Niemcy ostro o nowych sankcjach na Rosję. Chcą bronić Nord Stream 2
Nowy projekt amerykańskich sankcji przeciwko Rosji oburzył Niemcy i Austrię. Ale dla Polski może to być duża szansa, bo sankcje mogą storpedować Nord Stream 2, który godzi w interesy naszego kraju.
Przyjęty przez amerykański senat projekt nowych sankcji - przegłosowany z jedynie dwoma głosami sprzeciwu - zakłada możliwość objęcia restrykcjami firm angażujacych się w projekt drugiej nitki gazociągu Nord Stream, który idąc przez Bałtyk łączy Niemcy i Rosję z pominięciem krajów tranzytowych. Gdyby projekt sankcji przeszedł - do ich wprowadzenia poptrzebna jest jeszcze zgoda Izby Reprezentantów i prezydenta - mógłby uderzyć w niemieckie, austriackie i francuskie firmy zaangażowane w inwestycję i w praktyce zagrozić sukcesowi całego przedsięwzięcia.
Jednoznacznie za Nord Streamem
Dlatego w czwartek przedstawiciele włądz Niemiec i Austrii w bardzo ostrych słowach skomentowali amerykańskie plany. Według szefa MSZ Niemiec Sigmara Gabriela i austriackiego kanclerza Christiana Kerna, ruch Waszyngtonu jest nie do przyjęcia, bo stanowi "groźbę nielegalnych i ekstraterytorialnych sankcji przeciwko europejskim firmom". Zaznaczyli przy tym, że "europejskie dostawy energii są sprawą Europy".
Ale wiele państw Europy sprzeciwia się projektowi i podziela zdanie amerykańskiego Senatu. Wśród nich najbardziej energicznym przeciwnikiem rosyjsko-niemieckiego projektu jest Polska. Z wielu powodów.
- Nord Stream 2 ugruntowuje uprzywilejowaną pozycje Gazpromu, zagraża rozwojowi rynku i podkopuje rentowność alternatywnych projektów takich jak gazoport w Świnoujściu i "korytarz norweski" - wylicza w rozmowie z WP Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki i redaktor naczelny biznesalert.pl. Jego zdaniem, wystąpienie Gabriela i Kerna to "jawna obrona teoretycznie czysto ekonomicznego projektu i kolejny dowód na istnienie parasola politycznego chroniącego go".
Pomoc dla bezradnej Polski
Wpływ tego parasola był widoczny w ubiegłym tygodniu, kiedy Komisja Europejska poparła tzw. "miękki mandat" do negocjacji z Rosją. Oznacza to, że do rozmów z Rosjanami podejść na bazie specjalnych ram prawnych, a nie - jak chciała Polska i inne kraje - na zasadach obowiązującego już prawa. A to daje przewagę Rosji.
- Z polskiego punktu widzenia decyzja Komisji jest niekorzystna, ale jest konsekwencją długotrwałej polityki KE. Ale to dopiero Rada Europejska przyjmie bądź odrzuci ten mandat i tam będzie głosowanie Faktem jest, że Niemcy mają większy wpływ na Komisję, a my nie, bo jesteśmy skonfliktowani z nią na wielu polach. Dlatego też może być nam ciężko pozyskać sojuszników w Brukseli. Choć ci sojusznicy istnieją, bo projekt jest niekorzystny dla całej Europy - tłumaczy Jakóbik.
W tej sytuacji groźba amerykańskich sankcji może być dla Polski zbawienna - nawet jeśli Amerykanie mają w tym swój własny cel - czego wcale nie ukrywają: wejście na rynek europejski z eksportem własnego, skroplonego gazu ziemnego (LNG). Pierwsza dostawa tego surowca do Polski miała miejsce w ubiegłym tygodniu. Interes Waszyngtonu zbiega się tu jednak z interesem regionu, któremu zależy na dywersyfikacji źródeł energii. To zresztą jeden z głównych powodów przyjazdu Donalda Trumpa do Polski w lipcu. Jak tłumaczył w rozmowie z WP senator PiS Adam Bielan, Polska wraz z krajami regionu chce stworzyć wspólny rynek energii, co dla USA może być dobrą okazją biznesową.
- Nam chodzi o wyrwanie regionu z uzależnienia od rosyjskich surowców. A Amerykanie, szczególnie pod wodzą Trumpa coraz mocniej wchodzą w rynek eksportu LNG - powiedział WP Adam Bielan, senator PiS.
Co na to Trump
Jak jednak zauważają niektórzy komentatorzy, efekt amerykańskich starań może być też odwrotny od zamierzonego. Stany Zjednoczone od dawna krytykują projekt Gazpromu, ale odkąd w Białym Domu władzę objął Donald Trump sprzeciw wobec Waszyngtonu jest popularny wśród wyborców w Niemczech i innych państwach UE. Paradoksalnie jednak największą przeszkodą w przyjęciu amerykańskich sankcji jest... sam prezydent USA, który moze zawetować ustawę Kongresu. Zasugerował to jego sekretarz stanu Rex Tillerson.
Niezależnie od tego, sprawa Nord Stream 2 może stać się kolejnym punktem podziałów między Niemcami i USA. A to uderzy w polskie interesy w sposób podwójny: nie tylko pozwoli na realizację szkodliwego projektu Gazpromu, ale też osłabi nasze bezpieczeństwo, które opiera się na stabilnych relacjach transatlantyckich.