"Niemcy dominują - można pokazać palec i nic to nie da"
Kryzys uwidocznił dominację Niemiec w Unii Europejskiej. Ale ta dominacja nie wynika z dążeń do niej, ale z siły potężnej niemieckiej gospodarki. Niemcy dominowaliby Unii, nawet gdyby nie chcieli, bo jest to największa gospodarka od Władywostoku po zachodni skraj Portugalii. Nic istotnego, co dotyczy gospodarki, nie może się bez zgody Niemiec wydarzyć w Unii, a nawet na świecie. To jest fakt materialny, można mu złorzeczyć, pokazywać środkowy palec i nic dobrego to nie da - pisze Waldemar Kuczyński w Wirtualnej Polsce.
W czwartek 8 grudnia nie ma tematu ważniejszego niż rozpoczynający się szczyt Unii Europejskiej. Ciekawość przeplata się z histerią, a czasami z zacieraniem rąk, że ten "Brukselski Sojuz" szlag trafi. W tym rozchwianiu roztropnie byłoby napisać dziś o łomocie na prawicy lub lewicy. Ale czy emeryt z nad Jeziorka Czerniakowskiego musi być roztropny?
Więc tak, strefa euro się nie rozpadnie i Unia Europejska się nie rozpadnie. W weekend będą się miały lepiej. Euro pozostanie, bo nikt by na rozpadzie nie zyskał, a wszyscy by stracili. A Niemcy, ho, ho! Powrót marki to byłoby, jak powstanie drugiego franka szwajcarskiego tylko w o wiele większym worku. I run na markę, wzrost jej notowań i katastrofa niemieckiego eksportu, najważniejszego filaru tej gospodarki. To tylko cząstka bomby atomowej pod tytułem: rozpad euro. Jak się euro nie rozpadnie to nie będzie młotka rozbijającego Unię, więc i ona się nie rozpadnie. Ale się zmieni.
Kryzys uwidocznił to, co już przed nim było faktem, tylko mniej widocznym, a mianowicie dominację Niemiec w Unii Europejskiej. To nie jest wcale skutek dążeń do dominacji, co nie oznacza, że nie mają takich ambicji. Może je i mają, ale niemiecka dominacja wynika z siły faktów gospodarczych, a nie z działań politycznych. Niemcy dominowaliby Unii, nawet gdyby nie chcieli. Jest to największa gospodarka od Władywostoku po zachodni skraj Portugalii, do niedawna pierwszy, a obecnie drugi eksporter światowy, gospodarka stabilna i konkurencyjna. Nikt na tym obszarze nie może równać się z Niemcami i nic istotnego, co dotyczy gospodarki, nie może się bez ich zgody wydarzyć w Unii, a nawet na świecie. To jest fakt materialny, można mu złorzeczyć, pokazywać środkowy palec i nic dobrego to nie da. On stał się dziś tak widoczny, bo inne duże gospodarki; włoska, hiszpańska i francuska, są w potężnych kłopotach. Mniejsze od niemieckiej przez niefrasobliwe polityki, bardzo na jej tle zmarniały, a wraz z tym zmarniała
polityczna siła tych państw.
Nie ma więc problemu: Niemcy dominujące, czy nie dominujące, jest natomiast problem skutków ich dominacji dla reszty państw. Otóż w ramach Unii Europejskiej, co powtarzam już po raz kolejny, bo trzeba to powtarzać, dominacja niemiecka jest bezpieczna i najbardziej, jak to możliwe stłumiona, przez uwikłanie w integracyjne mechanizmy. Gdyby, nie daj Boże, życzenia niektórych naszych durnych patriotów się spełniły i Unia się rozpadła, wówczas mogłoby być niewesoło.
A więc po kryzysie - wzmocniona rola Niemiec w Unii, choć będzie ona malała w miarę, jak inne duże gospodarki unijne będą wychodziły z kłopotów. Po drugie, większe zaakcentowanie Unii dwu prędkości przez uzupełnienie strefy euro o nadzór nad finansami krajów tej strefy, co jest nie do uniknięcia. Oznacza to także większe zróżnicowanie dwu szczebli decyzji: ważniejszego w strefie euro i mniej ważnego w całej Unii. I obrażanie się na to nic nie da, jedyna droga to dołączenie do głównego salonu, czy do czołówki peletonu. Przygotowanie kraju do przyjęcia euro, a więc i maksymalne umacnianie podstaw gospodarki. Ten kryzys pokazał, że tym więcej siły politycznej, im niższe oprocentowanie papierów skarbowych danego kraju. Ze stopami procentowymi nie wygra się przy pomocy pochodów patriotycznych, dobrze gdy go nie dostrzegą, gorzej gdy one pokażą środkowy palec.
Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski\
Tytuł pochodzi od redakcji