PublicystykaNiezapomniany Maciej Frankiewicz. Wspomnienie w 10 lat po śmierci

Niezapomniany Maciej Frankiewicz. Wspomnienie w 10 lat po śmierci

Dziesięć lat temu wstrząsnęła nami wiadomość o śmierci Macieja Frankiewicza. Poznaniak, samorządowiec, jedna z najbardziej niezwykłych postaci solidarnościowego podziemia, autor i lider wielu pożytecznych przedsięwzięć na rzecz jego rodzinnego miasta i całej niepodległej Polski.

Niezapomniany Maciej Frankiewicz. Wspomnienie w 10 lat po śmierci
Źródło zdjęć: © East News

Konspiracyjne dokonania Macieja były wprost nadzwyczajne. On - szczupły i wysoki, prawie zawsze uśmiechnięty, robiący wrażenie nieco nieporadnego, może odrobinę zagubionego intelektualisty - niczym nie przypominał mężczyzny, którego czyny budziły u wielu osób skojarzenia z czynami Szwoleżerów, żołnierzy Józefa Piłsudskiego czy Cichociemnych. Niezliczoną ilość razy zatrzymywany, wsadzany do więzienia, nie tylko nie załamał się - zawsze biła od niego szczodra empatia, ciepło, życzliwość. Był kimś, kto od pierwszego spotkania wzbudza wielką sympatię. Ten niepozorny mężczyzna i niezłomny działacz podziemia był też zdumiewającym połączeniem tytanicznej energii, ułańskiej fantazji, imponującej skuteczności, a zarazem był po prostu uosobieniem dobroci, którą bezinteresownie obdarzał napotkanych na swojej drodze ludzi.

"Wszystko dla Polski" – mogłoby być dewizą jego życia. I w jakże efektywny, a zarazem barwny sposób zasadę tę realizował. Tuż po Sierpniu 1980 zainicjował utworzenie Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Politechnice Poznańskiej. Wywalczony przez robotników margines wolności wypełniał aktywnościami, prowadzącymi ku odbudowie naszego niepodległego państwa. Wiarą w normalną, w pełni wolną i obywatelską Polskę zarażał innych. Nic więc dziwnego, że mówi się o nim, że jego działalność budowała zręby przyszłej, niezawisłej Polski.

Stan wojenny przyjął nie jako zabójczy cios dla narodowej wolności, ale jako coś w rodzaju ataku choroby, czyli stanu wymagającego zwiększonego wysiłku – mobilizacji, która zaowocuje pełnym uzdrowieniem. W jego przypadku ta mobilizacja oznaczała żmudną, w dużej mierze drukarską robotę konspiracyjną, organizacyjny trud budowania struktur Solidarności Walczącej, a także ścieranie się ze służbami, które w odpowiedzi na jego odwagę i krzyk często nie wahały się użyć gazu, zakuć go w kajdanki, a następnie zadawać ciosy pałką.

Dwukrotnie internowany, trzykrotnie aresztowany, niezliczoną ilość razy zatrzymywany na 48 godzin, stawiany przed sądem. Podziemne drukarnie wyposażał w sprzęt własnoręcznie wykradany organom komunistycznej propagandy. Dwa razy zdołał uciec z więzienia i kilkakrotnie, zmuszony wtedy do ukrywania się, wymykał się z zastawionych na niego pułapek i uchodził pościgom. W okresach, kiedy nie siedział za murami więzień ani nie musiał zmieniać tożsamości, nie spuszczano go z oczu, śledzono, inwigilowano.

Raz na przystanku tramwajowym rozpoznał śledzącego go tajniaka. Podszedł do niego z uśmiechem i zapytał: - Czekamy razem na tramwaj?
- Czekamy – odpowiedział esbek.
Już we wnętrzu pojazdu, przez starych poznaniaków zwanego "bimbą", znów podszedł do swojego "ogona": - A teraz jedziemy sobie razem?
- Jedziemy – potwierdził funkcjonariusz.
Kiedy wysiadł na przystanku w okolicach parku, jeszcze raz z tą samą życzliwością i uśmiechem zwrócił się do mężczyzny: - To może sobie pobiegamy?
- Może pobiegamy - odparł człowiek towarzyszący Maćkowi jak cień. Nie zamienili ani słowa więcej. Maciej od lat z dobrym czasem pokonywał długie dystanse, nikt nie był go w stanie dogonić.

