Niepokój w Mołdawii. Amerykański wywiad przestrzega przed Putinem
Jak wynika z ustaleń amerykańskiego wywiadu, Władimir Putin ma nowy plan dotyczący wojny w Ukrainie. Chce przenieść walki poza Donbas, do Naddniestrza. Tym samym ponownie realne staje się ogłoszenie niepodległości tej separatystycznej "republiki" na terytorium Mołdawii. - Na Naddniestrze patrzy się, jak na punkt zapalny - mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Horbowski, kierownik Przedstawicielstwa Fundacji Solidarności Międzynarodowej w Mołdawii.
10.05.2022 | aktual.: 11.05.2022 11:09
Informację o możliwej zmianie strategii Rosji przekazała Avril Haines, dyrektor Wywiadu Narodowego w gabinecie Joego Bidena, cytowana przez agencję AFP.
Według Haines, która nadzoruje wszystkie 17 służb wywiadowczych USA, krótkoterminowym celem Rosji jest okrążenie sił ukraińskich w Donbasie, utrzymanie "mostu lądowego", czyli terytorium łączącego Donbas z Krymem, utrzymanie Chersonia, a także utworzenie podobnego "mostu" łączącego Krym z Naddniestrzem w Mołdawii.
W separatystycznej republice Naddniestrza, której nie uznaje społeczność międzynarodowa, stacjonuje ok. 1000 rosyjskich żołnierzy. O planie inwazji w tamtym rejonie informowały już wcześniej ukraińskie służby. Jak przekazywano, Rosja ma już szczegółowo opracowany scenariusz przetransportowania swoich żołnierzy do Naddniestrza. Przy okazji desantu Władimir Putin mógłby ogłosić niepodległość tej zbuntowanej prowincji Mołdawii.
Oznaczałoby to otwarcie kolejnego frontu walk w Ukrainie, a zachodni odcinek ukraińskiego wybrzeża z miastami Odessa i Mikołajów znalazłby się w kleszczach. Rosjanie z pewnością próbowaliby utworzyć połączenie lądowe pomiędzy Naddniestrzem, a okupowanym obwodem chersońskim i Półwyspem Krymskim.
Według ukraińskiego kontrwywiadu, agresja na Mołdawię i uznanie niepodległości Naddniestrza miały nastąpić 9 maja, w Dniu Zwycięstwa w Rosji. Tak się jednak nie stało. Zdaniem amerykańskich służb, nie zmienia to planów wobec Naddniestrza i realnej groźby skierowanej do Mołdawii. "Putin przygotowuje się na długą kampanię w Ukrainie i nie zrezygnował ze swoich głównych celów wojennych, tzn. całkowitego podporządkowania sobie Ukrainy" - twierdzi Avril Haines z administracji Joe Bidena.
Czy w kontekście nowych informacji przekazywanych przez amerykańskich urzędników Mołdawia może się obawiać najgorszego? Przypomnijmy, że w ostatnich dniach prezydent Mołdawii Maia Sandu oficjalnie przyznała, że jej kraj nie ma armii gotowej do ewentualnej walki z Rosjanami. Pytany przez Wirtualną Polskę Tomasz Horbowski, szef Przedstawicielstwa Fundacji Solidarności Międzynarodowej w Mołdawii potwierdza, że napięcie w tamtym rejonie od wybuchu wojny nie zniknęło nawet na moment.
- Powiedziałbym, że cały czas panuje tutaj pewnego rodzaju niepokój, który jest wyczuwalny. Mocniejsze obawy pojawiły się po wybuchu wojny w Ukrainie. I może nawet bardziej dały się wyraźnie odczuć. Inna sprawa, że będąc w takim, geopolitycznym położeniu, przyzwyczailiśmy się do życia, w którym niepewność odgrywa dużą rolę. Mołdawia dzisiaj – ze względu na swoje położenie - jest przestrzenią niestabilności - mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Horbowski.
I jak dodaje, obawy są widoczne zarówno na poziomie przedstawicieli państwowych władz i mołdawskiego społeczeństwa. - Widać to było na przykładzie prostych, życiowych wyborów: ktoś podjął decyzję, żeby wyjechać; ktoś inny, żeby nie kupić mieszkania. Jeszcze inny, żeby nie inwestować pieniędzy - mówi Horbowski, który mieszka na stałe w Mołdawii od kilku lat.
- W Naddniestrzu wprowadzono wówczas czerwony alert terrorystyczny, a sporo osób faktycznie zaczęło wyjeżdżać. My, jako Fundacja, prowadzimy z ukraińską diasporą Centrum Wsparcia Uchodźców. I widzieliśmy, że nagle do naszego Centrum, zaczęli przyjeżdżać Ukraińcy, którzy do tej pory schronienie przed wojną znaleźli w Naddniestrzu. Mieszkańcy tej republiki, mimo iż mieli tam swoje domy, pracę i bliskich – chcieli wyjechać. Nie chcieli się zgadzać na narrację, którą próbuje się im narzucić rosyjskimi prowokacjami. A te odegrały swoją negatywną rolę. Zasiały strach wśród mołdawskiego społeczeństwa i wprowadziły atmosferę niepewności - mówi nam Tomasz Horbowski.
I jak podkreśla, Mołdawii nie stać na armię, więc środki budżetowe woli przeznaczać na rozwój gospodarki. - Po wybuchu wojny w Ukrainie widać jednak mobilizację wśród mieszkańców tego kraju. Coś drgnęło w tym obszarze, w szczególności w lokalnych społecznościach. Widziałem, jak jeden z wójtów informował mieszkańców gminy, że na okolicznym poligonie przeprowadzane będą ćwiczenia. Tego do tej pory nie było - mówi nasz rozmówca.
Horbowski zwraca uwagę, że w społeczeństwie mołdawskim nadal jest silny pierwiastek prorosyjski. - Mołdawianie są podzieleni. Pamiętam sondaż z połowy marca, którego wyniki dla mnie były osobiście bardzo smutne. 40 proc. określało jasno Rosję jako agresora, ale 20 proc. Ukrainę, a kolejne 40 procent odmówiło odpowiedzi bądź przyznało, że nie ma ten temat żadnego zdania. Potencjał destabilizacyjny w mołdawskim społeczeństwie nadal jest silny. Trzeba też pamiętać, że wojna dotkliwie odbija się na Mołdawskiej ekonomii. Mołdawia jest jednym z najbiedniejszych krajów w Europie. Według prognoz inflacja w 2022 roku wyniesie tam ponad 20 procent. Skutki ekonomiczne wojny są bardzo odczuwalne, co przekłada się na nastroje społeczne - mówi Horbowski.
Pytany przez nas o realizację scenariusza otwarcia przez Putina nowego frontu w Naddniestrzu i zagrożeniu dla Mołdawii mówi:
- Mołdawia ma w swojej konstytucji zapisaną neutralność, która miała gwarantować jej bezpieczeństwo. Nikt nie ma wątpliwości, że to, co się dzieje obecnie w Ukrainie jest wojną wywołaną przez Putina, a nie żadną "operacją specjalną". Mieszkam tu od kilku lat. I przez ten czas zarówno w Mołdawii, jak i w Naddniestrzu znalazły się osoby, które miały wobec siebie odmienne - często skrajne - stanowiska. Natomiast, patrząc szerzej, to nie ma wrogości, jest współpraca i otwartość. Oczywiście, że na Naddniestrze patrzy się też jako na punkt zapalny, który Putin będzie mógł wykorzystać. I na to, że mieszkańcy – mimo dobrych relacji między sobą – nie będą mieli nic do powiedzenia - puentuje Horbowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski