Nie miał kamizelki ochronnej? Armia stanowczo reaguje na doniesienia ws. śmierci żołnierza

Wciąż pojawiają się nowe informacje dotyczące zabójstwa polskiego żołnierza na granicy z Białorusią. Według informatora nie miał na sobie kamizelki ochronnej - donosi "Gazeta Wyborcza". To przeczy słowom Władysława Kosiniaka-Kamysza. Teraz na te informacje odpowiada wojsko.

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Mateusz Kotowicz/REPORTER
Katarzyna Bogdańska

Władysław Kosiniak-Kamysz twierdził w środę w "Kropce nad i", że sierżant Mateusz Sitek w trakcie ataku na granicy miał na sobie kamizelkę ochronną.

Jak informuje jednak "Gazeta Wyborcza", polski żołnierz nie miał na sobie kamizelki, nazywanej również nieformalnie "kamizelką nożoodporną".

- Albo Kosiniak-Kamysz jest wprowadzany w błąd, albo świadomie kłamie. Poległy żołnierz nie miał na sobie kamizelki chroniącej m.in. przed ciosem noża - twierdzi informator gazety.

Jak czytamy w gazecie, żołnierz został zaatakowany, gdy próbował reagować na rozginanie zapory. Jak opisuje oficer Straży Granicznej, żołnierze lub strażnicy dobiegają do zapory w miejscu, gdzie jest rozginana (lub już rozgięta) zapora i "pierwsze, co robią, to usuwają tkwiące między szczeblami samochodowe lewarki, którymi przemytnicy rozszerzają pręty zapory".

- Żołnierz został ranny właśnie w takiej sytuacji: podbiegł do zapory, w jednej ręce trzymał tarczę, drugą próbował zdemontować lewarek. Wtedy dostał nożem cios pod żebro - mówi. Miał w trakcie tej akcji nie być przez nikogo ubezpieczany.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Armia odpowiada

Teraz na te doniesienia reaguje Dowództwo Generalne Wojska Polskiego i informuje, że "28 maja br. na omawianym odcinku polsko-białoruskiej granicy obowiązywał kod wyposażenia 'lekki'".

W jego skład, jak czytamy, wchodzą m.in. hełm, kamizelka taktyczna, broń z amunicją strzelecką, pakiet medyczny IPMed, gaz pieprzowy, tarcza policyjna, oraz okulary ochronne. Zapytany o to przez "Wyborczą" rzecznik MON Janusza Sejmeja, także przekazuje, że według jego wiedzy żołnierz miał na sobie kamizelkę kuloodporną.

"Zaatakowany żołnierz w momencie otrzymania ciosu nożem nie działał w pojedynkę, lecz w patrolu dwuosobowym. Śp. sierż. Mateusz Sitek nie podejmował próby zrzucenia lewarka, służącego do rozgięcia zapory stałej jak to opisano w artykule, a jedynie ubezpieczał swojego kolegę prowadzącego inne działania" - czytamy w komunikacie wojska.

"Informujemy, że na skutek wzrostu ryzyka wystąpienia wrogich incydentów na części odcinków zmieniono obecnie kod wyposażenia na 'ciężki', który wymusza używanie kamizelek kuloodpornych z wkładem balistycznym. Warto zaznaczyć, że kamizelka kuloodporna z takim wkładem ma miejsca niechronione przed ewentualnymi ciosami i w takie właśnie miejsce został ugodzony nożem nasz żołnierz" - pisze Dowództwo Generalne.

Pogrzeb polskiego żołnierza

Mateusz Sitek – żołnierz 1 Warszawskiej Brygady Pancernej, który zmarł na skutek ran odniesionych po ataku nożem na granicy polsko-białoruskiej - spoczął w rodzinnej miejscowości. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w środę w Nowym Lubielu na Mazowszu.

Wojsko w imieniu rodziny przekazało prośbę o uszanowanie niezwykle trudnego dla niej czasu, nienachodzenie rodziny w miejscu zamieszkania, nieobecność i niedokumentowanie czuwania oraz ceremonii pogrzebowej.

W mszy św. uczestniczył m.in. zwierzchnik Sił Zbrojnych prezydent Andrzej Duda, a także wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz oraz najwyżsi wojskowi dowódcy.

Źródło: Gazeta Wyborcza/PAP

Wybrane dla Ciebie