Nie żyje bohater jednej z najważniejszych fotografii w historii. Jego wnuczka dla WP: to był dla mnie mistrz
W wieku 91 lat zmarł Tadeusz Żytkiewicz, najdłużej żyjący pacjent po przeszczepie serca w Polsce. To właśnie jego widzimy na słynnym zdjęciu, wykonanym w nocy z 4 na 5 sierpnia 1987 roku w klinice profesora Zbigniewa Religi w Zabrzu. - To był mój mistrz. I życiowy, i zawodowy. Nie dość, że zabrakło mi kochanego dziadka, to jeszcze zabrakło mi mistrza. Więc dla mnie to podwójny brak - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Ludwiniak, wnuczka Tadeusza Żytkiewicza.
19.09.2017 | aktual.: 20.09.2017 18:46
Tadeusz Żytkiewicz zmarł wczoraj wieczorem w domu opieki w Warszawie. Jak się dowiedzieliśmy, przyczyną zgonu nie były problemy z sercem.
- Było do końca sprawne i bardzo silne. Jak mówiła nam pani doktor, w dużo lepszym stanie niż pozostała część organów. Z racji tego, że było młodsze - wyjaśniła nam Katarzyna Ludwiniak.
Zdradziła, że jej dziadek jakiś czas miał wypadek. I właśnie od tamtego momentu zaczęło mu się wszystko psuć ze zdrowiem. Był już bardzo słaby, rodzina spodziewała się najgorszego.
Słynne zdjęcie
Wszystko zaczęło się od listu, jaki Żytkiewicz napisał do prof. Religi: "Jestem nauczycielem. Mam chore serce. Proszę o pomoc". - Nie było dla mnie ratunku. Pozostał mi tylko przeszczep. Pojawiła się jednak bariera wieku. Miałem wtedy 61 lat - relacjonował kilka lat temu słynny pacjent w rozmowie z Wirtualną Polską. W tamtym okresie w zasadzie nie robiło się operacji pacjentom w tym wieku. Religa jednak zdecydował się ją przeprowadzić.
Efekt? Słynne zdjęcie fotografa "National Geographic", okrzyknięte najlepszym w całym 1987 roku, a następnie jedną ze stu najważniejszych fotografii w historii. Widzimy na niej salę operacyjną tuż po kilkunastogodzinnej operacji. Żytkiewicz leży wśród plątaniny kabli. Choć niektórzy do dziś sądzą, że to wcale nie on.
- Prof. Marian Zembala to kwestionuje, natomiast prof. Religa jeszcze za życia mówił, że to dziadek. Można nawet rozpoznać, że to jest on. My wierzymy i mamy chyba najbardziej wiarygodny dowód w postaci wypowiedzi prof. Religi, że to właśnie dziadek - tłumaczyła jego wnuczka w rozmowie z WP.
Wspominał Religę. Do końca
Jeszcze za życia Religi panowie utrzymywali stały kontakt. - Zawsze na rocznicę transplantacji profesor otrzymywał od dziadka tyle róż, ile lat otrzymał dzięki transplantacji. Kiedy pan profesor zmarł, róże były zanoszone na cmentarz, na grób pana profesora - opowiada nam Karolina Ludwiniak..
Później, po śmierci profesora, Żytkiewicz nadal często go wspominał. Jak podkreśla jego wnuczka, zawsze bardzo ciepło, z ogromną życzliwością, sympatią. - Jakby ze świadomością tego, że zawdzięcza mu kawał życia. Bo tak naprawdę od przeszczepu żył ponad 30 lat - dodaje.
O samym przeszczepie Żytkiewicz mówił zaś niechętnie. Jak podkreśla Katarzyna Ludwiniak, tak naprawdę mało już pamiętał. W opowieściach koncentrował się właśnie na samej osobie prof. Religi i na swoich relacjach z nim.
"To był mój mistrz"
Ale to tylko część jego życia. Żytkiewicz był znanym i cenionym nauczycielem w jednym z warszawskich liceów. I żródłem inspiracji, przede wszystkim dla swojej wnuczki, która też jest nauczycielką. W rozmowie z WP przyznała: - Poszłam jego drogą. To był mój mistrz. I życiowy, i zawodowy.
W 1994 roku Żytkiewicz powołał do życia Koło Stowarzyszenia Transplantacji Serca, którego był prezesem. Zajmowało się organizowaniem spotkań z ludźmi po przeszczepach i z lekarzami. Dopóki żył, bywał na nich również sam Religa. Jak opowiadał słynny pacjent kilka lat temu w rozmowie z WP, nie mogła to być jednak ani sobota, ani niedziela, bo wtedy Religa jeździł na ryby. Przyjeżdżał więc w piątek.
Nie wiadomo, co będzie dalej ze stowarzyszeniem. Wnuczka Żytkiewicza nie kryje jednak przekonania, że będzie ono dalej działać.