"Niebezpieczne" zdjęcia syna Juszczenki
Walid Arfusz, wydawca kijowskiego magazynu
"Paparazzi", który zamierzał opublikować zdjęcia wypoczywającego w
Turcji syna prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, Andrija, w
obawie o życie wyjechał do Francji i nie ma na razie zamiaru
wracać na Ukrainę.
Pochodzący z Libanu biznesmen twierdzi, że znajduje się w poważnym niebezpieczeństwie. Na początku października w centrum Kijowa ktoś spalił jego wartego 250 tys. euro bentleya. Arfusz uważa, że ma to związek z przygotowaniami do publikacji reportażu z luksusowych wakacji Andrija Juszczenki.
Arfusz poinformował, że młody Juszczenko, będąc na wakacjach w Turcji, zatrzymał się w hotelu, w którym doba kosztuje 2500 dolarów. Kiedy przychodził do restauracji, była ona zamykana dla innych gości - powiedział biznesmen w rozmowie z rosyjską prasą. Jednak na przygotowanych do publikacji zdjęciach widać tylko Andrija, który leży ze swoją dziewczyną na tureckiej plaży.
W przekazanym w tych dniach ukraińskim mediom oświadczeniu Arfusz napisał, że kiedy ujrzał swoje płonące auto, przypomniał sobie liczne telefony, które otrzymywał w poprzedzającym to wydarzenie tygodniu. Telefony dotyczyły okładki nowego numeru czasopisma, bohaterem którego miał być Andrij Juszczenko - czytamy w oświadczeniu.
Wydawca "Paparazzi" twierdzi również, że po raz pierwszy od czasu, gdy zamieszkał na Ukrainie "odczuł strach" i zrozumiał, że podpalenie samochodu było dla niego sygnałem, iż powinien opuścić ten kraj. Uważa, że zajmujący się tą sprawą milicjanci, zamiast szukać sprawców podpalenia auta, bardziej interesowali się tym, kto sprzedał plotkarskiemu magazynowi zdjęcia syna prezydenta.
W ciągu całego ubiegłego tygodnia milicja przesłuchiwała wyłącznie pracowników "Paparazzi"; odnosiło się wrażenie, że (milicjanci) mają jedno zadanie: zdobyć jak najwięcej informacji o pochodzeniu zdjęć, a także znaleźć materiały kompromitujące mnie i Omara (brata biznesmena, który wiosną posprzeczał się z Andrijem Juszczenką w jednym z kijowskich klubów nocnych) - głosi oświadczenie. Biznesmen jest zdania, że działania milicji miały na celu "obronę dobrego imienia rodziny królewskiej".
Minister spraw wewnętrznych Ukrainy Jurij Łucenko wyraził tymczasem zdziwienie, że sprawie podpalenia bentleya nadaje się polityczne zabarwienie, poinformował, że prezydent Juszczenko polecił prowadzącym śledztwo rzetelne sprawdzenie wszystkich informacji dotyczących incydentu.
Incydent z bentleyem jest kolejnym epizodem z synem szefa ukraińskiego państwa w tle. W lipcu dziennikarze niezależnej gazety internetowej "Ukraińska Prawda" wyśledzili 19-letniego Andrija, który poruszał się po Kijowie luksusowym autem marki BMW, wartym 130 tys. euro. Pisano też o drogim telefonie młodego Juszczenki oraz o jego upodobaniach do wysokiej klasy trunków.
W sierpniu poinformowano natomiast, że Andrij Juszczenko jest właścicielem praw autorskich dotyczących symboliki "pomarańczowej rewolucji" i czerpie z tego tytułu wysokie dochody.
Jarosław Junko