PolskaNIK: grożą nam niższe emerytury

NIK: grożą nam niższe emerytury

Nasze przyszłe emerytury mogą być niższe niż przewidywano w założeniach do reformy emerytalnej - wynika z przedstawionego w poniedziałek raportu Najwyższej Izby Kontroli.

18.02.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dokument ten potwierdza też obawy wielu organizacji kobiecych, że emerytury kobiet mogą być dużo niższe od emerytur mężczyzn.

Jacek Jezierski, wiceprezes NIK powiedział, że można to wiązać ze zmianą założeń reformy emerytalnej na niekorzyść emeryta - w wyniku nowelizacji ustawy zmniejszono wysokość składek, które mają być odprowadzane do otwartych funduszy emerytalnych. Tę niekorzystną sytuację pogarsza jeszcze brak pełnej komputeryzacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przez co składki do OFE przekazywane są z dużym opóźnieniem, albo w ogóle nie wpływają na konta tych funduszy.

NIK powołuje się na dane Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi z kwietnia 2001 r. _ Według tych danych, pracujący przez 40 lat mężczyzna może liczyć na emeryturę wynoszącą od 44 do 69% jego ostatniej pensji, a stopa zastąpienia dla pracującej przez 35 lat kobiety mieści się w przedziale od 34 do 44%. Po odrzuceniu skrajnych wariantów mężczyzna może liczyć na stopę zastąpienia od 56 do 60%, zaś kobieta od 38 do 39%_ - czytamy w raporcie NIK.

W opinii Jezierskiego, na system niekorzystnie wpłynęło to, że towarzystwa ubezpieczeniowe zainwestowały w rozwój OFE duże pieniądze. _ Koszty te nie zostały na razie zrekompensowane wpływami_ - powiedział wiceprezes.

NIK krytykuje też ZUS, zwłaszcza za to, że nie przekazywał na bieżąco składek do OFE. ZUS wykorzystywał te pieniądze na swoje bieżące działania, co - według NIK - było niezgodne z prawem. Zadłużenie ZUS wobec funduszy na koniec 2000 r. wynosiło ok. 3,5 mld zł, a obecnie - według NIK - ok. 6,3 mld zł.

Kontrolerzy Izby zwracają także uwagę na słaby rozwój pracowniczych programów emerytalnych. Jak do tej pory tylko 150 zakładów w Polsce wprowadziły takie rozwiązanie. Według NIK-u mało która firma decyduje się na takie programy, ponieważ podrożyłoby to i tak wysokie koszty pracy.

Poza tym, nie dobrze się dzieje, że większość Polaków ubezpieczyła się w czterech największych funduszach. Może to prowadzić do powstania monopolu, przez co składki na przyszła emeryturę nie będą niższe. Dlatego, jak podkreślają kontrolerzy, konieczna jest nowelizacja ustawy emerytalnej.

Zdaniem ekspertów, symulacje emerytur sprzed 3 lat wyraźnie wskazywały na to, że wysokość świadczenia przyszłego emeryta wypłacana tylko z pierwszego i drugiego filaru będzie mniejsza niż przed wprowadzeniem reformy emerytalnej.

Już w 1999 r. twórcy reformy informowali, że stosunek między przyszłą emeryturą, a obecnym wynagrodzeniem będzie wynosić ok. 60%. Różnicę między wynagrodzeniem a wartością przewidywanej emerytury miało pokryć oszczędzanie w pracowniczych programach emerytalnych. Tymczasem, jak powiedział Paweł Pelc - wiceprzezes Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi tylko mniej niż 2% pracujących należy do trzeciego filaru.

Według Pawła Pelca, pracodawcom nie zależy na zakładaniu Pracowniczych Programów Emerytalnych, gdyż jest wysokie bezrobocie i nie muszą zabiegać o pracowników. Również trudna sytuacja gospodarcza w kraju nie sprzyja powstawaniu tych programów.

Zdaniem prezesa Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych Krzysztofa Lutostańskiego, zawarte w raporcie NIK prognozy przyszłych emerytur nie muszą się sprawdzić. Według Lutostańskiego w tej chwili jest za wcześnie na takie prognozy, gdyż sytuacja może się zmienić. (IAR/PAP/miz)

nikemeryturyzus
Komentarze (0)