Niekonwencjonalne wyznania. W co wierzą Polacy, jeśli nie w Chrystusa?
Jak wynika z analizy ostatniego spisu powszechnego, a także z obserwacji socjologów, w naszym kraju przynależność do religii chrześcijańskiej jest coraz bardziej umowna i powierzchowna. Chociaż 33 miliony Polaków to chrześcijanie, to jedynie pięć procent otwarcie deklaruje wyznawanie ścisłej doktryny katolickiej. Co więcej, około trzech milionów naszych rodaków nie identyfikuje się już z żadną sformalizowaną religią. Z czym się wobec tego utożsamia Polak, jeśli nie z chrześcijaństwem?
24.08.2015 | aktual.: 25.08.2015 13:18
Statystyki pokazują, że z religiami niesformalizowanymi. Jak przekonują specjaliści, skręt w kierunku mniej zinstytucjonalizowanych wyznań wydaje się nad Wisłą nieunikniony. W ostatnich latach szybko rośnie liczba wyznawców niekonwencjonalnych religii. W tysiącach można już liczyć zwolenników pastafarianizmu, jediizmu czy członków Bijącego Serca Ziemi.
Kościół Latającego Potwora Spaghetti powstał w Stanach Zjednoczonych w 2005 r. Założył go jeden człowiek - Bobby Henderson. Szybko jednak dołączali do niego kolejni i kolejni wyznawcy pastafarianizmu z różnych krajów. Także ci z Polski.
Organizatorem społeczności w naszym kraju jest Artur Mykowski. Rozmawiamy z nim na temat Potwora, durszlaków na głowie oraz walki pastafarian o rejestrację w formie związku wyznaniowego.
Zapytany, czemu został pastafarianinem, bez zmrużenia oka odpowiada, że po prostu uwierzył. - Dowiedzieliśmy się o istnieniu Latającego Potwora Spaghetti, a dowody uznaliśmy za niepodważalne. Zresztą nie tylko my, coraz więcej osób podziela nasza wiarę. Kościół Latającego Potwora Spaghetti zaczął się w ostatnich latach szybko rozrastać. Jest nas tak dużo w Polsce, że zdecydowaliśmy się na rejestrację - mówi Mykowski w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wyznawcy Kościoła Latającego Potwora Spaghetti swoje wierzenia spisali w Starym i Nowym Pastamencie. Pastafarianie czczą makaron zdolny stwarzać świat i wierzą w niebo z wulkanami piwnymi, striptizerkami oraz bezprzewodowym internetem. Mają także swoje święta, między innymi trwający miesiąc Ramendan, czy wiosenny Pastenach.
Na jakich zasadach opierają się pastafarianie? Głównych przykazań jest osiem. Na przykład szóste brzmi: "Naprawdę wolałbym, byś nie budował kosztujących wiele milionów złotych kościołów/meczetów/kapliczek dla mej Makaronowatej Wspaniałości, gdy te pieniądze można by o wiele lepiej wydać" albo przykazanie piąte: "Naprawdę wolałbym, byś nie sprzeciwiał się fanatycznym, mizoginistycznym, nienawistnym pomysłom innych, kiedy jesteś głodny. Zjedz coś, a potem zajmij się tymi gnojkami".
W naszym kraju ich szeregi liczą kilka tysięcy członków. - Cały czas ta liczba się zwiększa. Jesteśmy najszybciej rozwijającą się religią w kraju, mamy także najwyższy współczynnik nawróceń agnostyków i ateistów - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Artur Mykowski. - W ten weekend odbył się drugi ogólnopolski zlot pastafarian. Liczba uczestników była dwukrotnie większa niż rok temu. Spotykamy się z coraz większym zainteresowaniem, co zadaje kłam twierdzeniu Ministerstwa, że nie jesteśmy religią, bo nie szerzymy wiary w Latającego Potwora Spaghetti - dodaje pastafarianin.
Pastafarianie mają jednak spore grono przeciwników. Jedni mówią, że wyznawcy Latającego Potwora Spaghetii są wrogami prawdziwej religii, drudzy, że to tylko żarty, że pastafarianie się tylko nabijają. Oni sami twierdzą, że traktują to wszystko poważnie i nie ma mowy o żadnej parodii religii. - To tak jakby powiedzieć, że chrześcijaństwo jest parodią judaizmu. W każdej religii można dopatrzeć się elementów, które dla innych są zabawne - komentuje Mykowski.
Chcą zostać zarejestrowani jako związek wyznaniowy, a swój symbol - durszlak - widzą, obok krzyża, w Sejmie. Na razie się jednak na to nie zanosi. 20 sierpnia do założycieli grupy wpłynęła decyzja Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji o ponownym odrzuceniu wniosku o rejestrację Kościoła Latającego Potwora Spaghetti. Po raz pierwszy jego założyciele zwrócili się o wpis do rejestru kościołów ponad trzy lata temu. Wtedy także usłyszeli: "nie".
Sąd administracyjny, ze względów formalnych, uchylił jednak pierwszą odmowną decyzję MAC. - Ministerstwo dopuściło się błędu. Zarówno pod pierwszą decyzją, jak i pod decyzją po naszym odwołaniu, podpisał się ten sam urzędnik. A to niezgodne z prawem - mówi Mykowski. - W środę otrzymaliśmy kolejną decyzję odmowną, która sama w sobie jest parodią. Ministerstwo w całości przekopiowało poprzednie pismo - dodaje.
