PolskaNie ma raportu, nie ma taniego państwa

Nie ma raportu, nie ma taniego państwa

**Do wczoraj miał być znany raport specjalnego rządowego zespołu ds. programu "Tanie Państwo", który lansuje PiS i rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Ale raportu dotąd nie ma - tak samo zresztą jak nie widać specjalnych efektów odchudzania administracji. Czy to oznacza, że "Tanie państwo" było tylko wyborczym trickiem?**

Gdyby sprowadzić program "Tanie Państwo" do generaliów, można by wyodrębnić dwie jego części. Pierwszą z konkretnymi zadaniami, łatwymi do weryfikacji i drugą - z posunięciami złożonymi, których efekty nie są tak oczywiste, choć w założeniach oszczędności mają oczywiście przynieść. W raporcie, który miał być opublikowany, ale którego jeszcze nikt oficjalnie nie widział (choć - jak zapewniono nas wczoraj w Centrum Informacyjnym Rządu - podobno jest, tyle że nie uzyskał jeszcze akceptacji Rady Ministrów) wymienionych zostało kilkanaście zadań na najbliższe miesiące i lata. Tym przyjrzymy się później.

A co z konkretnymi oszczędnościami, które pojawiały się w hasłach i przemówieniach wyborczych? Na razie premier i ministrowie, którzy muszą mówić o programie "Tanie państwo" jak mantrę powtarzają jedynie, że udało się zlikwidować Rządowe Centrum Studiów Strategicznych (oszczędności roczne rzędu czterech mln złotych). To prawda, cóż kiedy to jedyna likwidacja z szeregu zapowiadanych. Nadal działa Wojskowa Agencja Mieszkaniowa. Agencja Mienia Wojskowego (nawet z powodzeniem się rozwija) i Agencja Nieruchomości Rolnych, nadal też działają delegatury urzędów wojewódzkich (np. w Bielsku czy Częstochowie oddziały zamiejscowe Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego). Kolejne likwidacje i przekształcenia zapowiadane są na koniec tego albo na przyszły rok.

A co mamy po drugiej stronie bilansu? Najbardziej jaskrawym przykładem rozrostu administracji jest reorganizacja rządu, która nastąpiła wraz z podpisaniem umowy koalicyjnej między PiS-em, Samoobroną i LPR-em. Rząd podkreśla co prawda, że nowe stanowiska, a nawet ministerstwa tworzono w ramach limitów zatrudnienia w administracji, które przyjęto dużo wcześniej (w skrócie: jeśli jest nowy minister, to gdzieś musiał zniknąć jakiś podsekretarz stanu, tak by nie zwiększyła się liczba etatów), ale niezależni eksperci szybko wyliczyli, że takie zmiany muszą pociągnąć wzrost wydatków.

Przypomnijmy: od maja mamy dwóch nowych wicepremierów (Romana Giertycha i Andrzeja Leppera) i nowe ministerstwa - Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Ministerstwo Budownictwa. Roczne pensje nowych ministrów i wiceministrów to wydatek około 1,5 mln złotych. Do tego trzeba opłacić gabinety polityczne i całe zaplecze techniczne. Wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska przyciśnięta w maju do muru wyznała, że jeśli zwiększą się wydatki na administrację, zawsze można uruchomić rezerwę celową. W tegorocznym budżecie na ten cel jest około 30 mln złotych. Ot i już - sprawa załatwiona. Wracając do raportu i długofalowych działań, które mają przynieść oszczędności, trzeba wymienić kilka posunięć, które rząd ma zamiar wprowadzić. Z nieoficjalnych informacji wynika, że międzyresortowy zespół ds. realizacji programu "Tanie państwo" proponuje m. in.:
- budżet zadaniowy - pieniądze pójdą na konkretne cele, a nie mityczne zadania dla jakiegoś działu administracji; ma to zapobiec marnotrawstwu;
- zarządzanie przez cele - za wykonanie określonego zadania (na które pójdą konkretne pieniądze) odpowiedzialny będzie konkretny urzędnik, który na koniec przedstawi szczegółowe rozliczenie;
- standaryzację administracji - zmniejszenie zatrudnienia, likwidację dublujących się departamentów;
- ograniczenie wydatków na transport i połączenia telefoniczne.

Część z tych posunięć przyniesie oszczędności jeszcze w tym roku - zapewnia Kancelaria Premiera. To śmiałe stwierdzenie, bo nawet sam Kazimierz Marcinkiewicz mówi na ogół, że wszelkie oszczędności zobaczymy dopiero w roku 2007.

Wszystkie te działania - według zapewnień Kazimierza Marcinkiewicza z listopada ubiegłego roku - mają w efekcie przynieść roczne oszczędności rzędu pięciu mld złotych. Czy się uda? Raczej nie. Wicepremier Ludwik Dorn mówił w lutym tego roku, że w pierwszym roku rządów PiS-u oszczędności realnie wyniosą zaledwie 100 mln zł w administracji centralnej i 15 mln w wojewódzkiej.

Założenia programu "Tanie państwo":
Do likwidacji: Rządowe Centrum Studiów Strategicznych, Biuro Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców, Wszystkie delegatury Ministerstwa Skarbu Państwa, Agencja Nieruchomości Rolnych, Agencja Mienia Wojskowego, Biuro ONZ ds. Rozwoju Przemysłowego w Warszawie.
Do przekształcenia: Agencja Rynku Rolnego, Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Polski Komitet Normalizacyjny, Główny Urząd Miar, Główny Urząd Nadzoru Budowlanego, Główny Urząd Geodezji i Kartografii.

Marek Twaróg

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)