Niepokorni u papieża
Gromem z jasnego nieba były dla włoskich watykanistów spotkania Benedykta XVI z osobami stojącymi w jawnej sprzeczności z nauczaniem papieskim bądź decyzjami Stolicy Apostolskiej.
Dziennikarze ukuli sobie niezwykle krzywdzący dla Papieża obraz pancernego kardynała i jego „rozkuwanie” jest im wyjątkowo nie na rękę. Mimo że po konklawe mówiono, że znamy kard. Josepha Ratzingera jako prefekta Kongragacji Nauki Wiary, ale nie znamy jako papieża, powstała obawa, że będzie to pontyfikat nieprzyjazny wobec niekatolików i ludzi słabej wiary. Zarazem surowy dla tych, którzy nazbyt swobodnie obchodzą się z doktryną Kościoła. Nie minęło pół roku, a Papież spotkał się z przełożonym schizmatyckiego Bractwa św. Piusa X, bp. Bernardem Fellayem, niewierzącą kontrowersyjną pisarką Orianą Fallaci oraz kościelnym dysydentem ks. Hansem Küngiem.
Miłe spotkanie
O kulisach spotkań wiemy niewiele. To, że w ogóle zaczęto o nich mówić, zawdzięczamy samym zainteresowanym. Papież chciał bowiem rozmawiać bez zbędnej reklamy i rozdmuchiwania spekulacji na temat potencjalnych „owoców” jego spotkań z niepokornymi. Każdy z trzech rozmówców poprosił o spotkanie listownie, każdy wyszedł z niego zachwycony otwartością Benedykta XVI i mówił o „wielkich nadziejach na przyszłość”. Oficjalne komunikaty były niezwykle lakoniczne. Rzecznik Watykanu po spotkaniu Papieża z przywódcą lefebrystów poinformował, że rozmowa przebiegła „w atmosferze miłości do Kościoła” i „pragnienia osiągnięcia pełnej jedności”. Kilka tygodni później bp Fellay wyraził nadzieję, że trwające spotkanie synodalne „zreformuje liturgię”, co w języku lefebrystów oznacza odejście od reform Soboru Watykańskiego II. Widać więc, że choć było to „miłe spotkanie z papieżem”, to raczej bez żadnego praktycznego rezultatu.
Zbuntowana Oriana
Drugą niepokorną rozmówczynią Benedykta XVI była Oriana Fallaci. Zaczęto nawet mówić, że przeprowadziła z nim ekskluzywny wywiad, co sama zainteresowana zdementowała. Miała postawić Papieżowi pytanie: „Naprawdę wierzy Wasza Świątobliwość, że muzułmanie zgodzą się na dialog z chrześcijaństwem, z innymi religiami, czy ateistami jak ja? Że mogą się zmienić, poprawić, przestać podkładać bomby?”. Po spotkaniu powiedziała, że Papież podziela jej poglądy. W pewnej mierze można się z nią zgodzić. Benedykt XVI wciąż apeluje do wierzących o konkretne świadectwo wiary, a do niewierzących, „by postępowali tak, jak gdyby Bóg istniał”. W tych spotkaniach ważne jest także to, że Papież nie zamyka swych drzwi i prowadzi dialog z tymi, którzy chcą z nim rozmawiać.
Czekał 25 lat
Światowe media wiele uwagi poświęciły wizycie Hansa Künga u Benedykta XVI. Postarał się o to sam gość Papieża, przeciwstawiając w udzielanych wywiadach „otwartość Benedykta XVI zamknięciu Jana Pawła II”. Powiedział on nawet, że na rozmowę z Papieżem czekał aż 25 lat, i że „wszelkie wysyłane do Watykanu sygnały o woli rozpoczęcia dialogu spotykały się zawsze z milczeniem polskiego papieża”. Nic bardziej fałszywego. Jan Paweł II pisał na początku swego pontyfikatu do Künga wielokrotnie, ale ten uważał go za „niegodnego rozmówcę”. W czasie kilkugodzinnego spotkania w Castel Gandolfo nie rozmawiano o dzielących obu wybitnych teologów różnicach doktrynalnych, ale o etyce światowej i dialogu nauk przyrodniczych z wiarą chrześcijańską.
Moim zdaniem
Ks. Tomasz Jaklewicz
Do kard. Ratzingera podczas wieloletniej pracy w Kongregacji Nauki Wiary przylgnęła etykieta konserwatysty. Jego biografia, pióra amerykańskiego watykanisty Johna Allena, kreśli wizerunek Wielkiego Inkwizytora, który zdradził reformatorskie idee Soboru Watykańskiego II, a w ogóle to od dziecka zdradzał tendencje autorytarne. Teolog Hans Küng na wieść o wyniku ostatniego konklawe zawyrokował: „Wielkie rozczarowanie dla tych, którzy mieli nadzieję na papieża reformatora i duszpasterza”. Dodał jednak: „Musimy poczekać i zobaczymy”. Pięć miesięcy nowego pontyfikatu zaskoczyło pewnie najbardziej tych, którzy widzieli w kard. Ratzingerze ostoję ciasnego kościelnego konserwatyzmu. Papież nie unika trudnych spotkań. Daje wyraźny sygnał, że jest gotowy do rozmowy z każdym człowiekiem dobrej woli. Spotkania z Hansem Küngiem oraz przewodzącym lefebrystom biskupem Bernardem Fellayem odbyły się w krótkim odstępie czasu. To chyba nie przypadek. Obaj duchowni są symbolami dwóch przeciwstawnych trendów. Obaj są krytycznie
nastawieni do Watykanu, ale każdy z innego powodu. Pierwszy krytykował papieża Jana Pawła II za zbytni konserwatyzm, za autorytarne sprawowanie władzy, za brak otwartości na problemy współczesnego świata. Lefebryści mieli za złe Papieżowi coś dokładnie przeciwnego – że jest zbyt postępowy, że zdradza tradycję Kościoła, idąc na zbyt daleki kompromis ze współczesnym światem. Papież wykonał gest dobrej woli w jedną i w drugą stronę. Być może chciał pokazać, że nie jest ani konserwatystą, ani postępowcem. Do posługi Piotra należy budowanie jedności oraz wskazywanie drogi Kościołowi. Takiej, która łączy wierność Tradycji z otwartością na świat.
Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego