Nie ma ugody w sprawie odszkodowania dla rodziny ofiary policyjnej pomyłki
Nie doszło do podpisania ugody w
sprawie odszkodowania pomiędzy Komendą Wojewódzką Policji w
Łodzi a rodziną 23-letniej Moniki Kelm, śmiertelnie
postrzelonej w maju przez policjantów podczas tłumienia
zamieszek na osiedlu studenckim w Łodzi.
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy, kwota odszkodowania miała wynieść około 200 tysięcy złotych.
W środę nie doszło do zawarcia ugody pomiędzy rodziną, która wystąpiła do policji o zadośćuczynienie, a komendantem wojewódzkim policji - poinformowała nadkom. Joanna Kącka z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Policja na razie nie ujawnia, dlaczego nie zawarto porozumienia. Kącka dodała, że w najbliższym czasie zapadnie decyzja, czy będą dalsze negocjacje w tej sprawie, czy też rodzina dziewczyny wystąpi z pozwem do sądu.
Jak powiedział ojciec zastrzelonej dziewczyny Krzysztof Kelm, do podpisania ugody nie doszło ze względu na zbyt małą kwotę odszkodowania proponowaną przez policję. Dodał, że będą prowadzone z policją dalsze negocjacje w tej sprawie.
Policja, argumentując to dobrem rodziny poszkodowanej, nie udziela informacji o wysokości proponowanego odszkodowania. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy, jest to kwota ok. 200 tysięcy złotych.
We wrześniu policja zapłaciła już odszkodowanie rodzinie drugiej ofiary policyjnej pomyłki - 19-letniego Damiana T. Wtedy także policja nie ujawniła kwoty; według niepotwierdzonych informacji, było to ponad 230 tysięcy złotych.
W maju w trakcie zamieszek wywołanych przez chuliganów podczas studenckich juwenaliów, interweniujący policjanci, w wyniku pomyłki, oprócz gumowych kul użyli sześciu sztuk ostrej amunicji typu breneka. Dwie postrzelone przez nich osoby - 23-letnia Monika i 19-letni Damian - zmarły.
Jak ustalono, w czasie tłumienia zamieszek policjantom zabrakło gumowych nabojów. Dyżurny stanowiska kierowania policji polecił zabranie dodatkowej amunicji z magazynów podręcznych różnych jednostek policji, m.in. z sekcji ruchu drogowego. To właśnie tam wraz z gumowymi nabojami pomyłkowo wydano 25 sztuk ostrej amunicji.
Prokuratura Okręgowa w Łodzi prowadzi śledztwo w tej sprawie. Dotąd zarzuty przedstawiono dwóm policjantom: oficerowi dyżurnemu sekcji ruchu drogowego łódzkiej policji Romanowi I. oraz oficerowi dyżurnemu komendy miejskiej Radosławowi S., którym zarzucono nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób.
Pierwszy z nich - według ustaleń prokuratury - przekazał, wraz z amunicją gumową, amunicję ostrą typu breneka. Drugi, który koordynował policyjną akcję - zdaniem prokuratury - mimo że otrzymał wiadomość o omyłkowym wydaniu ostrej amunicji przez dyżurnego "drogówki", zaniechał podjęcia skutecznych czynności, aby zapobiec jej użyciu przez policjantów. Obu grozi kara do ośmiu lat więzienia.
Specjalny zespół powołany przez szefa wojewódzkiego policji uznał, że policja popełniła poważne błędy na etapie planowania zabezpieczenia juwenaliów. Funkcjonariuszy było zbyt mało i byli niedostatecznie wyposażeni. Zbyt późno powiadomiono o zajściach dyżurnego wojewódzkiego policji, a dowodzący akcją funkcjonariusz nie miał doświadczenia.
Przeciwko dwunastu policjantom - w tym byłemu komendantowi miejskiemu i jego zastępcy - prowadzone były postępowania dyscyplinarne. W sumie dziewięć z nich zakończyło się, trzy zostały zawieszone, a jedno jest w toku. Rzecznicy dyscyplinarni policji w jednym przypadku wystąpili o ukaranie policjanta naganą, w
innym uznali winę, ale odstąpili od ukarania; dwa postępowania - w tym przeciwko byłemu szefowi policji w Łodzi - umorzono, a pięciu funkcjonariuszy uniewinniono.