Niemiecka prasa: Kaczyński nie przestraszył się protestów, tylko grożącego rozłamu swojej partii
Temat zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej w Polsce, protestów kobiet i zwrotu w PiS jest komentowany w piątkowych wydaniach niemieckich dzienników.
Lewicowy dziennik "Tageszeitung" z Berlina pisze: „Nagła zmiana poglądu Kaczyńskiego wiąże się nie tylko z otwartym ostrzeżeniem kobiet, że jak trzeba będzie, to obalą rząd. Grozi mu bowiem rozłam we własnej partii. Hardlinerzy, a wśród nich szef polskiej dyplomacji, szydzili z dziwnego wyglądu ubranych na czarno kobiet i wątpili, czy demonstrantki są w ogóle w stanie poważnie mówić o kwestiach ‘życia i śmierci'. Niektórzy, jak metropolita warszawski, spekulowali wręcz, że stres w czasie gwałtu może nawet chronić kobiety przed niepożądaną ciążą. Ale miarka się przebrała. Także kobiety w PiS miały tego dosyć. Nie chciały dłużej znosić pogardy ze strony ministra spraw zagranicznych. Tyle, że spokój, jaki być może teraz zapanuje, nie będzie trwał długo. PiS chce wkrótce przedłożyć własny projekt ustawy, która ma lepiej chronić nienarodzone życie niż wszystkie poprzednie. Wtedy znowu się zacznie awantura”.
„Berliner Zeitung” zauważa, że „Swoim spektakularnym zwrotem Kaczyński pociągnął za hamulec bezpieczeństwa. Ogromna jest bowiem szkoda, jaką poniósł on sam, jego partia i narodowo-konserwatywny ruch. Opozycja zobaczyła, że da się jednak powstrzymać Kaczyńskiego i będzie szła za ciosem, przede wszystkim w sporze o Trybunał Konstytucyjny i wolność prasy, który tymczasem dotarł już nawet do Brukseli. Jeszcze raz okazało się, że niemożliwe są poczynania autorytarnych władców w demokratycznych ramach, jakie wyznacza Unia Europejska”.
„Landeszeitung” z Lüneburga pisze: „Uzasadnione oburzenie polskich kobiet na projekt ustawy, zawierający tak drakońskie żądania kar, że szedł za daleko nawet dla Kościoła katolickiego, powstrzymał wsteczny bieg prawicowego polskiego rządu nie tylko w zakresie polityki prokreacji, sięgającej szczególnie głęboko w prawa jednostki. Ten krok być może wyhamuje cały antyliberalny zwrot PiS-owskiego rządu w Warszawie. Unia Europejska może sobie też przypisać skromny, ale jednak, udział w sukcesie Polek. Decyzja o zbadaniu reformy wymiaru sprawiedliwości wdrożonej przez PiS zasygnalizowało polskiej opozycji, że Unia Europejska tym razem nie będzie zamykać oczu, kiedy zwycięzca wyborów nadużywać będzie swojego okresowego mandatu do odgórnej rewolucji”.
„Maerkische Oderzeitung” z Frankfurtu nad Odrą zaznacza: „Paniczna reakcja ukazuje, że protest kobiet wywarł silne wrażenie na rządzących. Jak w przypadku wielu rzeczy dziejących się na wschód od Odry, ponoć to sam ‘Pan Prezes' osobiście pociągnął za hamulec bezpieczeństwa i dokonał zwrotu kursu. Oprócz kobiet, które protestowały przeciwko ustawie, także partie opozycyjne cieszą się z tego pierwszego, jawnego sukcesu przeciwko partii rządzącej, która do tej pory rządziła wedle własnego uznania. Lecz, pomimo że PiS po raz pierwszy obnażył swój słaby punkt, generalna polityczna sytuacja w Polsce jak na razie niewiele się zmieni”.
Małgorzata Matzke, "Deutsche Welle"