Niemcy zaskoczeni wynikiem wyborów w Polsce. Obawy przed pogorszeniem stosunków
W niemieckich mediach wybory prezydenckie w Polsce były sprawą drugorzędną. Ale wyniki wyborów prezydenckich okazały się ogromnym zaskoczeniem nawet dla ekspertów. Jeszcze w niedzielę Komorowski był przedstawiany jako faworyt. - To dla nas małe trzęsienie ziemi - mówi Wirtualnej Polsce Uwe Rada, znany niemiecki dziennikarz i publicysta.
To nie był wielki temat w mediach. Dla Niemców, po zeszłotygodniowych wyborach w Wielkiej Brytanii, ważniejsze od prezydenckich w Polsce były niedzielne wybory do parlamentu w landzie Brema. W Niemczech prezydent ma jeszcze mniejszą władzę niż w Polsce i wybory prezydenckie nie odgrywają takiej roli jak parlamentarne. Poza tym media i tak nastawiały się, że wybory w Polsce rozstrzygną się dopiero w drugiej turze. Pierwsze wyniki ogłoszone zostały też stosunkowo późno i wiele gazet było już przygotowanych do druku. Komentarze pojawiły się raczej w mediach elektronicznych i internetowych wydaniach gazet.
Prawdopodobnie z bardziej szczegółowymi analizami niemieckie media poczekają do ogłoszenia oficjalnych wyników. Mimo wszystko z reakcji na sondażowe rezultaty przebija ogromne zaskoczenie: Niemcy byli przekonani, że pierwsza tura nie zakończy wyborów, ale na jej zwycięzcę typowali Bronisława Komorowskiego.
Wielkie zaskoczenie
Na stronie internetowej telewizji ARD można było w niedzielę popołudniu znaleźć informację o tym, że tego dnia "30 milionów Polaków idzie wybierać nowego - a raczej starego prezydenta". Komorowski wygra, choć zapewne zabraknie mu głosów do zwycięstwa już w pierwszej turze - spekulował dziennikarz. W tym samym czasie radio Deutschlanfunk przedstawiało Komorowskiego jako pewnego faworyta do pierwszego miejsca w pierwsze turze. "Wygra, choć nie obejdzie się bez drugiej tury" - przekonywało radio. W poniedziałek rano jej korespondent donosił o "wielkim zaskoczeniu" w Polsce. W podobnym tonie inne media informowały o polskich wyborach.
"Komorowski zepchnięty na drugie miejsce, muzyk rockowy wstrząsnął wyborami, a konserwatywny prawicowiec Duda świętuje" - zatytułował swoją poniedziałkową, długą korespondencję z Warszawy dziennik "Die Welt". "Teraz wszystko jest możliwe" - pisze reporter. "Jest całkiem możliwe, że w drugiej rundzie wygra Duda. Wtedy okaże się, czy jest rzeczywiście człowiekiem kompromisu, czy będzie wprowadzał w życie ostry kurs Jarosława Kaczyńskiego".
"Komorowski był w kampanii prawie niewidoczny i blady" - ocenia dziennik. "Długo punktował swoim wizerunkiem wyważonego, kompromisowego polityka; konserwatywnego, ale też przygotowanego na postęp" - pisze "Die Welt". "Ale w społeczeństwie, w którym euforia nad gospodarką rynkową coraz bardziej ustępuje niezadowoleniu, już to nie wystarcza".
Komorowski będzie musiał teraz wymyślić coś nowego, by mieć szansę w drugiej turze - ocenia korespondent gazety. Bo Andrzej Duda ma atrakcyjną strategię: "konserwatysta sięgający po lewicowe hasła i ograniczający narodowe i religijne hasła, by przyciągnąć też wyborców ze środka sceny politycznej". Jak komentuje dziennik, to kandydat PiS odebrał głosy SLD i niedoświadczonej Magdalenie Ogórek, której kampania była słaba.
Hasła bez pokrycia
Z kolei korespondent radia Deutschlandfunk zauważa, że Andrzej Duda przez cała kampanię pozostał wierny ideologii PiS i podkreślał przywiązanie do nauki Kościoła katolickiego. Choć - zauważa dziennikarz - starał się trzymać z daleka od kontrowersyjnych tematów, jak katastrofa smoleńska. "Jednocześnie prezentował się jako adwokat zwykłych ludzi" - charakteryzuje zwycięzcę Deutschlandfunk.
Jak zwykle zaskoczeniem dla niemieckich mediów są hasła kandydatów a raczej "hasła bez pokrycia". "W tej nudnej kampanii, Duda próbował stawiać na tematy społeczno-polityczne, bez zająknięcia się, że prezydent nie ma kompetencji w tych dziedzinach" - informował dziennik telewizyjny Tagesschau. To samo dotyczyło wielu innych kandydatów. W Niemczech, gdzie wybory prezydenckie są pośrednie, polska kampania wyborcza, a przede wszystkim niektórzy kandydaci, postrzegani byli jako egzotyczni. Tak jak Paweł Kukiz, przedstawiany najczęściej jako "Rockstar", gwiazda rocka
Na jego sylwetce, do tej pory nieznanej w Niemczech, koncentruje się wiele redakcji. "To kampanii Kukiza, przedstawiającego dotychczasowe rządy PO i PSL w czarnych barwach, Komorowski zawdzięcza swoją porażkę" - ocenia "Die Welt". "Kukiz ze swoją emocjonalną kampanią pogardy wobec polityków pociągnął za sobą wielu niezadowolonych i młodych".
Kukiz, pisze reporter dziennika, "wykorzystuje zakorzenione w Polsce od czasu komunizmu poczucie wrogości między społeczeństwem a rządzącym. Sam prezentował się jako ten, który u boku społeczeństwa będzie walczył przeciwko 'systemowi'". Niedzielny atak Kukiza na media dziennik określa jako bigoterię. "Bez mediów, które interesowały się nim w ostatnich tygodniach, nie zdobyłby takiej popularności".
Małe trzęsienie ziemi
- To dla nas takie małe trzęsienie ziemi - komentuje dla Wirtualnej Polski na gorąco wyniki Uwe Rada, dziennikarz i publicysta, autor m.in. dopiero co wydanej w Polsce książki o stosunkach polsko-niemieckich "Życiorys pewnej rzeki". Wynik tych wyborów traktowany będzie jako test do tych ważniejszych, do parlamentu - ocenia Rada. - I teraz może się okazać, że oznaczać one mogą i tu zwrot o 180 stopni - dodaje.
Co może oznaczać zwycięstwo Dudy dla stosunków polsko-niemieckich? Niemcy dobrze pamiętają czasy koabitacji Kaczyński-Tusk i zawirowania na osi Warszawa-Berlin. Pamiętna "afera kartoflana", kiedy po satyrycznym tekście o sobie i swoim bracie prezydent Kaczyński odwołał udział w Trójkącie Weimarskim, jest symbolem rządów "braci Kaczyńskich", czy "Kaczyński-Zwilinge" - bliźniaków Kaczyńskich, jak określały ich media. - Można, choć niekoniecznie trzeba, się teraz obawiać, że stosunki polsko-niemieckie znowu rozwiną się w tym kierunku - ostrożnie mówi Rada. - Ale zmienić się może i polityka Warszawy wobec Moskwy, i wobec Brukseli - podkreśla.