Nie przepłacaj
Każdy z nas płaci dodatkowo kilkaset złotych miesięcznie, bo nie potrafi wybrać tańszych usług i towarów.
29.01.2007 08:59
Wbrew temu, co twierdzi Jurek Owsiak, zebrane przez jego orkiestrę ponad 30 mln zł nie jest rekordowym datkiem Polaków. Ponad 130 razy więcej (4,1 mld zł) w 2006 r. podarowaliśmy (dobrowolnie!) tylko bankom. Bez powodu płaciliśmy wyższe raty kredytu, chociaż przy minimalnym wysiłku można było obniżyć jego oprocentowanie. Nieźle sytuowana czteroosobowa rodzina, robiąc większość zakupów w osiedlowych sklepach, przepłaca rocznie 3 tys. zł. Podobnie postępuje większość z 10,5 mln abonentów Telekomunikacji Polskiej - nie zdają sobie sprawy, że rezygnując z usług niedawnego monopolisty, mogliby zaoszczędzić rocznie 200 zł. Zarabiający średnią krajową, czyli około 3 tys. zł, wyrzuca w ten sposób z kieszeni kilkaset złotych miesięcznie.
Z badania Audyt Bankowości Detalicznej 2005 wynika, że chociaż rosną nasze zarobki, trzy czwarte polskich rodzin w ogóle nie oszczędza. 13 mln rodzin ma siedemnastokrotnie niższe oszczędności niż gospodarstwa domowe w Hiszpanii. Problemem nie jest jednak wysokość zarobków. Chociaż przeciętny Chińczyk zarabia około 380 USD miesięcznie (ponad dwa razy mniej niż Polak), oszczędza z tego aż jedną trzecią. Sztuczne utrzymywanie przez państwo monopoli, problemy z użytkowaniem nowinek technologicznych, lęk przed abstrakcyjnością internetowego biznesu - lista przyczyn małej mobilności połowy polskich konsumentów jest długa. Widoczny podczas ostatnich wyborów parlamentarnych podział na Polskę "liberalną" (młodą, zaradną) i "socjalną" (wymagającą opieki) jest realny wśród konsumentów.
Syndrom sztokholmski konsumentów
Dlaczego nie zamieniamy drogich usługodawców na tańszych? Klienci chorują na swoisty konsumencki "syndrom sztokholmski". Nazwa związana jest z napadem na bank w Sztokholmie w sierpniu 1973 r., podczas którego napastnicy wzięli jako zakładniczki kilka kobiet. Po pięciu dniach przetrzymywania zakładniczki tak zżyły się z przestępcami, że później nie tylko nie złożyły obciążających ich zeznań, ale także odwiedzały ich w więzieniu (jedna wyszła za mąż za porywacza). Podobną więź odczuwają nasi konsumenci z łupiącymi ich kieszenie firmami. Największym beneficjentem tego syndromu jest Telekomunikacja Polska. Mimo że pozostaje ona w tyle za konkurencją pod względem cen za swoje usługi, jej klienci są zadziwiająco lojalni. Podczas gdy w ostatnim roku dawny niemiecki monopolista Deutsche Telekom stracił prawie 2 mln abonentów telefonii stacjonarnej, TP SA - kilkakrotnie mniej. Wszyscy klienci TP SA mają możliwość płacenia o 15% niższego abonamentu (42,70 zł zamiast 50 zł) oraz o 20-30% mniej za połączenia,
przechodząc na przykład do konkurencyjnego Tele2 (a także do innych operatorów). Mimo to rotacja jest niewielka. Dla większości Polaków płacenie rachunków TP SA jest tak naturalne i oczywiste, że nie podejmują żadnych działań, aby płacić mniej - mówi Piotr Nesterowicz, dyrektor generalny Tele2 Polska. Firma szacuje, że jej klient oszczędza przeciętnie około 200 zł rocznie w stosunku do tego, co zapłaciłby TP SA. Niewielka liczba chętnych do zmiany powoduje, że niedawny monopolista nie ma interesu w obniżaniu cen. Przy starym usługodawcy pozostaję z dwóch powodów: lenistwa i bezpieczeństwa - tłumaczy aktor Kazimierz Kaczor, abonent TP SA. Nowy dostawca usługi to ryzyko - podkreśla.
Z tych samych powodów "tradycyjne" banki mają nawet po ponad 5 mln klientów. Tymczasem mogliby oni łatwo zaoszczędzić, przenosząc konto do banku internetowego (na przykład mBanku)
, gdzie jego obsługa i wypłaty z bankomatów nic nie kosztują, a za przelewy internetowe płaci się 50 gr. Wszystkie przelewy bankowe wykonuję za pomocą Internetu. Nie tylko oszczędzam na tym pieniądze, ale i czas - potwierdza Maria Pasło-Wiśniewska, posłanka PO.
Proste oszczędzanie
Firmy wyciągające od nas pieniądze korzystają na niewiedzy swoich klientów. Sławomir Horbaczewski, były prezes producenta soków dr Witt, a dziś niezależny doradca gospodarczy, od 1997 r. jest abonentem jednej sieci. Nigdy nawet nie rozważałem przejścia do innego operatora bez względu na jego ofertę, bowiem mój numer jest bezcenny. Gdybym przeszedł do innej sieci, która zaoferowałaby mi superabonament i niezwykle tanie minuty, ale musiałbym zmienić numer, wiele ważnych dla mnie osób mogłoby mnie nie odnaleźć - tłumaczy Horbaczewski.
Od stycznia 2006 r. możemy zmienić operatora telefonii komórkowej, zachowując numer telefonu. Chociaż UKE zmusił operatorów do obniżenia opłaty za przeniesienie numeru do innej sieci (ze 120 zł do 50 zł), to nadal na przejście do konkurencji decyduje się mniej niż promil wszystkich abonentów (1000-1500 osób miesięcznie na 33 mln abonentów w Polsce). Jeszcze więcej może zaoszczędzić 10 mln Polaków mających dostęp do Internetu. Chociaż rozmowy telefoniczne między korzystającymi z takich komunikatorów, jak Skype, Tlenofon czy Gadu-Gadu, są darmowe i nie wymagają płacenia abonamentu, to z telefonii internetowej korzysta tylko co czwarty z 10 mln polskich internautów. Onet.pl już dawno zrezygnował ze stacjonarnych telefonów na rzecz Skype'a. Tylko na rachunkach jednej osoby odpowiedzialnej za kontakty z Wielką Brytanią miesięcznie oszczędzamy kilka tysięcy złotych - potwierdza Łukasz Wejchert, prezes portalu Onet.pl.