Niemiecka prasa o Kołakowskim: Mistrz zwątpienia
Jako "mistrza zwątpienia" i diagnostyka każdej najmniejszej rysy w marksistowskim betonie opisuje w poniedziałek niemiecka prasa zmarłego polskiego filozofa Leszka Kołakowskiego.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" przypomina, że w 1970 roku filozof Juergen Habermas zaproponował kandydaturę Kołakowskiego na współpracownika Uniwersytetu we Frankfurcie nad Menem w miejsce zmarłego rok wcześniej Theodora Adorno. Jednak jego powołaniu zapobiegli lewicowi studenci, przeczuwając "kontrabandę rewizjonizmu".
"W rzeczywistości po stalinistycznych początkach w powojennej Polsce Leszek Kołakowski dał się potem poznać jako diagnostyk każdej cienkiej rysy pomiędzy etycznymi wymogami a historyczno-teoretycznymi założeniami w betonie marksistowskiej filozofii. Rysy te stały się później większe i w końcu spowodowały runięcie całego domu" - pisze "FAZ".
Dziennik przypomina też wystąpienie Kołakowskiego we wschodnim Berlinie w 1956 roku na temat "Problemu wolności w świetle naukowego socjalizmu".
"Okazało się wówczas, że jego początkowe zaufanie w moc świeckiej obietnicy zbawienia znikło. Skonsternowane audytorium musiało przysłuchiwać się temu, że także w dokończonym komunizmie, w bezklasowym społeczeństwie, w którym każdy dostaje dobra według swych potrzeb, będą obecne otwarte moralne pytania, na które zbiorowa mądrość nie będzie w stanie odpowiedzieć. Wtedy wyszło szydło z worka" - opisuje gazeta.
Z kolei dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ocenia w felietonie, że Leszek Kołakowski pozostał "filozofującym w orszaku Sokratesa, którego podwójna świadomość zawierała także samokrytyczną wiedzę, że nic nie wie".
"Do ostatnich lat swego życia, kiedy zajmował się tylko minitraktatami i maksitematami, nie zdjął on całkiem maski błazna. Ostra igła ironii była mu bliższa niż kapłańska koloratka katechizmu, która powinna prowadzić ludzi przez życie. Możemy mieć nadzieję, że również w chwili jego śmierci nie zostawiła go na lodzie" - pisze "SZ".
Dziennik "Die Welt" nazywa zaś zmarłego w piątek filozofa "mistrzem zwątpienia". Ocenia, że nikt nie przyczynił się w równie dużym stopniu jak on do pozbawienia legitymacji ideologii marksizmu-leninizmu.
"Kołakowski był intelektualistą o wielkim politycznym oddziaływaniu, ale nie przeceniał on skali intelektualnej skuteczności. Był świadomy, że komunistyczny "kościół" może zostać zniszczony tylko przez heretyków, a nie innowierców. Bez heretyków, takich jak Nikita Chruszczow, który w 1956 roku na XX zjeździe KPZR piętnował zbrodnie Stalina, bez Michaiła Gorbaczowa, który wezwał do pierestrojki i głasnosti, intelektualny sprzeciw byłby skazany na klęskę. Czasem partyjni sekretarze byli ważniejsi niż filozofowie" - dodaje "Die Welt".