ŚwiatNorbert Bluem: Nacjonalizm jest idiotyzmem. Polska niweczy pamięć o "Solidarności"

Norbert Bluem: Nacjonalizm jest idiotyzmem. Polska niweczy pamięć o "Solidarności"

• Brutalna i krwawa historia Europy powinna posłużyć jako lekcja dla obecnych polityków – pisze Norbert Bluem w "Sueddeutsche Zeitung”

• Były minister pracy i spraw społecznych w rządzie Helmuta Kohla pisze o migrantach i stosunku do nich w Polsce i na Węgrzech

• Przypomina, że kraje te kilkanaście lat temu "same doświadczyły, co znaczy być odgrodzonym od Europy, żyć za Żelazną Kurtyną"

• Polska niszczy pamięć o ruchu wolnościowym „Solidarność” - pisze Bluem

Norbert Bluem: Nacjonalizm jest idiotyzmem. Polska niweczy pamięć o "Solidarności"
Źródło zdjęć: © AFP | Angelika Warmuth

Brutalna i krwawa historia Europy powinna posłużyć jako lekcja dla współczesnych polityków - pisze Norbert Bluem w gościnnym artykule pt. „Nacjonalizm jest idiotyzmem” w opiniotwórczej „Sueddeutsche Zeitung”.

Czy Europa ma się otoczyć murem i odgrodzić od nędzy reszty świata? - pyta jeden z najpopularniejszych polityków niemieckich Norbert Bluem. Jak wysoki, jak długi, jak potężny ma być ten mur? - dopytuje. Były minister pracy i spraw społecznych w rządzie Helmuta Kohla tymi pytaniami pokazuje, że jest poirytowany uszczelnianiem granic w Europie, a szczególnie antymigracyjnymi nastrojami w Polsce i na Węgrzech. „Paradoksem naszych czasów jest, że akurat takie państwa jak Polska i Węgry najgłośniej domagają się odgradzania przed migrantami. A przecież kraje te kilkanaście lat temu same doświadczyły, co znaczy być odgrodzonym od Europy, żyć za Żelazną Kurtyną. Taką postawą „Polska niszczy pamięć o ruchu wolnościowym „Solidarność”, o nadziei na powrót do Europy” - komentuje niemiecki chadek, który w latach 80-tych dbał aktywnie jako jeden z nielicznych o to, aby nie zapomniano o ciężkiej sytuacji politycznej i zaopatrzeniowej w Polsce.

Węgry zdradzają swoich bohaterów

O Węgrzech niemiecki polityk pisze, że „obecnie same zaleciły one sobie utratę pamięci”. Zapominają o swoich bohaterach, którzy w 1989 roku przecinali druty na granicy, aby umożliwić ucieczkę obywatelom NRD. Bluem przypomina, że wtedy kraj ten ryzykował wręcz zemstę Związku Radzieckiego, który już w 1956 roku zdławił czołgami zryw wolnościowy Węgrów. „W 2016 roku Węgrzy są autystami i zdradzają najlepsze tradycje Europy”. W opinii niemieckiego polityka „nacjonalizm jest jak forteca, do której można się dostać tylko przez zwodzony most. W środku fortecy siedzą ludzie chronieni i uwięzieni”.

Ale globalnemu zagrożeniu terroryzmem nie uda się państwom narodowym podołać w pojedynkę, tak jak nie da się poskromić na płaszczyźnie narodowej globalnego kapitalizmu finansowego. „Wielkie problemy świata już dawno przerosły możliwości państwa narodowego” - podkreśla Bluem i pyta: Co stracimy, jeśli z niego zrezygnujemy?

Powrót do obłędu?

W odpowiedzi niemieckiemu politykowi nasuwa się 74-letnia historia Niemieckiej Rzeszy i „trzy krwawe wojny, jakie w tamtym okresie Niemcy toczyli z Francuzami o narodowe granice, o tak „banalne sprawy, jak kamień graniczny zagrzebany w ziemi między Francją a Niemcami”. Czy mamy „zatęsknić do powrotu takiego obłędu”? - pyta. O tym, „jak nacjonalizm jest idiotyczny” Norbert Bluem nie uczył się z książek. Zapamiętał sobie to, co usłyszał jako dziecko na wsi. Kobieta, u której z matką zamieszkał w czasie wojny, kiedy ojciec był na froncie, wskazała któregoś dnia na zdjęcie poległego syna mówiąc: „jestem dumna z tego, że poświęciłam go dla Fuehrera”. Była to cezura w myśleniu 9-latka, który nie wiedział dokładnie, kim jest Fuehrer, ale czuł, że „to wszystko to jakiś diabelski obłęd”. Dzisiaj Bluem wie, że „nacjonalizm zna się trochę na tym, czym jest władza i blask, mniej na tym, czym jest człowieczeństwo. (…) Nacjonalizmy są rezultatem wojen, intryg, małżeństw, propagandy, szantażu, oszustw. (…) Najdłużej w
swoich dziejach Europa obyła się bez państw narodowych. A były to częściowo czasy wielkiego rozwoju kultury” - pisze Norbert Bluem w "SZ" i podkreśla, że europejska kultura nie jest w każdym razie owocem państw narodowych.

„Nasi najlepsi rodacy byli Europejczykami”. Pochodzący z Bonn Ludwig van Beethoven tworzył swoje najlepsze kompozycje w Wiedniu. Mozart pracował na europejskich dworach. Haendel święcił triumfy w Londynie. Heinrich Heine żył w Duesseldorfie i Paryżu. Karl Marx w całej Europie: w Trewirze, Bonn, Kolonii, Paryżu, Londynie.

Europa była kontynentem kalek wojennych

„Najmocniejsze doświadczenie europejskie” niemiecki polityk poczynił w 1954 roku na wyjeździe z rówieśnikami z różnych zakątków Niemiec do Haagi. Tam wystąpił Paul Henry Spaak, „jeden z największych Europejczyków, prekursor zjednoczonej Europy”, a przy mównicy zebrali się weterani wojen, świadkowie historii. „Każdemu brakowało jakiejś części ciała: ręki, nogi, oka. Europa była kontynentem inwalidów wojennych. Nauka z przeszłości była oczywista: Nigdy więcej! Europejskie zjednoczenie jest próbą wyciągania wniosków z popełnionych błędów” - pisze w "SZ" niemiecki chadek. Historia powojenna wyrosła na politycznej mieszance: śmiałości i utraty nadziei, letargu i przebudzenia. W opinii Bluema, inicjatorzy zjednoczenia Europy tacy jak De Gasperi, Schumann, Monet i Adenauer okazaliby w każdym razie więcej odwagi wobec Europy niż obecni przywódcy razem wzięci. Od nich powinniśmy się uczyć - podkreśla Norbert Bluem.

opr. Barbara Cöllen, Deutsche Welle
Źródło artykułu:Deutsche Welle
solidarnośćkrytykapolska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)