Niemiecka prasa o zabójstwie Djindjicia
Niemiecka prasa niepokoi się, po dokonanym w środę przez nieznanych sprawców mordzie na premierze Serbii Zoranie Djindjiciu, o przyszłość kraju, obawiając się negatywnego wpływu zamachu na cały rejon Bałkanów.
"Gwałtowna śmierć przed własną siedzibą jest dowodem na to, że Djindjić nie osiągnął swego celu - politycznej, gospodarczej i moralnej konsolidacji Serbii. Zamordowanie premiera nie jest czynem zwariowanego samotnika, lecz - jak należy przyjąć na podstawie wszelkich przesłanek - jest symptomatyczne dla stanu kraju" - oświadczył w czwartek komentator dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Djindjić pozostawia państwo nienadające się jak na razie do rządzenia. Utworzony sztucznie z zewnątrz związek z Czarnogórą nie przeszedł jeszcze próby, status Kosowa jest niejasny, dotychczasowa większość rządowa jest prawdopodobnie personalnie i arytmetycznie niezdolna do rządzenia, nawet jeśli początkowy szok pozwoli początkowo utrzymać koalicję" - ocenia "FAZ".
Zasadniczym problemem Serbii jest - zdaniem "FAZ" - nierozwiązana kwestia jedności serbskiego narodu oraz serbskiego państwa. "Mord na Djindjiciu jest tylko najnowszym epizodem w długiej historii" - konkluduje autor komentarza.
"Sueddeutsche Zeitung" napisał: "Djindjić wprawił w ruch wiele spraw, lecz niewiele mógł doprowadzić do końca. Jego marzenia zostały gwałtownie przerwane, a tym samym także marzenie o tym, że czas zawirowań w Serbii i na Bałkanach ostatecznie zakończył się. Dla Europy jest to sytuacja niebezpieczna - dla Serbii mord na Djindjiciu jest katastrofą".
"Die Welt" zauważa natomiast: "To polityczne morderstwo ma wpływ daleko wykraczający poza granice krajów sąsiadujących z Serbią. Ten polityczny mord musi przypomnieć Europejczykom i Amerykanom, że niezależnie od tego co ich dzieli, na Bałkanach muszą działać wspólnie, albo poniosą porażkę. Wielkie sukcesy Europejczyków w odbudowie (Bałkanów) narażone są na szwank, jeżeli dawne demony rozpoczną ponownie swój taniec".
"Maerkische Oderzeitung" pisze: "Djindjić pozostawił bez wątpienia próżnię władzy. Ogłoszenie stanu wyjątkowego jest dowodem na to, że system państwa stoi na chwiejnych podstawach. Ekstremiści i nacjonaliści będą chcieli skorzystać z okazji do policzenia się z prozachodnimi siłami. Kontrowersyjny premier miał wielu wrogów. Wbrew woli swego dawnego towarzysza Kosztunicy wydał Slobodana Miloszevica Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu w Hadze. Z tego powodu nacjonaliści pogardzali nim. W armii oraz w tajnej policji uchodził za zdrajcę wielkoserbskiej sprawy. Społeczeństwo nie mówiło o nim dobrze. Zapowiadane reformy utknęły w miejscu".
"Frankfurter Rundschau" komentuje: "Morderczy zamach na serbskiego premiera cofnął wysiłki o stabilizację w sercu dawniej Jugosławii do punktu wyjścia. Djindjić, mieniący się wieloma odcieniami nacjonalista, stanął po stronie nowego demokratycznego systemu. Nigdy nie miał wiernych towarzyszy. Odziedziczył strukturalną słabość serbskiego, postjugosłowiańskiego społeczeństwa. W czasach Miloszevica - byłego komunisty, który stał się zagorzałym nacjonalistą i prowadził swoje intrygi za pomocą formalnie istniejących demokratycznych instytucji - społeczeństwo uległo zatomizowaniu i emocjonalnej radykalizacji pod wpływem - przede wszystkim -radykalno-prawicowych demagogów. W społecznym upale dojrzewają sprawcy przemocy". (mk)