Niemiecka prasa: niebezpieczny bojkot sunnitów
Niemieckie gazety interpretują wysoką
frekwencję w irackich wyborach jako wyraz sprzeciwu wobec
terroryzmu, ale wskazują równocześnie na bojkot ze strony sunnitów
utrudniający proces normalizacji Iraku.
31.01.2005 | aktual.: 31.01.2005 10:35
Zaskakująco wysoka frekwencja, obserwowana w wielu częściach kraju, jest "wyrazem sprzeciwu wobec terrorystów, którzy chcieli zakłócić przebieg wyborów" - pisze "Berliner Zeitung".
"Jest ona równocześnie wyrazem wielkich nadziei na zmiany. Udział w głosowaniu wydawał się Irakijczykom w tej sytuacji jedynym rozsądnym rozwiązaniem" - uważa gazeta.
Jej zdaniem, wyborcy będą teraz dokładnie obserwować działania deputowanych. "Wyborcy chcą, aby ich odwaga i ryzykowanie życiem zostało nagrodzone bezpieczeństwem i pracą i nie poszło na marne" - napisał "Berliner Zeitung".
"Sueddeutsche Zeitung" ocenił, że wybory "budzą co prawdą nadzieję, nie są jednak punktem zwrotnym w historii Iraku". "Wybory nie dadzą Irakijczykom chleba, ani też nie zapewnią im bezpieczeństwa" - uważa komentator. Wysoka frekwencja jest - jego zdaniem - dowodem na to, że Irakijczycy pragną stać się "z uciskanych podwładnych - obywatelami".
Wybory pokazały równocześnie, gdzie przebiega granica irackiej demokracji. "Wygrali szyici, którzy obecnie mogą przekuć swoją liczebną większość we władzę oraz Kurdowie, którzy bez daleko idącej autonomii nie mają przyszłości" - czytamy.
Zdaniem "SZ", sukcesu niedzielnych wyborów nie można mierzyć frekwencją. Decydujące jest to, czy Irakijczycy zbliżą się do siebie, czy też istniejące podziały się pogłębią. Gazeta zwraca uwagę na puste lokale wyborcze w Faludży, Ramadi czy Samarze: "Sunnici w centrum kraju odmówili udziału w wyborach".
"Po tych wyborach Irak będzie miał rząd dysponujący demokratycznym mandatem, lecz nie będzie miał reprezentatywnego kierownictwa. Taka sytuacja otwiera ekstremistom nowe pole do ataków" - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" także podkreśla, że w miastach sunnickiego trójkąta frekwencja byłą bardzo niska. "W takich miastach jak Faludża, Ramadi czy Samarra lokale wyborcze były godzinami puste" - pisze.
"Die Welt" przytacza opinię eksperta od spraw terroryzmu Waltera Laquera: "Pokojowego rozwiązania irackiego konfliktu nie można dziś wykluczyć. Większość Irakijczyków nie chce wojny domowej, gdyż wystarczająco dużo już się nacierpieli. Wola większości jest jednak bez znaczenia dopóty, dopóki terroryści i ich poplecznicy panują na ulicach".
Jacek Lepiarz