ŚwiatNotowania prezydenta Francji rekordowo niskie. Ostatnie fiasko jego projektu dla wielu "podważa autorytet" Hollande'a

Notowania prezydenta Francji rekordowo niskie. Ostatnie fiasko jego projektu dla wielu "podważa autorytet" Hollande'a

• Francja nie będzie jednak pozbawiać terrorystów obywatelstwa?

• Francois Hollande musiał zrezygnować ze swojego planu reformy konstytucji

• Według 3/4 Francuzów to podważa autorytet głowy państwa

• Poparcie dla prezydenta jest rekordowo niskie

• Kolejnym gwoździem do politycznej trumny są protesty ws. zmian w kodeksie pracy

Notowania prezydenta Francji rekordowo niskie. Ostatnie fiasko jego projektu dla wielu "podważa autorytet" Hollande'a
Źródło zdjęć: © AFP | Stephane De Sakutin

04.04.2016 | aktual.: 04.04.2016 13:42

Pomimo czterech miesięcy gorącej debaty we francuskim parlamencie, politykom z prawicy i lewicy nie udało się ostatecznie dojść do porozumienia w kwestii reformy konstytucji pozbawiającej francuskiego obywatelstwa osoby, które posiadają dwa paszporty i zostały skazane prawomocnym wyrokiem sądu za działania terrorystyczne. Obie strony obarczają się wzajemnie o niepowodzenie reformy. Republikanie zarzucają lewicy, że nawet w jej obozie pojawiały się podziały i głosy sprzeciwu co do zasadności projektu, którego rozwiązania, zadaniem prawicy, są bardziej symboliczne niż skuteczne w walce z terroryzmem. Z sytuacji korzysta więc skrajnie prawicowy Front Narodowy Marine Le Pen, zdobywając kolejne punkty procentowe w sondażach.

W rezultacie w ubiegły czwartek, 30 marca, po posiedzeniu rady ministrów, prezydent Francois Hollande ogłosił definitywne porzucenie reformy konstytucyjnej, którą sam przedstawił po tragicznych zamachach w Paryżu z 13 listopada ubiegłego roku. Tym samym zamknięto debatę wokół reformy.

Tuż po deklaracji prezydenta głos zabrał pierwszy sekretarz Partii Socjalistycznej (PS) Jean-Christophe Cambadélis. Podczas konferencji prasowej przeprosił Francuzów w imieniu całej większości parlamentarnej za to, że nie udało się przekonać prawicy, a w szczególności prawicowych senatorów, do utworzenia unii narodowej w celu wzmocnienia prawa do walki z terroryzmem. Nazajutrz francuska prasa rozpisywała się o smutnym spektaklu w wydaniu parlamentarzystów.

Rekord niepopularności

Jak podaje sondaż Odoxa, przeprowadzony dla francuskiej stacji telewizyjnej iTÉLÉ, według 3/4 ankietowanych Francuzów porzucenie reformy przez prezydenta podważa jego autorytet jako głowy państwa. Hollande jeszcze nigdy nie miał tak niskich notowań, jak obecnie - na rok przed końcem swojej pięcioletniej kadencji. Po poparciu, jakim mógł się cieszyć tuż po listopadowych zamachach, nie pozostało ani śladu.

Zdaniem komentatorów porażka jego planu reformy oddala Hollande’a jeszcze bardziej od perspektywy reprezentowania socjalistów w przyszłorocznych wyborach. W styczniu tego roku francuskiego prezydenta popierało 25 proc. społeczeństwa. Dziś jest to zaledwie 12 proc.

Wyniki badań znajdują potwierdzenie w wypowiedziach Francuzów. - Te wszystkie jego obietnice... Przestałem już wierzyć w Świętego Mikołaja. I nie jestem sam. Cała Francja jest tego samego zdania - komentuje zawiedziony Paryżanin. Większość Francuzów (58 proc.) popierała bowiem reformę konstytucyjną, dlatego jej porzucenie jest bardzo niekorzystnie postrzegane wśród społeczeństwa. Aż 43 proc. ankietowanych deklaruje zdecydowane niezadowolenie z tej decyzji (według sondażu centrum badań politycznych Cevipof, Sciences Po Paris).

Rozczarowanie jest tak duże, że zgodnie z przewidywaniami Martiala Foucault, dyrektora Cevipof, Hollande nie ma najmniejszych szans w wyborach prezydenckich w 2017 roku i przegrałby w każdej konfiguracji już w pierwszej turze. Porzucenie kluczowej reformy oraz całość decyzji głowy państwa sprawia, że Francuzi uważają obecnego prezydenta za niezdolnego do sfinalizowania jakichkolwiek projektów i założeń, argumentuje Foucault.

Początek końca?

Perspektywy na odzyskanie chociaż części utraconego poparcia nie są zbyt optymistyczne dla Francois Hollande’a. Jego minister pracy, Myriam El Khomri, znajduje się obecnie pod falą krytyki za forsowanie kontrowersyjnej reformy kodeksu pracy. W ubiegłym tygodniu przeciwko jej projektowi przetoczyły się przez kraj protesty, zorganizowano strajki oraz masowe demonstracje, które w niektórych miastach przerodziły się w zamieszki z policją. Na Placu Republiki w Paryżu licealiści i studenci organizowali całonocne zgromadzenia, aby dać wyraz niezadowoleniu z planowanych reform, które młodzi Francuzi uważają za niesprawiedliwe i niedopasowane do współczesnego społeczeństwa.

Jak opisywała Polska Agencja Prasowa, proponowane zmiany pozwoliłby na wydłużenie tygodnia pracy (z 35 do 48 godzin), ale też dnia pracy (nawet do 12 godzin). "Projekt zmian w ustawodawstwie przewiduje też uelastycznienie rynku pracy, w tym pewne ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień i związanych z nimi odszkodowań" - notowała agencja.

Pozostaje jeszcze kwestia rekordowo wysokiego bezrobocia (10 proc.), od którego spadku Hollande uzależnił swoją kandydaturę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Francuską głowę państwa czeka więc jeszcze jeden, trudny rok w Pałacu Elizejskim w wyjątkowo nieprzyjaznej atmosferze.

K.Opydo z iFrancja.fr dla Wirtualnej Polski

Tytuł i lead pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)