"Nie można wykluczyć, że Madzia żyła"
- Wersja podawana przez Katarzynę W. z medycznego punktu widzenia jest bardzo mało prawdopodobna - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Filip Bolechała z Katedry Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmujący się m.in. badaniem zgonów dzieci. Jego zdaniem nie można wykluczyć, że dziecko żyło w chwili, gdy matka porzuciła je w parku. - Istnieje duża szansa, że już wstępne badania pozwolą ustalić przyczynę zgonu dziewczynki - dodaje. Z informacji podanych przez prokuraturę wynika, że wstępne wyniki sekcji zwłok dziecka nie podważyły zeznań Katarzyny W.
06.02.2012 | aktual.: 08.02.2012 14:03
W poniedziałek w katowickim Zakładzie Medycyny Sądowej została przeprowadzona sekcja zwłok półrocznej Magdy z Sosnowca. Prokuratura przed godziną 15.00 poinformowała, że wstępne wyniki nie zaprzeczają zeznaniom matki dziewczynki. Wynika z nich, że przyczyną śmierci był tępy uraz tyłogłowia. Aby potwierdzić te ustalenia, potrzebne będą dodatkowe badania. W ciągu najbliższych dni do prokuratury powinna też trafić opinia biegłych.
Dr Filip Bolechała z Katedry Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, zajmujący się m.in. badaniem zgonów dzieci, tłumaczył wcześniej w rozmowie z Wirtualną Polską, że fakt, iż zwłoki Magdy przez półtora tygodnia leżały na mrozie może ułatwić pracę lekarzom. - Niska temperatura spowalnia procesy pośmiertne związane z gniciem tkanek, które z upływem czasu zacierają obraz powłok i narządów wewnętrznych. Dzięki temu będzie można dokładniej określić, co działo się z dzieckiem - mówi. Pytany, czy fakt, że zwłoki przez pewien czas były zamrożone, może mieć znaczenie dla wyników sekcji, zaprzecza: - Sam fakt zamarznięcia nie powinien w żadnym razie utrudnić przeprowadzenia sekcji, ani zatrzeć śladów.
„Wersja matki mało prawdopodobna”
Według zeznań złożonych przez matkę dziewczynki, dziecko zmarło w wyniku upadku i uderzenia główką o podłogę. Policjanci, którzy znaleźli dziewczynkę, mówili, że na jej ciele nie było widać obrażeń zewnętrznych. W opinii dr. Bolechały wersja matki z medycznego punktu widzenia jest bardzo mało prawdopodobna.
- Dziecko, spadając z wysokości około 1-1,5 m, w żadnym razie nie powinno nabawić się obrażeń, które doprowadziłyby do jego zgonu. Kilkumiesięczne dzieci są bardzo ruchliwe, upadki zdarzają się dość często. Nie powodują jednak poważnych urazów. Robiono nawet międzynarodowe badania na ten temat – wynika z nich, że przy tego typu wypadkach, nie zdarzają się obrażenia śmiertelne. Dzieci doznają wyłącznie powierzchownych urazów: siniaków, otarć – tłumaczy ekspert. Dodaje, że sam podczas wieloletniej pracy nigdy nie spotkał się z taką przyczyną śmierci dziecka. Ponadto w przypadkach obrażeń śródczaszkowych zazwyczaj śmierć następuje po upływie pewnego okresu czasu, a nie w sposób natychmiastowy.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski wyniki sekcji zwłok z całą pewnością dadzą odpowiedź na pytanie o okoliczności śmierci półrocznej Magdy. – Nie możemy wykluczyć, że dziecko żyło w chwili, gdy matka porzuciła je w parku i zmarło w wyniku wychłodzenia organizmu. Istnieje duża szansa, że już wstępne badania pozwolą ustalić przyczynę zgonu. Oczywiście, żeby je potwierdzić, trzeba będzie wykonać dodatkowe badania m.in. ekspertyzy histopatologiczne wycinków pobranych z narządów wewnętrznych, dlatego na oficjalne wyniki trzeba będzie poczekać dłużej – tłumaczy dr Bolechała.
Sekcja zwłok
Ekspert wyjaśnia, że sekcja medyczno-sądowa w przypadku dziecka, które nie jest noworodkiem, przebiega podobnie jak w przypadku osoby dorosłej. Pierwszym etapem są oględziny zewnętrzne. Lekarz zaczyna od ubrania – sprawdza ślady na odzieży, opisuje jej stan. Kolejnym krokiem jest rozebranie dziecka. Bardzo dokładnie fotografuje się i opisuje wszystkie nawet najmniejsze obrażenia – siniaki, otarcia, zadrapania, rany. Dopiero po zabezpieczeniu wszystkich śladów zewnętrznych otwiera się wszystkie jamy ciała - czaszkową, piersiową i brzuszną, i bada poszczególne narządy - ich stan, zarówno pod względem chorobowym, jak i urazowym.
Dr Bolechała zaznacza, że w takim przypadku jak w Sosnowcu, przeprowadza się dodatkowe modyfikacje – m.in. preparuje się narządy szyi, żeby wykryć, czy dziecko nie zostało uduszone, bada się powłoki twarzy, aby sprawdzić, czy nie doszło do zatkania otworów oddechowych. - W tym przypadku sądzę, że lekarze zbadają też kręgosłup dziecka, aby przekonać się, czy przyczyną śmierci nie było uszkodzenie rdzenia kręgowego. Lekarz musi zweryfikować wszystkie możliwości. Jeśli dziecko zmarło na przykład z powodu zamarznięcia, najpierw trzeba wykluczyć wszystkie inne przyczyny. Zamarznięcie samo w sobie nie daje bowiem jednoznacznych śladów w badaniu sekcyjnym – wyjaśnia.
Zarzuty dla matki
Od wyników sekcji zwłok będzie zależał los matki. 22-letnia Katarzyna W. od soboty przebywa w areszcie. Kobieta początkowo utrzymywała, że dziecko zostało uprowadzone z wózka. Dopiero po półtora tygodnia przyznała, że dziewczynka zmarła na skutek nieszczęśliwego wypadku, a jej ciało ukryła. W piątek wieczorem wskazała policjantom miejsce pozostawienia zwłok.
Katarzynie W. postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, za co grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Prokuratura nie wyklucza jednak, że po wynikach sekcji zwłok dziecka, jeżeli wykaże ona inny charakter obrażeń dziecka niż ten wynikający z wyjaśnień kobiety, zarzuty mogą ulec zmianie.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska