Nieświęta Blida
Trwa polityczna walka o pośmiertny wizerunek Barbary Blidy. SLD cierpiące na deficyt pozytywnych bohaterów zarówno w PRL, jak i w III RP pisze byłej minister hagiografię, w której przedstawiana jest jako ofiara represji ze strony upolitycznionej prokuratury. Konsekwentne budowanie legendy na temat niewinności Blidy skutecznie odwróciło uwagę od problemu mafii węglowej i jej związków z politykami.
19.05.2009 | aktual.: 13.12.2013 10:24
Z Barbarą Blidą jest trochę jak z byłym prezydentem. Była za i przeciw. Przynajmniej tak wynika z jej portretu odmalowanego przez „Gazetę Wyborczą”. Po internowaniu Wałęsy płakała, PZPR ją szykanowała za to, że popierała „Solidarność”, a mimo to była minister pozostała wierna partii aż do stycznia 1990 roku. Ufała lewicy nadal, choć ta utrudniała jej walkę o Śląsk. A ten kochał ją miłością bezgraniczną. Taki portret rysują dziś byłej minister nie tylko media, ale i sami politycy SLD. Ta polityczna schizofrenia odmalowująca się w pokrętnej logice wtapiającej się w szum medialny daje jednak skuteczny efekt – ginie istotny przekaz na temat związków polityków lewicy z biznesem węglowym.
Poprzez wybielanie Barbary Blidy wybiela się cała formacja, w myśl przewrotnej tezy, że skoro nie było dowodów na winę byłej minister, to nie było i mafii węglowej. Nie dziwi więc, że sprawy mafii węglowej utknęły w miejscu w momencie, gdy sympatia opinii publicznej stanęła po stronie wykreowanej przez media ofiary politycznej nagonki. W tym kontekście znaczące jest milczenie ministra Adama Rapackiego, na którego biurko, gdy dowodził Centralnym Biurem Śledczym, musiały trafiać materiały o kulisach działalności spółek handlujących węglem, rozpracowywaniu firm i osób zajmujących się handlem wierzytelnościami kopalń. To wówczas przecież ujawniano kolejne ogniwa pośrednie pomiędzy kopalniami a odbiorcami i szkicowano w materiałach operacyjnych obraz skorumpowanego przemysłu węglowego. W odniesieniu do tego przykładu trudno obwiniać o hipokryzję wyłącznie Janusza Kaczmarka, który dziś gra rolę „głębokiego gardła”, publicznie wskazując winnych śmierci Blidy, mimo że sam na przełomie 2005 i 2006 r. jako ówczesny
prokurator krajowy powołał specjalny zespół do sprawy mafii węglowej.
Polityczna poprawność wzięła górę nad faktami, które w obliczu PR-owskiej kampanii lewicowych spin-doktorów przestały pasować do uśrednionej wizji rzeczywistości. Rola katów tragicznie zmarłej minister przestała odpowiadać też dwóm głównym świadkom w sprawie Blidy – śląskiej Alexis, Barbarze Kmiecik, i rozgoryczonemu R.Z., byłemu posłowi SLD. Z. nie kryje w wywiadach, że został rzucony na żer, podkreślając, że prokuratura ujawniając jego dane osobowe, popełniła przestępstwo. Zdyskredytowanie świadków oraz odwrócenie roli kata i ofiary przyczyniło się do jednego – układ mafijny na Śląsku trwa niewzruszenie.
Trzeba wrócić do faktów
Czy ktoś zadaje dziś pytanie, czy Barbara Kmiecik poniosła konsekwencje za składanie fałszywych zeznań? Wszak o to właśnie należałoby zapytać, gdy słyszy się, że śląska Alexis bezpodstawnie obciążyła Barbarę Blidę. Co w takim razie z udowodnionymi przypadkami korupcji, które wyszły na światło dzienne dzięki zeznaniom węglowej aferzystki? Również w tym wypadku szekspirowski zabieg odmalowywania postaci Alexis jako osoby, która wbiła nóż w plecy przyjaciółce, odwraca uwagę od tego, co pierwsza dama czarnego biznesu mówiła prokuratorom o Jerzym Szmajdzińskim, Jerzym Urbanie, Stanisławie Ciosku, Andrzeju Szarawarskim, Jacku Piesze czy Wacławie Martyniuku, którego nomen omen w protokołach wprost nazywała swoim przyjacielem. Sięgnijmy zatem do zeznań samej Alexis, by przekonać się, w jakim stopniu jej wiedza o związkach polityki i węglowego biznesu pochodziła z autopsji.
