Nieznane kulisy zmian w TVP. Prezes bał się, że złamie prawo, PiS zarzuca zdradę
Politycy PiS są wściekli na Mateusza Matyszkowicza za to, że "nie broni TVP własną piersią". Niektórzy mówią o "zdradzie" i porównują go do Judasza. Jak ustaliła Wirtualna Polska, Matyszkowicz w środę rano przyjął w gabinecie Tomasza Syguta - nowego prezesa. Do spotkania doszło jeszcze przed wyłączeniem sygnału TVP Info.
Według źródeł Wirtualnej Polski Mateusz Matyszkowicz, który we wtorek w nocy siedział obok Jarosława Kaczyńskiego w "obronie TVP", już wtedy wiedział, że nie wypełni wszystkich oczekiwań Prawa i Sprawiedliwości w sprawie bezwzględnej obrony TVP.
Jak mówią nasze źródła, odchodzący prezes jeszcze przed rewolucją poprosił o przygotowanie analiz prawnych w sprawie możliwych zmian władz TVP. Z naszych informacji wynika, że Matyszkowicz obawiał się, że kwestionując uchwałę w sprawie nowych władz, złamie prawo i będzie musiał ponieść tego prawne konsekwencje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak ustaliła Wirtualna Polska, władze TVP z nadania PiS dysponowały opinią prawną, w której eksperci wskazali na uchwałę składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 18 września 2013 r. Sąd na wniosek pierwszego prezesa SN rozstrzygnął m.in., czy sprzeczne z ustawą uchwały wspólników spółki z ograniczoną odpowiedzialnością oraz sprzeczne z ustawą uchwały walnego zgromadzenia akcjonariuszy spółki akcyjnej są bezwzględnie nieważne, czy też należy przyjąć ich wzruszalność, orzekaną przez sąd.
Mówiąc w uproszczeniu: Sąd Najwyższy uznał, że wyrok sądu, stwierdzający nieważność uchwały, jest niezbędny do wykluczenia uchwały z obrotu.
Matyszkowicz uznał więc, że nawet w przypadku wątpliwości prawnych będzie musiał przyjąć nowego prezesa TVP i opuścić swój gabinet. Licząc oczywiście, że ewentualnie uchwała może zostać podważona później przez sąd.
Samuel Pereira, Michał Adamczyk i Marcin Tulicki, czyli frakcja odwołanych buntowników i dotychczasowe twarze TVP, nie przejęły się opiniami prawnymi. I to zyskuje uznanie w oczach polityków PiS.
Sygut w gabinecie, Matyszkowicz opuścił budynek
Źródła WP w nowej i startej ekipie TVP potwierdzają, że w środę rano doszło do spotkania Mateusza Matyszkowicza i Tomasza Syguta.
Odchodzący i przychodzący prezes TVP mieli rozmawiać "w dobrej atmosferze", a Matyszkowicz miał nawet przekazywać nowej ekipie informacje o ostatnich decyzjach, kontraktach i planowanych decyzjach. Rozmowa została jednak przerwana przez polityków PiS.
Matyszkowicz wyszedł do osób, które niespodziewanie pojawiły się na dziesiątym piętrze wraz z przewodniczącym Rady Nadzorczej Piotrem Zemłą. Poprzedni prezes - ze względu na gorącą atmosferę - nie wrócił już do Syguta, ale przekazał mu informację, że opuścił budynek TVP.
W związku z próbą wdarcia się do gabinetu nowy prezes telewizji około południa zadzwonił pod numer 112 i poprosił o pomoc. Sygut gabinet opuścił po około czterech godzinach - w asyście funkcjonariuszy policji. Policjanci na miejscu o interwencję byli proszeni przez obie strony sporu: i dotychczasową ekipę wraz z politykami PiS, i nową.
Źródła WP twierdzą, że ludzie powiązani z Matyszkowiczem przekonywali go, że o tym, kto jest prezesem TVP, zdecyduje ostatecznie wpis do KRS.
Stara ekipa telewizji ocenia, że "szanse na uchylenie uchwały są duże", bo są przekonani o jej wadliwości. - Prawnicy sugerowali, że nie będzie możliwości sprzeciwu, bo gdyby nie przyjął do wiadomości uchwały, mógłby zostać odwołany ze względu na łamanie prawa - mówi nasz rozmówca.
Niektórzy w PiS mówią o "zdradzie"
Argumenty prawne, na które powołują się ludzie związani z Matyszkowiczem, nie działają na polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Były szef klubu PiS Ryszard Terlecki w czwartek po południu domagał się wyjaśnień od odwołanych Pereiry, Adamczyka i Tulickiego w sprawie tego, gdzie jest Matyszkowicz. A ci twierdzą, że nadal - wszyscy - pełnią swoje funkcje.
Prezes PiS uważa, że prezesem TVP nadal jest Matyszkowicz i twierdzi, że w każdej chwili może wrócić do gabinetu. - Uważam, że nas zdradził. Nie broni TVP własną piersią - mówi nasz rozmówca w PiS.
- Cała ta sytuacja przypomina mi zachowanie Judasza - dodaje inny rozmówca w PiS. Ale inny poseł partii Kaczyńskiego odcina się od tych słów. - Nie jestem zwolennikiem zaogniania tej sytuacji i uważam, że Matyszkowicz nie powinien iść na rympał - twierdzi.
Według ustaleń WP w czwartek Matyszkowicz spotkał się z pracownikami TVP na placu Powstańców.
- Obecnie trwa zwalnianie wszystkich ludzi, którym Matyszkowicz podpisał umowę o pracę. Polecieli już dyrektorzy, teraz zaczyna się czyszczenie średniego szczebla - mówi nasz rozmówca.
Próbowaliśmy się skontaktować z Matyszkowiczem. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi na przesłane w tej sprawie pytania.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski