Nieoficjalnie: Mirosław Karapyta miał stanąć przed komisją ds. Amber Gold
Były marszałek województwa podkarpackiego Mirosław Karapyta, oskarżony m.in. o korupcję, płatną protekcję i przestępstwa na tle seksualnym – skazany na 4 lata więzienia – miał zostać w przyszłym tygodniu przesłuchany przez komisję śledczą ds. afery Amber Gold. On sam w rozmowie z WP nie zaprzecza.
Według informacji Wirtualnej Polski do przesłuchania jednak nie dojdzie – przynajmniej na razie.
Nasze źródła twierdzą, że Karapyta – za pośrednictwem lekarzy – wysłał do sekretariatu komisji ds. Amber Gold zwolnienie ze szpitala.
Zwolnienie – jak słyszymy – obejmuje okres do 15 marca włącznie.
Gdy dzwonimy do Karapyty i pytamy o te informacje oraz o to, czy został wezwany przez komisję, były marszałek najpierw chwilę się zastanawia, a potem ucina: – Nie mam ochoty na ten temat rozmawiać.
Nie chce również podać nam kontaktu do swojego pełnomocnika.
CZYTAJ TEŻ: Mirosław Karapyta skazany na 4 lata więzienia
Baron skazany
Sąd miesiąc temu skazał Karapytę – byłego barona PSL, wojewodę podkarpackiego i marszałka województwa – na cztery lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Miał zarzuty o korupcję, płatną protekcję i dwukrotne usiłowanie gwałtu. Zarzuty obejmowały okres 1999-2013.
Według oskarżyciela Mirosław Karapyta nadużył stanowiska do celów prywatnych, przyjmował korzyści majątkowe i osobiste, powoływał się na wpływy oraz pośredniczył w załatwianiu spraw. Z reguły finansowych, w jednostkach samorządowych, które mu podlegały. W akcie oskarżenia wyliczono, że przyjął kilkadziesiąt tysięcy złotych jako łapówki.
Wśród zarzucanych mu czynów są też dwukrotne gwałty i napastowanie urzędniczki. Mirosław Karapyta miał doprowadzić przemocą do "obcowania płciowego i dokonania innych czynności seksualnych”, a także "powoływać się na wpływy” w zamian za seks. Podległą mu urzędniczkę miał przed laty dwa razy zmuszać do seksu: raz w hotelu, drugi raz w miejscu pracy.
On sam po wyroku mówił dziennikarzom, że jest niewinny, zapowiadał apelację: – Od początku żyłem w poczucie niewinności i dalej tak jest. Ten wyrok jest dla mnie niesatysfakcjonujący, choć mówili, że grozi mi 12 lat więzienia, a jest 4. Zatem mamy jakiś postęp... Na pewno będę się odwoływał i walczył nadal – zapewniał.
Karapyta informatorem TVP?
Kwestia przesłuchania byłego peeselowskiego barona przed komisją ds. Amber Gold – wedle naszych nieoficjalnych informacji – miała zostać podjęta na niejawnym posiedzeniu. Miało odbyć się ono bez udziału mediów, a komisja wcześniej o nim nie informowała.
Skąd podejrzenia członków komisji ds. Amber Gold, że były marszałek województwa podkaparckiego ma jakiś związek z aferą Amber Gold, która swoje źródła ma w Trójmieście?
Trzeba cofnąć się o kilka miesięcy.
Jest początek listopada. Tajemniczy informator programu TVP "Alarm”, przed laty "wysoki rangą urzędnik publiczny", twierdzi w rozmowie z dziennikarzami – anonimowo – że były premier rzekomo "namawiał go do OLT Express”. Mężczyzna odmawia jednak podania swojej tożsamości. Twierdzi, że bałby się cokolwiek powiedzieć przed komisją śledczą, "znając Tuska i jego perfidną naturę”.
– Ja uważam, że za okresu Platformy było wielkie bagno, wielkie g...o. Tak jak bym mógł Kaczyńskiemu powiedzieć, jak mnie Tusk namawiał do OLT, do tych linii, pan premier... To wie pan, takie g...a są, że normalnie rzygać mi się chce i na Platformę, i na wszystko – mówił tajemniczy informator TVP.
Na pytanie, czy Tusk namawiał go osobiście, odpowiadał: "Nie tak, żeby był nachalny, czy coś, ale sugestia jest, nie?”.
CZYTAJ TEŻ: Donald Tusk przed komisją ds. Amber Gold
Autorzy programu kilkukrotnie pytali swojego informatora, czy nie chce o swoich spotkaniach z byłym premierem opowiedzieć otwarcie. Za każdym razem odmawiał, tłumacząc to strachem przed konfrontacją z Tuskiem.
– Jest to nowy materiał dla komisji, ja muszę się zastanowić, jak pozyskamy ten materiał, a przede wszystkim dane tego świadka i będziemy analizować, czy da się go wezwać przed komisję – w ten sposób do informacji przedstawionych w programie "Alarm” odnosiła się wtedy przewodnicząca komisji ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann.
Dopytywana, czy gdyby świadek potwierdził przed komisją, to, co powiedział TVP, Tusk zostanie ponownie wezwany przed komisję, Wassermann odpowiedziała: "Jeżeli świadek potwierdzi to przed komisją, jeżeli pozostały materiał to potwierdzi, myślę, że ponownie zostanie wezwany Donald Tusk, a być może nawet dojdzie do konfrontacji między tymi dwoma świadkami, bowiem wskazywałoby to na to, że Donald Tusk złożył przed komisją nieprawdziwe zeznania”.
Według naszej wiedzy potwierdzonej w kilku źródłach, za owego "informatora" programu "Alarm" – ważnego urzędnika państwowego – który obciążył Tuska, miał przez komisję ds. Amber Gold zostać uznany właśnie Mirosław Karapyta. Czy faktycznie jest tym informatorem? Nie wiadomo, ale komisja skłania się ku temu przekonaniu i zamierza się upewnić.
On sam nie chce z nami na ten temat rozmawiać.
CZYTAJ TEŻ: Kulisy przesłuchania Tuska ws. Amber Gold. Szef RE naradzał się z Giertychem w "pieczarze" Schetyny
Wciąż niewykluczone przesłuchanie byłego premiera
Czy były wojewoda i marszałek zostanie ostatecznie przesłuchany przez komisję ds. Amber Gold? Trudno dziś powiedzieć.
Wciąż nie wiadomo zatem, czy przed komisją ponownie stanie przewodniczący Rady Europejskiej. Nie jest to jednak wykluczone – mówią nasze źródła z komisji.
Komisja – choć jest już po kluczowych przesłuchaniach – pracuje nadal. Jej członkowie spotykają się na niejawnych posiedzeniach, zgłaszają wnioski dowodowe, zbierają informacje ze służb specjalnych, pracują z doradcami.
Przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann – ostatnio mało aktywna w mediach (to, jak słyszymy, jej świadoma decyzja, by na jakiś czas się wycofać) – pracuje nad raportem końcowym z prac komisji. Ten powinien zostać opublikowany w pierwszej połowie 2019 roku. Ewentualne kolejne przesłuchania mają nie powodować znaczących opóźnień.
– Z jednej strony raport końcowy, w takim zarysie, szkielecie istnieje, natomiast praca nad jego finalną wersją, która chcę by była doskonała, jest trudna i żmudna. Dotychczas komisja przesłuchała 150 świadków, a każdy z protokołów z tych przesłuchań liczy przeciętnie 200 stron, mam więc przed sobą ogrom pracy – mówiła na początku stycznia Małgorzata Wassermann.