Kmiecik zeznawała 26 razy. Po raz pierwszy wspomniała o kontaktach z Barbarą Blidą, mówiąc o pożyczce, jakiej jej udzieliła na dokończenie domu w Szczyrku. Jednak byłą minister znała od wczesnych lat 80., kiedy była ona jeszcze dyrektorem technicznym w firmie budowlanej Fabud. Spółka ta współpracowała ze spółdzielniami mieszkaniowymi, te z kolei ze śląskimi kopalniami. Prezesi znali się doskonale. Kopalnie potrzebowały mieszkań, spółdzielnie materiałów budowlanych, więc koniunktura się nakręcała. Oficjalnie na rynku było ze wszystkim krucho, więc wszystko załatwiało się po znajomości. Tak zrodziły się pierwsze śląskie układy, które w dużej mierze funkcjonują do dziś. Już wtedy z kopalń wyciągano na lewo pieniądze. Pomagały w tym kluby sportowe, które finansowane były z pieniędzy kopalnianych. Przykładowo, jak opisuje to Kmiecik, układ nie do ruszenia zawiązał się poprzez konszachty dyrektora KWK Staszic, który był przewodniczącym Rady Miejskiej w Katowicach i trzymał łapę na miejskich sprawach, z prezesem
GKS-u Katowice, przez który płynęła kasa z kopalni, i szefem Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Ci trzej ludzie mieli przez długi czas realny wpływ na większość podejmowanych decyzji w Katowicach. W tym kontekście funkcja, jaką sprawowała Blida, była nie do przecenienia. Podobnie jak i inne stanowisko, które zostało specjalnie stworzone dla Barbary Blidy – Izba Budownictwa, do której należała większość firm budowlanych z terenu Śląska. Wcześniej była minister pełniła funkcję honorowego prezesa Ruchu Chorzów. To wówczas, w latach 1994–1995, Kmiecik zacieśniła z Blidą kontakty. Była to znajomość, która na pewno otwierała na Śląsku wiele drzwi. Trzeba pamiętać, że do dziś aby zakupić z kopalni węgiel lub – co jeszcze trudniejsze – zostać pośrednikiem w handlu tym towarem, trzeba mieć nie lada układy. Dla Kmiecik istniała tylko jedna droga, by funkcjonować w węglowym biznesie – być za pan brat z lokalną sitwą, która w wąskim gronie podejmowała wszystkie ważne decyzje. Nic dziwnego, że z taką pasją Alexis
oddawała się życiu towarzyskiemu, które – choć przyjemne – wiązało się ze sporymi wydatkami. Dlatego też Kmiecik przez kilka lat wspólnie z Blidą jeździła na wakacje i różne wyjazdy. Była minister gospodarki przestrzennej i budownictwa z racji tego, że inwestowała w dom w Szczyrku, oszczędzała. Zazwyczaj za jej pobyt płaciła Alexis. W 1998 roku w zamian za sfinansowanie Blidzie budowy basenu za 100 tys. zł, była minister zobowiązała się, że będzie gościć Alexis w jednym z pokoi przez najbliższe 10 lat. Kmiecik, jak zeznała, była hojniejsza. Za około 500 tysięcy zbudowała nie tylko basen, ale wykończyła Blidzie dom i kupiła meble. Wtedy właśnie panie umówiły się, że gdy SLD dojdzie do władzy, Blida pomoże Kmiecik. Życie pokierowało karierą byłej już wtedy minister inaczej.
Zrezygnowała z kandydowania do Sejmu i zatrudniła się w JW. Construction. Dziwnym trafem firma zaczęła się prężnie rozwijać właśnie od momentu zatrudnienia Blidy. Kontakty między paniami się rozluźniły, ale gdy firma Kmiecik miała problemy, to właśnie jej przyjaciółka wraz Wacławem Martyniukiem rekomendują śląską Alexis do SLD. Ta wkrótce biznesowy zapał przenosi na działalność społeczną. Organizuje koło sympatyków Siemianowic Śląskich, nabijając lokalnej lewicy punktów. Kariera damy czarnego biznesu rozkwita.
