Niemiecki polityk chwali sztandarowy projekt Antoniego Macierewicza. "To sensowny pomysł"
Polityk CDU Roderich Kiesewetter, ekspert ds. polityki zagranicznej i obronności, w rozmowie z Deutsche Welle ostrzega przed rosyjskimi próbami podzielenia Zachodu. Pochwala za to polski pomysł tworzenia obrony terytorialnej z udziałem ochotników, czyli sztandarowy projekt szefa MON Antoniego Macierewicza.
08.06.2016 | aktual.: 09.06.2016 11:10
Deutsche Welle: Bundeswehra uczestniczy w Polsce w wojskowych ćwiczeniach "Anakonda". Mimo że nie są to manewry NATO, to wiele krajów Sojuszu bierze w nich udział. Wielu obawia się, że to jedynie zaostrzy napięcie w relacjach z Rosją. Jak pan to ocenia?
Roderich Kiesewetter: - Napięć tych nie wywołało NATO ani UE. To Rosja zaanektowała Krym, postępuje niezgodnie z prawem międzynarodowym i destabilizuje wschodnią Ukrainę. Pozycja Niemiec to postawa wyciągniętej ręki, jednak pod warunkiem przestrzegania przez Rosję postanowień z Mińska. Niemcy mocno wstawiały się w ramach NATO za tym, by postępować zgodnie z Aktem NATO-Rosja i zorganizować ćwiczenia na poziomie batalionu, zatem na poziomie kilkuset żołnierzy, a nie na poziomie brygady czy dywizji (5-15 tys. żołnierzy). Z Niemiec w ćwiczeniach uczestniczy batalion liczący 400-600 osób. Poza tym - idąc z duchem odprężenia i dialogu - byliśmy przeciwni stacjonowaniu wojsk na stałe. A w rękach Rosji jest decyzja o zaprzestaniu polityki destabilizacji i fałszowaniu informacji w krajach Europy.
Czy NATO powinno, zgodnie z życzeniem Warszawy, wzmocnić swoją prezencję w Polsce i krajach bałtyckich?
- Ta obecność jest już faktem. Mamy Kwaterę Główną w Szczecinie, która jest prowadzona w sposób wzorowy i wciąż ulega rozbudowie. Po drugie, poprzez oddziały szybkiego reagowania NATO mamy system rotacyjny, który stabilizuje Polskę. Nie wykluczam, że będziemy musieli zastanowić się nad zwiększeniem aktywności, jeśli Rosja nadal będzie naruszać strefę powietrzną krajów bałtyckich. Jednak gdybyśmy teraz mieli zwiększyć prezencję NATO, byłoby to zbyt wiele.
Rosja zajęła Krym i wspiera rebeliantów we wschodniej Ukrainie. Zachód odpowiedział sankcjami. W ten sposób powstała wzajemna blokada. Może należałoby na nowo wystawić czujniki w kierunku Moskwy?
- Te czujniki są już wystawione. Na przykład NATO wystawiło je w związku z budową systemu obrony przeciwrakietowej - jesteśmy gotowi do współpracy z Rosją w tej dziedzinie, zresztą z niemieckiej inicjatywy. Poza tym ostatnio już dwukrotnie zebrała się Rada Rosja-NATO - to przełom od zamrożenia tych spotkań, do którego doszło w 2014 roku. Jest plan, by do kolejnego spotkania doszło jeszcze przed szczytem w Warszawie. Zatem na poziomie dyplomatycznym używane są wszelkie kanały i Rosja ma tego świadomość.
Czy nie jest zastanawiające, że Polska buduje system obrony terytorialnej w oparciu o ochotników, a niektórzy z nich uczestniczą w obecnych ćwiczeniach?
- Chodzi o bezpieczeństwo i o odpowiedzialność każdego kraju. Chciałbym, abyśmy także w Niemczech mogli stworzyć system szkoleń i byśmy uaktywniali naszych rezerwistów. W tym sensie nie uważam tworzenia w Polsce obrony terytorialnej w oparciu o ochotnicze oddziały za naganne, lecz za sensowny pomysł. To jednak sprawa Polski i nie narusza ona w żaden sposób współpracy w ramach NATO czy EU.
Polski rząd promuje wartości nacjonalistyczne, jest bardzo krytyczny wobec UE i wobec rządu w Berlinie. Czy czuje się pan komfortowo w sytuacji, gdy Bundeswehra uczestniczy w ćwiczeniach na terytorium Polski?
- Obserwujemy wzrost tendencji nacjonalistycznych w wielu krajach NATO i UE, jak również wzrost niepewności spowodowany przez rosyjską politykę, w szczególności poprzez jej działania na Bliskim Wschodzie. Nie przyczynia się to do spadku liczby uciekinierów. Głównym celem Rosji jest zniszczenie europejskiej solidarności. I naszym zadaniem musi być podtrzymywanie tej solidarności. Jeśli nam się to uda, to i Polska skoryguje swoją drogę w kierunku radykalizacji.
Rozmawiał Christoph Hasselbach, tłum. Monika Sieradzka, Deutsche Welle