"'Nieposkromiony elektryk' kontra Lech Kaczyński"
"Nieposkromiony elektryk" - to śródtytuł
czwartkowego cotygodniowego felietonu Maksima Sokołowa w dzienniku
"Izwiestija", w którym ten popularny publicysta z nieukrywaną
ironią komentuje kolejną odsłonę konfliktu między Lechem Wałęsą i
Lechem Kaczyńskim.
22.02.2007 | aktual.: 22.02.2007 12:35
"Pożyteczna umiejętność trzymania języka za zębami cechuje nie wszystkich. Po tym, jak odnowiwszy Polskę, bracia Kaczyńscy opublikowali raport o służbach wojskowo-informacyjnych, z którego wynika, że przy poradzieckich prezydentach Wałęsie i Kwaśniewskim Rzeczpospolita znajdowała się całkowicie pod kloszem rosyjskich agentów, kontrolujących wszystko i wszystkich, Wałęsa nazwał prezydenta Kaczyńskiego durniem" - pisze Sokołow.
"Wniósł tym istotną korektę do swojego wcześniejszego stanowiska, któremu dał wyraz w końcu ubiegłego lata: "Dzięki Bogu, że są tacy ludzie, jak Kaczyńscy". Jeśli - rzecz jasna - Wałęsa nie miał na myśli podziękowania Bogu za zesłaną na Polskę z niebios karę" - dodaje felietonista "Izwiestii", gazety należącej do kontrolowanego przez Kreml koncernu gazowego Gazprom.
Sokołow zauważa dalej, że "stronnicy urzędującego prezydenta nie stracili głowy i natychmiast zwrócili się do prokuratury z doniesieniem "o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - publicznego znieważenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego". "Choć znieważającemu grozi do trzech lat pozbawienia wolności, ten upiera się przy swojej opinii - taki już nieposkromiony charakter ma gdański elektryk" - wskazuje rosyjski autor.
Według niego, "Wałęsa prowadzi niebezpieczną grę - jeśli będzie trwać w uporze, jego czyn może zostać przekwalifikowany na publiczne zdradzenie tajemnicy państwowej, za co grozi już zupełnie inna kara".
"Wszelako dla elektryka to nie pierwszyzna; był już internowany w 1981 roku. W wyniku nowego czynu może dodatkowo rozsławić Polskę, zostając dwukrotnym laureatem Pokojowej Nagrody Nobla" - konkluduje felietonista.
Jerzy Malczyk