Niebezpieczne związki
Trudno zaprzeczać zeznaniom Kmiecik na temat finansowania domu Blidy w obliczu dokumentów, jakie pochodzą z okresu czerwiec–wrzesień 1998 roku. Znalazły się tam faktury na zakup kostki brukowej, sufitu podwieszanego czy paneli. Zakupów dokonała Alexis, na rachunku figurowała Blida. Polisę na dom w Szczyrku również wykupiła Kmiecik. Jak zeznała, przekazanych swojej przyjaciółce pieniędzy nie traktowała jako łapówki, tylko bardziej jako mecenat. Stąd też, mówiąc o swoich związkach z Blidą, jak twierdziła w zeznaniach Kmiecik, nie obciążała jej, gdyż nie traktowała tego, co robiła, w imię przyjaźni, jako formy korupcji czy wprost to nazywając, przestępstwa.
R. Z. w jednym z wywiadów telewizyjnych sprawę przedstawia jednak inaczej. – Są pisma z jej podpisem znajdujące się w moim posiadaniu, które przekazałem prokuraturze. Z ich treści jednoznacznie wynika, że Barbara Blida angażowała się w niedozwolone prawem popieranie prywatnych interesów Barbary Kmiecik. I mówię to z pełną świadomością. Sam byłem posłem na Sejm i odróżniam interwencję poselską podjętą w granicach prawa, całkowicie legalną, od niedozwolonej prawem interwencji na rzecz czyjegoś prywatnego interesu.
Prokuratura Apelacyjna w Katowicach w piśmie z 2007 roku podkreśla, że zarzuty wobec SLD-owskiej minister sformułowano w ramach wielowątkowego postępowania przygotowawczego obejmującego aż 40 wątków, w większości obszernych i mogących stanowić przedmiot osobnych postępowań. Wbrew sugestiom polityków lewicy prokuratorzy zajmowali się nie samą Blidą, lecz szeroko rozumianą korupcją związaną z funkcjonowaniem podmiotów handlujących bądź pośredniczących w handlu węglem. Każdy, kto zna mechanizmy funkcjonowania mafii węglowej, wie, że bez przychylności polityków i biznesmenów nie może być mowy o żadnych ułatwieniach w obrocie węglem. Klinicznym przykładem związków węglowego biznesu z polityką była właśnie Kmiecik. Zaczynała jako zaopatrzeniowiec w niewielkiej firmie. Już jako 19-latka załatwiała to, czego nie dało się załatwić. Znając śląskie realia, można się tylko domyślać, jak to się stało, że gdy na początku lat 90. założyła firmę, która stała się pośrednikiem w handlu węglem, wkrótce dostała zamówienie na
dostawy węgla dla elektrowni Połaniec i stała się na rynku górniczym potentatem. Bywało, że kopalnie wypłacały pensje dopiero po tym, jak wpłynął przelew z firmy „Kmiecik i spółka”. W 1994 roku założyła Polskie Towarzystwo Węglowe, stowarzyszenie lobbingowe, które miało dbać o interesy prywatnych firm zajmujących się biznesem wokół górnictwa. Jego członkami byli m.in. posłowie lewicy – R.Z. i Andrzej Szarawarski. W jednej z gazet R.Z. tak relacjonuje ten czas:
„Nie byłem w stanie dopilnować, by PTW nie stało się kolejnym szyldem, wykorzystywanym przez Alexis do obrony tylko jej prywatnych interesów. […] Naiwnie sądziłem, że Szarawarskiemu chodzi o budowę mechanizmów rynkowych, w tym sektora prywatnego w górnictwie. Tymczasem on już wtedy miał prywatną firmę handlującą węglem i podobnie jak Alexis działał we własnym, prywatnym interesie. O tej jego firmie dowiedziałem się później.[…] »Świat polityki« stanął otworem nie przed PTW czy jego członkami – ale przed »Alexis« – bo to ona była głównym beneficjentem tego spotkania oraz późniejszych kontaktów z prominentami lewicy”.
