Niemiecka prasa rozczarowana przemówieniem Baracka Obamy w Berlinie
Po wizycie prezydenta USA Baracka Obamy w Berlinie w niemieckiej prasie dominuje rozczarowanie jego wystąpieniem pod Bramą Brandenburską. Autorzy komentarzy krytykują brak konkretów i wskazują na rosnącą obcość między Ameryką a Europą.
"Sueddeutsche Zeitung" porównuje przemówienie Obamy w Berlinie z jego wystąpieniem w Pradze w 2009 roku, gdzie zapowiedział świat wolny od broni atomowej. "W Pradze przemawiał Obama - wizjoner, w Berlinie Obama - ekspert od spraw kontroli zbrojeń" - zauważa komentator największej opiniotwórczej niemieckiej gazety.
Jego zdaniem berlińskie przemówienie Obamy nie przejdzie do historii, gdyż było "zbyt bezbarwne". Po jego idealizmie, widocznym na początku urzędowania, nie zostało niemal nic - ani w jego przemówieniach, ani w jego praktycznej polityce. "Obama jest dziś najbardziej pozbawionym sentymentów pragmatycznym politykiem, jaki rządził USA w minionych czasach" - ocenia "SZ".
Zdaniem gazety polityka zagraniczna Obamy wyprana jest całkowicie z emocji. "Prezydent kieruje się czystym pragmatyzmem i interesami" - czytamy w komentarzu. Fakt, że umowa o wolnym handlu ma być spoiwem łączącym Amerykę i Europę, doskonale pasuje do osobowości Obamy i tak samo trzeźwo myślącej kanclerz Angeli Merkel. "Chodzi o modyfikowaną genetycznie kukurydzę i standardy przemysłowe, a także nowe miejsca pracy, a nie o uczucia" - stwierdza w konkluzji komentator "Sueddeutsche Zeitung".
Niemcy tracą cierpliwość
Zdaniem "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Niemcy są rozczarowani amerykańską polityką. "To rozczarowanie nie jest aż tak wielkie, by Niemcy wyrzucili Obamę ze swojego serca. Jest ciągle jeszcze 'ich' prezydentem i idolem, nawet gdy w przypadku bulwersującej obecnie inwigilacji w internecie nie dostrzega problemu i uważa, że ochrona danych jest przestrzegana."
O "płytkim przemówieniu", które było "nostalgią za przeszłością" pisze "Die Welt". Komentator podkreśla, że w przeciwieństwie do wcześniejszych wizyt prezydentów USA, jak chociażby wizyty Johna F. Kennedy'ego w 1963 roku, wizyta Obamy nie poruszyła Niemców - "ani w negatywnym, ani w pozytywnym znaczeniu". "Ameryka stała nam się bardziej obca, ale i Europa jest dla Ameryki bardziej obca niż dawniej" - stwierdza komentator "Die Welt".
"Berliner Zeitung" wytyka Obamie, że "mówił o wielu rzeczach, by nie powiedzieć o niczym". Jak podkreśla komentator, w przemówieniu prezydenta USA nie było ani jednego tematu, któremu poświęciłby więcej niż "cztery do pięciu krótkich zdań". Obama przemawiał jak polityk, któremu powiedziano, jakie tematy musi poruszyć i jak ma to zrobić - krytykuje "Berliner Zeitung". Dodaje, że w wystąpieniu nie było ani jednego miejsca, o którym można by powiedzieć "tak, o to mu chodzi".
"Ogromna przepaść" między deklaracjami a realizacją
Wychodząca we Frankfurcie nad Odrą "Maerkische Oder-Zeitung" pisze, że w czasach zimnej wojny rozbrojeniowe propozycje Obamy byłyby sensacją, lecz dziś "wywołują jedynie wzruszenie ramion". Atomowe arsenały Ameryki i Rosji stanowią obecnie najmniejsze zagrożenie dla globalnego pokoju. "Świat zmienił się, nie jest już podzielony na dwa bloki, a liczba krajów uczestniczących w grze, które trzeba uwzględnić, wzrosła" - czytamy. "To było sympatyczne wystąpienie. Chwila normalności, co w tym miejscu (przy Bramie Brandenburskiej) nie jest pozbawione symbolicznego znaczenia" - podsumowuje komentator "MOZ".
Jak pisze "Muenchner Merkur" z Monachium, Obama ciągle jeszcze fascynuje, chociaż podziw dla tego "najbardziej charyzmatycznego polityka Ameryki" ustąpił, i to po obu stronach Atlantyku, bardziej trzeźwemu spojrzeniu. Tylko ludzie kierujący się złymi intencjami mogą odmówić Obamie ambicji dążenia do wielkich celów i wizjonerskiej siły, jednak nawet jego najbardziej wytrwali fani zdążyli przekonać się, że pomiędzy deklaracjami a ich realizacją istnieje "ogromna przepaść". Po wizycie prezydenta pozostało wrażenie "przyjacielskiego spotkania dalekich członków rodziny, którzy na jakiś czas stracili się z oczu". "Podczas spotkania serdecznie padli sobie w ramiona; oczekiwanie czegoś więcej byłoby chyba zbyt wygórowane" - czytamy w "Muenchner Merkur".