Niepełnosprawna twierdziła, że fundacja wyrzuciła ją za poparcie Andrzeja Dudy. Wyjaśniamy
Tuż przed ciszą wyborczą niepełnosprawna Anna Derewienko przekonywała, że została wyrzucona z fundacji przez radną PO, ponieważ poparła Andrzeja Dudę. Wsparcie obiecał jej prezydent, który osobiście do niej zadzwonił. Dotarliśmy do nowych faktów, które stawiają sprawę w zupełnie innym świetle.
17.07.2020 | aktual.: 17.07.2020 13:06
To był jeden z ważniejszych momentów kampanii wyborczej. Bomba wybuchła w czwartek, kilkadziesiąt godzin przed ciszą wyborczą. Niepełnosprawna Anna Derewienko z Bydgoszczy była cytowana przez niemal wszystkie media. "Radna PO usunęła mnie z fundacji, bo poparłam Andrzeja Dudę" – twierdziła w wypowiedziach dla prasy. Po licznych publikacjach osobiście zadzwonił do niej walczący o reelekcję prezydent Andrzej Duda. Prezes spółki Orlen napisał na Twitterze, że Fundacja ORLEN zakupi jej nowoczesny wózek i udzieli wszelkiego wsparcia.
- Brak słów. Jeśli ktoś prześladuje z powodów politycznych, to jest koszmarne zachowanie, niedopuszczalne – mówił na finiszu kampanii wyborczej Andrzej Duda. Dodał również, że za wyrzuceniem Anny Derewienko z fundacji miała stać radna PO z Bydgoszczy.
2 lipca fundacja Dum Spiro Spero rozwiązała porozumienie z Anną Derewienko w sprawie udzielanego wsparcia. – Byłam zaskoczona. Nie miałam pojęcia, dlaczego to zrobiono i pomyślałam, że na pewno chodzi o to, że poparłam Andrzeja Dudę – mówi nam Anna Derewienko. Podkreśla, że były to jedynie jej przypuszczenia. Co ciekawe, w jesiennych wyborach parlamentarnych popierała kandydata PO i komplementowała Barbarę Nowacką.
Niepełnosprawna kobieta twierdziła w mediach, że szefową fundacji jest radna PO. - To nie jest prawda, nie należę do tej partii od pięciu czy sześciu lat – mówi nam Katarzyna Zwierzchowska, prezes Fundacji Dum Spiro Spero. Dlaczego porozumienie z Anną Derewienko zostało rozwiązane na początku lipca? – Otrzymaliśmy pismo od jednego z naszych sponsorów, że w związku z zachowaniem Anny Derewienko wycofuje się ze wsparcia – mówi nam Katarzyna Zwierzchowska.
Właściciel bydgoskiej firmy Proxymedia Films pisze w oświadczeniu, że osoby związane z jego firmą zaprzestają przekazywania 1 proc. na rzecz fundacji. "Nasza decyzja jest spowodowana skandalicznym zachowaniem jednej z państwa podopiecznych – Ani Derewienko. Nasza firma oraz jeden z właścicieli jest notorycznie szkalowany przez Anię za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ofiarą wpisów jest szeroka grupa osób, w tym małoletnie dzieci" – pisze w oświadczeniu Michał Grzelak.
Sprawa ma podtekst osobisty. Jak udało nam się ustalić, Anna Derewienko była wieloletnią partnerką brata Michała Grzelaka. Po rozstaniu zamieszczała w internecie atakujące byłego partnera i jego rodzinę wpisy. – Tak, to prawda. Byliśmy razem. Czy szkalowaniem można nazwać przesyłanie mu naszych wspólnych zdjęć? Kontaktowałam się też z tymi dziećmi, one już nie są wcale małoletnie, ale na pewno nie wypełnia to znamion stalkingu, o jakim mowa w przepisach – mówi nam Anna Derewienko. Przyznaje także, że na swoim profilu na Facebooku pisała, że ma żal do swojego byłego partnera i jego rodziny.
Były partner Anny Derewienko i jego rodzina zawiadomili policję. Jak przekazali w oświadczeniu, "złożyliśmy w tej sprawie zawiadomienie na policję wraz z szerokim materiałem dowodowym i toczy się obecnie postępowanie karne z art. 190a Kk (stalking – przyp.aut.)". Anna Derewienko potwierdza, że toczy się takie postępowanie, ale odrzuca zarzuty.
Gdy otrzymaliśmy oświadczenie pana Grzelaka, zebrał się zarząd fundacji. Już wcześniej docierały do nas niepokojące informacje na temat pani Derewienko. Uznaliśmy, że szkodzi podopiecznym naszej fundacji, ponieważ oni także stracili wsparcie finansowe i postanowiliśmy rozwiązać zgodnie z prawem zwartej z nią porozumienie – mówi nam Katarzyna Zwierzchowska.
Fundacja domaga się przeprosin od Anny Derewienko, ale także od mediów, które cytowały jej wypowiedzi. – Przygotowujemy także list do pana prezydenta Andrzeja Dudy, który po kłamstwach pani Anny sam do niej zadzwonił. Mam nadzieję, że wszyscy wreszcie zobaczą, że padli ofiarą oszustwa pani Ani. Traktujemy to jako ostateczność, ale jeśli ona nas nie przeprosi, wystąpimy do sądu – zapowiada prezes Fundacji Dum Spiro Spero.