"Nie znoszę bezdusznego państwa, które nie szanuje obywatela"
Nie znoszę bezdusznego państwa, które nie szanuje obywatela - powiedział PAP nminister cyfryzacji i administracji Michał Boni. Jego cele na tę kadencję to: administracja zorientowana na obywatela, współpraca rządu i samorządu, uruchomienie całościowych projektów cyfryzacyjno-informatycznych.
26.03.2012 | aktual.: 26.03.2012 07:37
Kiedy można się spodziewać pańskiego raportu otwarcia na temat sytuacji w obszarze e-administracji? Pierwotnie zapowiadany był on na połowę lutego.
Michał Boni: To kwestia tygodni. Raport będzie się nazywał "Nowy start"; będzie bardzo zwięzły i konkretny. W tym raporcie nie chcę się jednak zajmować tym, kto był winien w sprawach korupcyjnych, bo od tego jest prokuratura, to nie jest moja sprawa. Ja chcę zająć się merytoryczną stroną, to znaczy uporządkowaniem tych projektów, tak żeby one zaczęły ze sobą współpracować.
Co będzie z elektronicznym dowodem osobistym? Komitet Rady Ministrów ds. Cyfryzacji, po zapoznaniu się z informacją MSW, zarekomendował w minionym tygodniu przesunięcie terminu wdrożenia tego projektu.
- Nie chcę, by dowód był gadżetem w środowisku, które nie będzie działało. Potrzebne nam jest najpierw przygotowanie integracji rejestrów. Jeśli jedna z funkcji miała być taka, że przy okazji możemy sprawdzać i załatwiać różne rzeczy w Urzędach Stanu Cywilnego, to do tego trzeba zinformatyzować rejestry USC. Było dostatecznie dużo czasu w ostatnich trzech latach, żeby ktoś przygotował ustawę, która pozwoli zinformatyzować USC. Nikt tego nie zrobił. Ja się dowiedziałem miesiąc temu, że po to, aby to zrobić, trzeba przygotować zmiany legislacyjne, które już minister spraw wewnętrznych podjął.
To właśnie przykład tej stajni Augiasza, o której pan mówi od początku objęcia resortu?
- Było trochę bałaganu w tych projektach i czyszczenie tej stajni Augiasza trwa. Ale kluczowe jest to, że nie można zaczynać czegoś od końca. Elektroniczny dowód osobisty jest zwieńczeniem - tak było w Estonii, tak jest we wszystkich krajach. Estończykom proces jego wprowadzenia zajął od 7 do 9 lat. Niemcom wprowadzenie dowodu elektronicznego, który kosztował bodaj 10 mld euro zajęło 8 lat. Więc nasz zamiar, że w trzy lata i stosunkowo tanio to powstanie, chyba był trochę nierealistyczny.
Kontynuując temat stajni Augiasza, ostatnio opinia publiczna co rusz dowiaduje się o korupcji w obszarze e-administracji, opisywana była tzw. infoafera; sprawa korupcji b. dyrektora CPI, teraz czyta się o groźbie utraty unijnych funduszy przeznaczonych na e-dowód. Ma pan jakiś pomysł na to, by uczynić ten obszar bardziej przejrzystym?
- Za to co się działo w latach 2008-2010 nie ponoszę odpowiedzialności, minister Kołodziejczyk też nie ponosi za to odpowiedzialności, bo to on zwolnił Andrzeja M. widząc nieprawidłowości w pewnych umowach. Jeśli chodzi o zapewnienie przejrzystości, to trzeba doprowadzić do tego, by wszystkie projekty były elementem większej całości. Staramy się na nowy okres programowania środków unijnych przedstawić projekty informatyzacyjne powiązane w całość tak, by wszyscy publicznie widzieli, jak to się realizuje. Kolejny element to dzielenie projektów na etapy, bo wydaje się, że będzie bardziej przejrzyste i sensowne, by projekt, który jest wart 400 mln zł, był podzielony na kilka mniejszych i aby różne podmioty mogły startować do tych projektów. One są wtedy w mniejszej skali, więc to ryzyko, że się chce zdobyć wielką kasę trochę się zmniejsza. Nie mówiąc o tym, że jak projekty są podzielone na mniejsze etapy, to rozliczane są też etapowo, co pozwala lepiej kontrolować faktyczne wykonanie.
Ma pan już następcę na stanowisko wiceministra Kołodziejczyka?
- Jeszcze chwilę to potrwa.
Po tych kilku miesiącach nie żałuje pan, że zajął się tak trudnym, wielowątkowym wyzwaniem jak szefowanie MAC?
- Wyzwanie jest bardzo wielowątkowe, zęby na tym stracę być może, ale z drugiej strony jest też strasznie intrygujące.
Jaki jest pana generalny cel na tę kadencję?
- Lepsza administracja, zorientowana na obywatela. Ale nie tylko na to, że jest dla obywatela, ale że przy podejmowaniu decyzji działa z obywatelem. Ja to nazywam modelem państwa optimum - nie maksimum, że robi wszystko, jest nadodpowiedzialne, nie minimum, jak Guy Sorman kiedyś pisał, tylko optimum.
Po drugie - harmonia między samorządem a rządem - przez lata tu panowała wielka synergia rozwojowa, a to się zaburzyło i trzeba to odzyskać.
Po trzecie - to jest wielka wartość dodana - dobrze zintegrowane całościowo pojmowane projekty cyfryzacyjno-informatyczne - to będzie trwało, ale gdyby udało się to uruchomić, to miałoby to bardzo duże znaczenie. Sprawność państwa jest kluczowa, nie znoszę bezdusznego państwa, państwa, które nie szanuje obywatela.
Kiedy MAC będzie miał wspólną siedzibę?
- Myślę, że 1 sierpnia będziemy już w nowym miejscu - przy Królewskiej 27. To trzypiętrowy budynek, dosyć zniszczony, bez sieci, sieć trzeba tam położyć, teraz trwają przymiarki, później będą przetargi. I krok po kroku będziemy wszyscy razem. Bardzo utrudnia nam funkcjonowanie to, że jesteśmy w ośmiu czy nawet dziewięciu miejscach.
Na koniec zapytamy, czy jako ekspertowi od ubezpieczeń społecznych nie szkoda panu, że to nie panu przypadnie w udziale wydłużenie wieku emerytalnego?
- Trochę się czuję dziadkiem tego projektu, bo od dawna uważałem, że tak trzeba zrobić. Trzymam kciuki, żeby to się udało i żeby koalicjanci przekroczyli rubikon, żeby była decyzja w tej sprawie i jestem dosyć optymistycznie nastawiony.
rozmawiali: Sonia Termion, Łukasz Osiński, Paweł Rozwód