Proces się przedłuża. Były opinie ekspertów, wśród których dominującym głosem był ten o zaliczaniu KLPS do tzw. joke religions. W swojej analizie religioznawcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego pytali między innymi: "Czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości istnieje Latający Potwór Spaghetti, który stworzył wszechświat, jest wszechmocny i wszechwiedzący?".
W uzasadnieniu, jako argument odmowny, podano między innymi fakt, że pastafarianie traktują jedzenie spaghetti na równi ze spożywaniem komunii. Mykowski w swoim stylu odpiera zarzuty: - Co my mamy robić z tym spaghetti, jeśli nie jeść. Przecież ono jest przepyszne.
Także ówczesny minister administracji i cyfryzacji, Michał Boni, podzielił opinie biegłych. W wypowiedziach wskazywał, że jedynym celem grupy pastafarian jest parodia. Były więc: decyzja odmowna, zaskarżenie i znów decyzja odmowna. Czy Kościół Latającego Potwora Spaghetti nie ma szans stać się oficjalną religią? Jego twórcy zapewniają, że będą walczyć dalej. - Dopóki nie zostaniemy uznani oficjalnym wyznaniem - mówi pastafarianin Artur Mykowski. - Chociaż wiemy, że nie mamy co liczyć na przychylność Ministerstwa - dodaje.
Nie tylko makaron
W Polsce, poza pastafarianizmem, rozwijają się także inne niekonwencjonalne wyznania. Między innymi jediizm, zwany także jedaizmem. Chociaż jego wyznawcy nad Wisłą nie są tak liczni, jak chociażby w Wielkiej Brytanii, gdzie miłośników Luke'a Skywalkera i Dartha Vadera jest prawie 400 tysięcy, czy u naszych południowych sąsiadów. Z ostatniego spisu powszechnego wynika, że w Czechach wyznawców Jedi jest więcej niż osób narodowości romskiej.
W Polsce osób otwarcie deklarujących przynależność do religii spod znaku mieczy świetlnych jest znacznie mniej, choć wciąż sporo - ponad 1300 osób zadeklarowało jediizm jako wyznawaną przez siebie religię w spisie powszechnym. Twórcy polskiego odłamu ruchu mają nadzieję, że zwolenników jediizmu będzie przybywać, a niedługo będzie ich przynajmniej tyle, co w Czechach.
Wierzenia jediistów są w całości oparte na historiach znanych z filmów George'a Lucasa. Wyznawcy Jedi wierzą w istnienie Mocy, która spaja wszechświat i ma dwie strony: jasną oraz ciemną, a także w to, że tylko od wolnej woli człowieka zależy, którą z nich wybierze. Postulują oparcie się na spokoju, wiedzy, pogodzie ducha i harmonii. - Brzmi znajomo, prawda? - pyta jedaista Tomasz i dodaje, że gdyby mógł, oficjalnie wypisałby się z kościoła chrześcijańskiego i zapisał do rycerzy Jedi. - Jednak nasze państwo nie jest gotowe na takie zmiany. Minie pewnie milion lat świetlnych, zanim doczekamy się oficjalnej rejestracji bardziej niekonwencjonalnych związków - mówi Tomasz. - A przecież jedaizm jest w zasadzie podobny do chrześcijaństwa. I tu, i tu chodzi o wybieranie dobra i walkę ze złem - dodaje w rozmowie z WP.
Coraz więcej zwolenników mają także religie orientalne z pogranicza buddyzmu i hinduizmu. Te, w których głównymi postulatami są zdrowy tryb życia, joga, kontakt z naturą i wegetarianizm. Różne mniej sformalizowane odłamy buddyzmu zaistniały w kraju nad Wisłą już w latach 80. Wraz z ruchami spod znaku Hare Kriszna pojawiły się także kolorowe szatki, senniki, przepowiednie, maści na wszystko, cudowne amulety. Prawdziwy biznes, na który jest wielu chętnych.
Przedstawiciele orientalnych religii sami siebie określają mianem alterkulturowców. Wśród nich są chociażby członkowie Zgromadzenia Kręgów – Bijącego Serca Ziemi. Jego poczynaniami zarządza starszyzna, tak zwane Rady Babć. Ruch społeczny wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, a w Polsce pojawił się kilka lat temu. Jego członkowie mówią chociażby o istnieniu Alohy, który jest Duchem Miłości Przenikającym Ziemię. Propagują jogę i powrót do natury.
Z obserwacji psychologów oraz terapeutów religii wynika, że wyznawcami odłamów religii orientalnych są głównie kobiety. Na spotkaniach proporcje są zdecydowanie zachwiane, średnio to 16 kobiet do czterech mężczyzn. Jak podkreślają psychologowie, wynika to głównie z faktu, że kobiety są odważniejsze i bardziej poszukują zmian. Bardziej także dążą do poczucia wspólnoty.
Nowe wyznania i coraz wymyślniejsze religie wcale nie muszą być żartem ich twórców. Jak podkreśla socjolog dr hab. Mirosław Pęczak, trend wiary niezinstytucjonalizowanej, takiej na własną rękę, będzie się w naszym kraju umacniać.
Amanda Siwek, Wirtualna Polska