Nikt nie reagował na wołanie. Zadzwoniła w szpitalu na 112. Nie żyje
Pacjentka po operacji serca źle się poczuła. Nikt z personelu szpitala nie usłyszał jej wołania o pomoc. Zdesperowana zadzwoniła pod 112, a dyspozytor skontaktował się ze szpitalem, w którym przebywała. Niestety życia kobiety nie udało się uratować.
O tragicznym zdarzeniu, do którego doszło na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przy ul. Lindleya, poinformowała "Gazeta Wyborcza".
- Doszło do sytuacji skandalicznej, która mnie boli, bo moja praca polega na tym, żeby ludziom pomagać. Staramy się o jak najwyższy poziom, a tu taka historia - powiedział pracownik placówki, który skontaktował się z dziennikarzami.
Na początku marca starsza pacjentka po operacji kardiologicznej źle się poczuła. Była godzina 3 w nocy. Kobieta skorzystała ze znajdującego się przy łóżku urządzenia, które służy do zaalarmowania personelu szpitala. Nikt nie zareagował na jej wezwanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyważyli drzwi do sklepu. Nie przewidzieli jednego
Szukała pomocy pod 112
Kobieta zadzwoniła najpierw do rodziny. - Rodzina poradziła jej, żeby zadzwoniła na alarmowy numer 112 i wezwała... pogotowie. Do szpitala! - mówi informator "Wyborczej".
- Odebraliśmy telefon od dyspozytora numeru 112, że na pierwszym piętrze leży kobieta, która wymaga interwencji medycznej. Informacja została przekazana do oddziału, sporządziliśmy z tego zdarzenia notatkę - potwierdził doniesienia inny pracownik UCK.
Chociaż kobieta wreszcie trafiła pod opiekę medyków, jej życia nie udało się uratować.
- Pacjentka zmarła z powodu swojej choroby. Operacja, którą przeszła, miała jej ewentualnie pomóc. Nie udało się. Najprawdopodobniej nie miało na to wpływu niedostarczenie świadczenia (czyli zignorowanie przez personel wezwania z sali - red.). Rodzina nie wnosi żadnych roszczeń - przekonuje rzeczniczka szpitala Barbara Mietkowska.
Zareagował Rzecznik Praw Pacjenta
Bartłomiej Chmielowiec, ogólnopolski Rzecznik Praw Pacjenta, postanowił bliżej przyjrzeć się sprawie. Mówi, że wystąpi o kontrolę oddziału, na którym leżała kobieta. Kontrola ma wyjaśnić, co doprowadziło do tragedii. -
"Brak właściwego zabezpieczenia pacjenta, w tym nadzoru nad jego stanem zdrowia, może świadczyć o naruszeniu prawa tego pacjenta do świadczeń zdrowotnych udzielanych z należytą starannością oraz prawa do natychmiastowego udzielenia świadczeń z uwagi na zagrożenie jego zdrowia lub życia" - przekazało biuro rzecznika.
"Personel medyczny, także nocą, powinien nadzorować sytuację na oddziale oraz reagować na wezwania pacjentów. Ewentualna konieczność kontaktu pod numerem 112, celem uzyskania pomocy dla pacjenta przebywającego w szpitalu, to sytuacja niedopuszczalna" - dodano w oświadczeniu.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"