"Nie sugerowałem aresztowania prezesa PKN Orlen"
Nikomu tego nie sugerowałem, nikogo nie zachęcałem i nie wydawałem żadnej dyspozycji, żeby użyć rozwiązania siłowego - powiedział przed komisją śledczą ds. PKN Orlen były premier Leszek Miller, odnosząc się do zatrzymania byłego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego.
04.12.2004 | aktual.: 04.12.2004 17:50
Konstanty Miodowicz (PO) pytał, czy w przypadku zatrzymania b. szefa koncernu nie zadziałał "syndrom króla Henryka II". Kiedy król powiedział wzdychając: kto uwolni mnie od tego niesfornego mnicha, następnego dnia Tomasz Beckett nie żył - mówił. Czy nie dawał pan do zrozumienia służbom, żeby wykonały przedsięwzięcie, które owocowałoby zatrzymaniem? - spytał poseł.
Miller zapewnił, że ani w trakcie spotkania 7 lutego 2002 roku ani kiedykolwiek indziej, nie dał żadnego powodu, żeby można było odczytać jego intencje jako polecenie zatrzymania. Nie ukrywałem, że wraz z moim politycznym zapleczem mieliśmy krytyczną opinię o funkcjonowaniu zarządu Orlenu pod prezesurą Modrzejewskiego, mieliśmy też obawy przed podpisaniem kontraktu z J&S, ale nikt z uczestników spotkania z 7 lutego nie powiedział, że decyzja o zatrzymaniu zapadła w moim gabinecie, czy została wydana przeze mnie - podkreślił b. premier.
Było tak, że prowadzono od dłuższego czasu postępowanie w sprawie Modrzejewskiego, prokuratura wydała w tej sprawie stosowną decyzję, a funkcjonariusze UOP ją wykonali. Ta decyzja nie zapadła w moim gabinecie i nie była przeze mnie inspirowana - zaznaczył.
Kto poluje na Wassermanna?
Nadzór premiera nad służbami specjalnymi jest ściśle regulowany - stwierdził Leszek Miller. Dlatego, jak dodał, on jako premier nie mógł nic zrobić w sprawie udokumentowania przez AW i ABW wiedeńskiego spotkania Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem.
Wiceszef komisji Zbigniew Wassermann (PiS) skrytykował nadzór premiera nad służbami i dodał, że m.in. z powodu złego nadzoru dokumentacja służb specjalnych z tego spotkania - inna treść notatki Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a inna z Agencji Wywiadu - jest "skandaliczna".
Premier nie ma możliwości nadzoru nad prowadzeniem działalności operacyjnej przez służby - odparł Miller.
Czy pan wie, że jest grupa funkcjonariuszy (służb specjalnych), którą kieruje Bieszyński (płk Ryszard Bieszyński, b. dyrektor zarządu śledczego UOP, potem w ABW)_ polująca na mnie?_ - spytał Millera Wassermann. Dodał, że ci funkcjonariusze mieliby za zadanie poszukiwanie sposobów skompromitowania posła. Nie znam takiej grupy, a gdy chodzi o polowanie, to ja jestem przedmiotem polowania - przez was, panowie - brzmiała odpowiedź świadka.
Konfrontacji nie było
Zapowiadanej i oczekiwanej konfrontacji Leszka Millera z Wiesławem Kaczmarkiem przed sejmową komisją śledczą nie było. Obaj panowie stawili się przed komisją osobno.
Nie wręczałem byłemu ministrowi Wiesławowi Kaczmarkowi żadnej listy z propozycjami składu Rady Nadzorczej PKN Orlen - oświadczył przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen były premier Leszek Miller.
Kilka godzin wcześniej Kaczmarek zeznał przed komisją, że 20 lutego 2002 roku, dzień przed walnym zgromadzeniem funkcjonariuszy PKN Orlen, w Kancelarii Prezydenta szef gabinetu prezydenta Marek Ungier pokazał mu listę nazwisk rady nadzorczej, "którą powinien powołać na nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu". Dodał, że taką samą listę pokazał mu tego dnia premier Miller.
"Kaczmarek konsultował ze mną skład rady"
Były premier podkreślił, że na pewno Kaczmarek konsultował z nim skład rady, co uważa - jak dodał - za prawidłowość, na pewno informował go o kandydaturach, które ma zamiar przeprowadzić. Natomiast całkowicie eliminuję możliwość, że ja wręczałem Kaczmarkowi jakąś listę - zapewnił. Dodał, że "gdyby ta lista istniała, byłaby w posiadaniu wysokiej komisji".
Szef komisji Józef Gruszka (PSL) pytał Millera także o rolę służb specjalnych w kształtowaniu gospodarki. Nie mogę wymienić jakiegoś przykładu, który by świadczył o tym, że jakaś służba interweniowała tak, że zakłóciła lub uniemożliwiła proces wyłonienia zarządu czy rady nadzorczej jakiejś spółki - podkreślił były premier.
Nie mogę potwierdzić informacji, które krążą, że gdzieś jest jakiś tajemniczy punkt, w którym podejmuje się decyzje, mające niezwykły wpływ na kształt polskiej gospodarki, że są jakieś sojusze byłych czy aktualnych służb, i co więcej - że wszystko to jest znane i tolerowane - zaznaczył.
Dopytywany powiedział, że jako premier nie natknął się na informacje, które świadczyłyby o tym, iż służby przekraczały prawo, albo w sposób nieuprawniony korzystały z informacji zdobytych w drodze operacyjnej. Polska nie jest republiką bananową, która jest rządzona przez zakapturzonych mężczyzn o niejasnych celach - dodał Miller.