Niepotrzebna walka o zmianę ordynacji
PiS niepotrzebnie rozpoczęło walkę o zmianę
ordynacji wyborczej do samorządów. I tak może je wygrać a
dociskanie wyniku kolanem i szmuglowanie aktualnych koalicjantów
do miast (Samoobrona) albo ponad 3-proc. próg wyborczy (LPR)
też nie jest wartością, w imię której należałoby zmieniać prawo -
pisze zastępca redaktora naczelnego "Dziennika" Cezary Michalski.
22.07.2006 | aktual.: 04.10.2006 16:07
Jego zdaniem, psuje to atmosferę "nowego otwarcia" i każe wątpić w szczerość apeli premiera Kaczyńskiego o obniżenie temperatury politycznej konfliktu.
Donald Tusk też przesadził nazywając działania PiS zamachem stanu. Takich zamachów mieliśmy już w III RP kilka, a wszystkie tuż przed wyborami. Przy ordynacjach majstrował każdy, kto tylko mógł, od SLD po AWS, pisząc prawo pod aktualne wyniki sondaży - uważa C. Michalski.
Jednak powszechność błędu w żaden sposób go nie usprawiedliwia. I autor komentarza w "Dzienniku" nie rozumie wiary liderów PiS w to, że podobnymi manipulacjami przesądzą o społecznym poparciu dla swej partii. Jeśli PiS nie dotrzyma umowy, którą zawarł z Polakami, to wymyślane pod siebie ustawy i tak zostaną za parę lat zmienione lub wykorzystane przez PO czy SLD.
Zamiast angażować tyle siły w dopasowywanie prawa, należałoby skupić się na realizacji programu, z którym prawie rok temu - jak ten czas leci - wygrało się wybory parlamentarne i prezydenckie. Choć wcale nie napisało się do nich ordynacji - podkreśla komentator "Dziennika". (PAP)