Katastrofalna sytuacja po gradobiciu. "Niektórym nie wystarczy owoców nawet na ciasto"
Sadownicy, których gospodarstwa ucierpiały podczas ostatniego gradobicia i przymrozków, domagają się pomocy, tanich kredytów i zmian w systemie ubezpieczeń. - Niektórym nie wystarczy owoców nawet na ciasto - alarmuje wiceprezes Związku Sadowników RP Krzysztof Cybulak.
W niedzielę wieczorem przez powiat opolski na Lubelszczyźnie przeszło trwające kilkanaście minut gradobicie. Intensywne opady spowodowały znaczne straty w rolnictwie i sadownictwie. Najbardziej ucierpieli właściciele plantacji malin i sadów. W kwietniu z kolei dotknęły ich nocne przymrozki.
Sprawdź prognozę pogody dla swojego regionu na POGODA.WP.PL
"Są tacy, którzy stracili 100 proc. zbiorów"
Pochodzący z woj. lubelskiego wiceprezes Związku Sadowników RP Krzysztof Cybulak podkreśla w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że sytuacja jest tragiczna, szczególnie od Kazimierza Dolnego po Kraśnik. Z jego informacji wynika, że szkody wynoszą ok. 80-90 proc.
- Są tacy, którzy stracili 100 proc. zbiorów. Dla mnie jest to niepojęte, nigdy czegoś takiego nie widziałem. Najpierw przymrozki, potem gradobicie. Niektórym sadownikom nie wystarczy owoców nawet na ciasto - przyznaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sadownicy domagają się zmian w systemie ubezpieczeń
Zapytany o propozycje wsparcia dla poszkodowanych, Cybulak zwraca uwagę, że przede wszystkim konieczna jest zmiana w systemie ubezpieczeń od klęsk żywiołowych ze względu na to, że - jak wyjaśnia - firmy unikają ubezpieczeń sadów i plantacji wieloletnich. Zauważa, że nawet pomimo dopłat rządowych nie chcą ubezpieczać sadów ze względu na duże ryzyko.
- Naszym zdaniem należy wprowadzić powszechny system ubezpieczeń. Wtedy każdy rolnik i sadownik zobowiązany byłyby do opłacenia polisy od klęsk żywiołowych - najlepiej w pakiecie, bo aktualnie musimy kupować oddzielne ubezpieczenia: od gradu, przymrozków, suszy - mówi.
Jego zdaniem jest to bardzo tanie rozwiązanie, bo koszt ubezpieczenia sięgałby od kilkudziesięciu do kilkuset złotych na jeden hektar upraw w zależności od gatunku. W ten sposób zebrano by - jak podaje - co najmniej kilkaset milionów złotych na wypłatę potencjalnych odszkodowań. - Resztę dopłaciłby rząd - proponuje wiceprezes Związku Sadowników RP.
Odnosząc się do pomocy doraźnej dla poszkodowanych, Cybulak stwierdza, że 1,5 tys. zł bezzwrotnej dotacji do hektara to jego zdaniem za niska kwota. - Nie powiem, jaka suma byłaby odpowiednia, bo jest to indywidualna sprawa. Jednak wielu sadowników nie ma żadnych zapasów pieniężnych, a do spłaty pozostają jeszcze zaciągnięte wcześniej kredyty na rozwój gospodarstwa - zauważa.
W tej kwestii apeluje o możliwość tzw. wakacji kredytowych dla sadowników, którzy ucierpieli w wyniku gradu czy przymrozków.
Cybulak zwraca uwagę również na potrzebę uruchomienia tanich kredytów klęskowych, które pozwoliłyby na odtworzenie plantacji, zakup nawozów i środków ochrony roślin. Według niego powinno to być co najmniej 10 tys. zł do każdego hektara rozłożone na raty przez 8-10 lat.
- I do tego dwuletnia karencja na początek ze względu na to, że pierwsze jakiekolwiek pieniądze za zbiory zobaczymy dopiero za półtora roku, tj. przyszłej jesieni - zaznacza. Dodaje, że przy przyznawaniu kredytów klęskowych i pomocy doraźnej powinien zostać w tym roku zniesiony warunek ubezpieczenia minimum 50 proc. plantacji ze względu na brak możliwości zakupu polisy.
Resort szacuje szkody
Cybulak przypomina również o dodatkowych środkach z unijnego Funduszu Solidarności, które rolnicy mogliby otrzymać w przypadku ogłoszenia przez rząd klęski żywiołowej.
Plantatorzy oczekują również przeznaczenia funduszy unijnych z Wspólnej Polityki Rolnej na specjalne działanie - przeciwdziałanie klęskom żywiołowym np. do siatek przeciwgradowych, instalacji przeciwprzymrozkowych. - Takie inwestycje to nawet 150 tys. zł na hektar w przypadku siatek - dodaje.
Ministerstwo Rolnictwa przekazało w czwartek, że obecnie komisje powołane przez wojewodów szacują szkody powstałe m.in. w wyniku przymrozków wiosennych, gradu i deszczy nawalnych. Dopiero po oszacowaniu szkód będzie podjęta decyzja o uruchomieniu dodatkowej pomocy.