Obraz
© PAP / Poznań 16.10.05 . Prezydent Poznania Ryszard Grobelny i wiceprezydent Maciej Frankiewicz wystartowali wśród 2393 zawodników w 6. edycji Maratonu Poznańskiego | Bogdan Borowiak

Bity na ulicach i w komisariatach, umykający funkcjonariuszom po rozwieszeniu transparentów, brudny od drukarskiej farby - mimo to Maciej nigdy nie przestał wierzyć, że ciągła, wytrwała działalność przybliża Polskę do odzyskania podmiotowości. Wielkopolski oddział Solidarności Walczącej, na czele którego stał od 1983 roku, za jego właśnie sprawą był jednym z ważnych ośrodków myślenia o kształcie przyszłej Polski naszych marzeń.

Wokół wydawanych w Poznaniu obszernych periodyków drugiego obiegu, skupiał środowiska nie zamykające się w jednym politycznym nurcie. Wolna Polska z jego wyobrażeń miała pełnymi garściami czerpać energię z inicjatyw wszystkich ludzi dobrej woli. Było to zawsze po nim widać, widać było to też na łamach pisma "Czas Kultury", które powstało, było wydawane i kolportowane w dużej mierze dzięki Maciejowi. Periodyk ten miał w podtytule Solidarność Walczącą, ale nie bał się otwierać na rozmaite idee, byle tylko budowały one Polskę. W ten sposób działało każde z pism wydawane przez Macieja.

Polskę, w której każdy miał głos, budował Maciej latami w podziemiu, poświęcając zdrowie, czas i narażając się na represje po to, aby inni mieli możliwość wyrażania swych poglądów. Także tych, z którymi Maciej w ogóle się nie zgadzał.

Po wyjściu z podziemia Maciej zaangażował się w tworzenie Partii Wolności, wywodzącej się z konspiracyjnej Solidarności Walczącej, odwołującej się do tradycji społecznego solidaryzmu. Razem z nim przeżywałem gorzkie zderzenie z rzeczywistością lat dziewięćdziesiątych. Jedną z największych w tamtych czasach radości była dla mnie wiadomość o samorządowym sukcesie Macieja i objęciu przez niego urzędu wiceprezydenta Poznania. Krok po kroku Poznań odzyskiwał dawny blask, rósł w siłę, zaczął być miastem, które stawało się wzorem dla innych.
Nie było dla Macieja rzeczy nie do zrobienia. Z jednej strony organizator sportowych zawodów, takich jak wioślarskie mistrzostwa świata, potrafiący najbardziej ambitne pomysły doprowadzić do skutku. Z drugiej strony biegnący w maratonie, innym razem z szalikiem Lecha Poznań, jeszcze innym razem na koniu i w stroju ułana podczas święta święta 15. Pułku Ułanów Poznańskich.

Nagła śmierć Macieja, która przyszła o wiele dziesięcioleci za wcześnie, była dla Poznania wstrząsem. Była ciosem dla ludzi Solidarności Walczącej i innych kręgów niepodległościowej opozycji. Była wydarzeniem ogromnie bolesnym osobiście dla mnie i dla wszystkich moich bliskich. Wszystkim nam ciągle doskwiera jego brak. Wszyscy wiemy, że śmierć Macieja przed dziesięcioma laty pozbawiła nas przyjaciela, dobrego człowieka i wspaniałego społecznika.

Pamięć o Macieju Frankiewiczu jest Polsce potrzebna nie dlatego, abyśmy zdali sobie sprawę, kim był i co robił. Ta pamięć jest nam potrzebna przede wszystkim dlatego, że była to postać nadzwyczaj inspirująca, a to, czego Maciej dokonał i co przez tyle lat budował i czym się z Polakami dzielił może - teraz - inspirować nas i nasze dzieci. Swoim życiem Maciej udowodnił, że ludzka dobroć, w połączeniu z profesojonalizmem, wyobraźnią, energią i konsekwencją, owocuje urzeczywistnianiem najśmielszych, zdawałoby się nierealnych nawet planów i marzeń.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)