Naiwnym byłoby twierdzenie, że związki z politykami nie miały wpływu na rozwój biznesu Kmiecik. W 1996 plasuje się ona na 94., rok później na 100., a w 1998 na 74. miejscu na liście najbogatszych Polaków według „Wprost”. Kmiecik miała co prawda 3 proc. rynku obrotu węglem, ale 95 proc należało do trzech państwowych central handlowych. Była zatem wśród prywaciarzy potentatem w tym sektorze. Jak do tego doszła? Być może odpowiedź dałaby na to słynna lista rzekomo skorumpowanych polityków, o której krążą legendy, a która wyjść miała spod pióra Kmiecik. Na niej bowiem zapisywała podobno odbiorców łapówek od prawej do lewej strony sceny politycznej. R.Z. w niepublikowanej rozmowie z jednym z dziennikarzy telewizyjnych, do której zapisu udało się nam dotrzeć, mówi wprost, że z początku był pośrednikiem między osobami reprezentującymi czołówkę SLD a Alexis. – Wiem, że do przekazania olbrzymich kwot doszło – słyszymy na taśmie – dla mnie jest to fakt, który nie ulega żadnej wątpliwości. Jest oczywiście problem
dowodowy. […] Jeśli prokuratura uzyska możliwość dostępu do tych miejsc, przez które te przelewy finansowe przechodziły, no to tym samym uzyska niepowtarzalne, materialne dowody tego, iż korumpowanie na dużą skalę miało miejsce.
Także szefów spółek górniczych. Jedna z takich prób przekupstwa była przedmiotem badania prokuratury.
Zarzut prokuratury
Szczegółowy opis tego wątku znajdujemy w piśmie Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach z kwietnia 2007 roku. Wówczas bowiem sformułowano postanowienia o przedstawieniu zarzutów wobec siedmiu osób, w tym wobec Barbary Blidy. Zarzucano jej, że w nieustalonych dniach w okresie od 1 grudnia 1997 roku do 31 marca 1998 roku w Siemianowicach Śląskich, chcąc aby Barbara Kmiecik udzieliła korzyści majątkowej pełniącemu funkcję publiczną Zbigniewowi Barańskiemu – prezesowi „Rudzkiej Spółki Węglowej” SA (RSW) w Rudzie Śląskiej, podjęła się przekazania mu kwoty 80 tys. zł, w zamian za umorzenie odsetek należnych RSW, a naliczonych od niespłaconych należności głównych „Agencji Handlowej B. Kmiecik i spółka” sp. j. z siedzibą w Katowicach. Odsetki wynikały z tytułu dostaw węgla. Blida, jak pisze w piśmie prokuratura, za pośrednictwem nieustalonej osoby przekazała Zbigniewowi Barańskiemu korupcyjną propozycję Barbary Kmiecik, a następnie przyjęła od niej wymienioną kwotę, by przekazać ją prezesowi.
W połowie 2006 roku Kmiecik w tej sprawie zeznała:
„Odbyło się spotkanie, w którym uczestniczyłam ja i Baranowski, na którym ustaliliśmy, że podejmie działania w celu umorzenia odsetek za pewną rekompensatę pieniężną dla niego. […] Pieniądze te ja w gotówce przekazałam Barbarze Blidzie, której Z. Baranowski był dobrym przyjacielem. […] Ja nie wiem, czy ostatecznie te pieniądze trafiły do Z.
Baranowskiego. Rozmawiałam z B. Blidą na ten temat i ona w rozmowie powiedziała, że nie jest pewna, czy całość kwoty dotarła do Baranowskiego. Wynikało z tego, że ona osobiście pieniędzy tych nie przekazywała Baranowskiemu, ale korzystała z pośrednika”.
Kilka miesięcy później tak uszczegółowiła swoje zeznanie na ten temat:
„Pojechałyśmy razem z poseł Blidą na wczasy do Austrii na narty do miejscowości Meierhower. Tam rozmawiałyśmy o tym umorzeniu i umożliwieniu dalszego handlowania z RSW SA. Oni później rozmawiali z Baranowskim i ustalono kwotę 80 tys. zł. Ostatecznie tę kwotę przekazałam przez B. Blidę, ale ona z tego nic nie miała. […] Od tego czasu kontakt z Baranowskim się zmienił na lepszy”.
Na początku 2007 roku Kmiecik tak opisywała sprawę:
„Barbara w czasie kolejnej rozmowy powiedziała mi, że prezes Baranowski się zgodził. Nie pamiętam też, czy ta druga rozmowa odbyła się u mnie w domu, czy też u niej. Powiedziała mi także, że pieniądze mam przekazać jej, a ona przekaże je dalej. […] Pieniądze pochodziły z Agencji i pobierałam je tak jak poprzednio. Pobierałam zaliczkę, potwierdzałam na druczku, a kwota ta była rozpisana na wszystkich prezesów i wszyscy troje podpisywaliśmy”.
Prokuratura, weryfikując zeznania Kmiecik, zabezpieczyła dokumentację RSW potwierdzającą współpracę z firmą Alexis oraz fakt istnienia niespłaconych należności. Istnieje kserokopia pisma, z którego wynika, że „Agencja” Kmiecik zwróciła się z wnioskiem o odstąpienie od naliczania odsetek. Co ciekawe, odsetki z 1997 roku były naliczane, jak wynika z kwitów księgowych RSW, a te z 1998 roku nie były już naliczane. Przesłuchany w kwietniu 2007 roku w charakterze podejrzanego Zbigniew Baranowski potwierdził, że kontaktował się z Barbarą Kmiecik i Barbarą Blidą:
„Kiedy pani Blida przychodziła do mnie, była jeszcze ministrem budownictwa, ale mogę się mylić. […] Jeśli chodzi o panią Kmiecik to dotyczyła jej tylko jedna rozmowa z panią Blidą […] o wznowieniu dostaw węgla dla B. Kmiecik”.
Podczas konfrontacji z Barbarą Kmiecik zeznał, że nic nie wie o tym, aby Blida podjęła się wobec Kmiecik pośrednictwa w załatwieniu umorzenia odsetek RSW i wzięła od niej pieniądze.
W piśmie wewnętrznym RSW z 30 września 1997 roku wyraźnie jednak zaznaczono, że odstępuje się od dalszego naliczania odsetek firmie Barbary Kmiecik.
Rysa na portrecie
Usilne starania liderów SLD, aby uczynić z Barbary Blidy postać nieskazitelną, stoją w jawnej sprzeczności z jej tragiczną postawą, której efektem była do dziś niewyjaśniona śmierć. Dobitnie wyjaśnia to R.Z. w wywiadzie dla dziennikarzy telewizyjnych:
– Problem z Barbarą Blidą polega na tym, że opinia publiczna przez wiele lat otrzymywała sygnały medialne o tym, że posłanka jest osobą porządną, że angażuje się w sprawy nader istotne ze społecznego punktu widzenia, że jest – mówiąc krótko – przyzwoitym człowiekiem. I w takiej rzeczywistości medialnej nagle pojawiła się ni stąd, ni zowąd informacja o tym, że mogła brać łapówki. To niewątpliwie był szok dla opinii publicznej. I to spowodowało, jak sądzę, odrzucenie tej informacji, że branie łapówek przez Barbarę Blidę jest faktem.
Trudno dziś wcielać się w psychologa i analizować motywy działania byłej minister w momencie, gdy sięgała po pistolet. Sytuacja, gdy ktoś myśli o targnięciu się na własne życie, nie jest jednak wyabstrahowana z analizy własnego postępowania. Posądzanie Blidy, którą stawia się na równi z wybitnymi działaczami politycznymi, o nieracjonalne zachowanie, mówienie o katolicyzmie i równoczesne podkreślanie, że posłanka SLD została zapędzona w kozi róg, z którego jedyne wyjście prowadzi na tamten świat, zakrawa na kpinę. Kpią ze swojej koleżanki politycy lewicy. Zarówno pamięć o tym tragicznym zdarzeniu, jak i myślenie o praworządności stały się kukiełkami w politycznej szopce, która przez SLD urządzana jest nie po to, by zadośćuczynić rzekomo skrzywdzonej ofierze, ale po to, by ugrać doraźny polityczny cel. Ukrzyżować publicznie tych, którzy przypominają niewygodne fakty obrazujące kształtowanie się III RP. Wszak, o czym publicznie niechętnie się mówi, w zarządzie spółki Alexis usadowiono syna oficera SB, który
jest wspólnikiem wpływowego polityka SLD Andrzeja Szarawarskiego w nadal świetnie prosperującej spółce ochroniarskiej zajmującej się monitoringiem miast. Miał on za zadanie, jak twierdzi R.Z., sprawdzanie, jaki zysk osiąga spółka, po to, by nie oszukiwała swoich promotorów. Czy potrzeba bardziej jaskrawego przykładu na odmalowanie istoty funkcjonowania mafii węglowej? Publiczny lincz tych, którzy prowadzili śledztwa w podobnych sprawach, musi mieć zatem jeden cel, uzmysłowienie, że nietykalność polityków jest fundamentem naszego państwa. Nie chodzi już przy tym nawet o pociągnięcie kogokolwiek z klasy politycznej do odpowiedzialności, ale nawet rzucenie na niego cienia podejrzeń. Komisja ds. Blidy ma to właśnie za zadanie.
Magdalena Nowakowska