcie dotacja dla samorządów, związana z nauczaniem przedszkolnym, wyniesie blisko 4,2 mld zł.
Odnosząc się do proponowanych w ustawie budżetowej podwyżek dla nauczycieli, Broniarz mówi, że ZNP prezentuje pogląd, że to początek porządkowania kwestii wynagrodzenia osób wykonujących ten zawód.
- Jesteśmy absolutnie przekonani, że powinniśmy zmierzać do tego, by ustawa zawarta w obywatelskim projekcie przygotowanym przez ZNP zafunkcjonowała. Przez niemal trzy lata leżała ona w zamrażarce sejmowej za czasów marszałek Elżbiety Witek. Została wyjęta z niej przez marszałka Szymona Hołownię, który zadeklarował, że w ciągu sześciu miesięcy do niej wrócimy - dodaje.
I podkreśla, że ustawa ta daje możliwości wyrwania ekonomicznej kwestii, jaką są wynagrodzenia, z decyzji polityków. - A z taką decyzyjnością mamy do czynienia obecnie. Trzeba przenieść to na poziom zobiektywizowany - uzależnić wzrost wynagrodzeń nauczycieli od danych pokazywanych przez Główny Urząd Statystyczny, które odnoszą się do przeciętnego wynagrodzenia w kraju - mówi Broniarz.
- Pisząc tę ustawę uważaliśmy i uważamy, że praca nauczyciela powinna być porównywalna ze średnim wynagrodzeniem w naszym kraju. To dawałoby szansę, że nie politycy by w tym mieszali - zaznacza prezes ZNP.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski