Niespokojnie w USA. Użyto gazu, by rozgonić protestujących
Amerykańskie służby w Arizonie musiały użyć gazu łzawiącego, by przepędzić protestujących przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego przez Sąd Najwyższy. Manifestacje przeciwko decyzji odbyły się też w wielu innych miastach w Stanach Zjednoczonych.
Po tym, jak Sąd Najwyższy USA unieważnił w piątek precedens Roe kontra Wade, uchylając tym samym konstytucyjne prawo do aborcji, niespokojnie zrobiło się w wielu amerykańskich miastach. Protesty odbyły się m.in. przed budynkiem sądu w Waszyngtonie. Jak podało CNN, masowe demonstracje planowane są także w weekend.
Niespokojnie w USA. Użyto gazu, by rozgonić protestujących
Do poważnego incydentu doszło w Arizonie, gdzie służby musiały użyć gazu łzawiącego, aby rozpędzić tłum zwolenników prawa do aborcji. Demonstrujący zgromadzili się tam przed budynkiem stanowego Kapitolu w Phoenix.
- Żołnierze użyli gazu łzawiącego, po tym jak tłum protestujących wielokrotnie uderzał w szklane drzwi budynku - powiedział CNN rzecznik Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego w Arizonie, Bart Graves.
Sporo amerykańskich kontraktów przechodzi polskim firmom koło nosa. "Kwestia barier mentalnych"
Następnie rozwścieczony tłum przeniósł przed Wesley Bolin Plaza, gdzie policja ponownie musiała użyć gazu łzawiącego. Demonstracjom w Arizonie towarzyszyło sporo emocji, bo krótko po wyroku Sądu Najwyższego wiele klinik dokonujących aborcji ogłosiło, iż zapobiegawczo wstrzymało zabiegi. Tłumaczą się one niejasnym stanem prawnym w obecnej sytuacji i oczekują na reakcję władz stanowych.
"Niektórzy walili w okna Senatu, część z nich została rozbita. Następnie widziałem, jak służby użyły granatów dymnych, aby rozproszyć tłum. Czysty chaos" - napisał na Twitterze republikanin Justin Wilmeth, który zasiada we władzach stanowych.
Protesty w wielu miastach USA
W Waszyngtonie na czele protestujących znalazła się jedna osoba, która przewodziła całej akcji. "Ręce precz!", "Moje ciało, mój wybór" - powtarzał za nią tłum rozwścieczonych Amerykanek i Amerykanów.
- To nielegalne działanie. Wszelkie zakazy aborcji są bezprawne. Przymusowe macierzyństwo jest sprzeczne z prawem - powiedziała CNN jedna z protestujących w tłumie.
Osoby zgromadzone w stolicy Stanów Zjednoczonych prosiły też o przekazywanie darowizn na rzecz organizacji, które walczą o zachowanie prawa do aborcji. Niektóre z fundacji zapowiedziały już specjalne akcje polegające na kupowaniu pigułek aborcyjnych i rozdawaniu ich wszystkim chętnym.
Przed Sądem Najwyższym USA zgromadzili się też przeciwnicy prawa do aborcji. "Precedens Roe nie żyje" - z takim transparentem przed gmachem budynku ustawił się mężczyzna, który po ogłoszeniu wyroku otworzył szampana i zaczął nim pryskać osoby obecne wokół.
Tysiące ludzi wyszło też na ulice Nowego Jorku. Część z nich skandowała obraźliwe hasła pod adresem sędziego Bretta Kavanaugha. Z relacji CNN wynika, że demonstracja w tym mieście miała spokojny przebieg i nie doszło do żadnych awantur.
W Los Angeles protestujący zablokowali autostradę nr 110. Chociaż w Kalifornii prawo do aborcji nadal będzie obowiązywać, to demonstranci wyszli na ulice, by wyrazić solidarność z kobietami z innych stanów.
Kilkaset osób wyszło też na ulice w Atlancie. Ich marsz zakończył się przed stanowym budynkiem Kapitolu. Tam również było spokojnie - donosi CNN.
Czytaj także: