Nie ma porozumienia w sprawie irackiej konstytucji
Spory o zakres autonomii regionów i
rolę islamu w stanowieniu prawa opóźniły w poniedziałek specjalne
posiedzenie parlamentu w sprawie konstytucji i zagroziły
wywołaniem kryzysu politycznego w chwili, gdy rebelianci
antyrządowi nie przerywają ataków na wojska USA i irackie siły
bezpieczeństwa.
Niecałe cztery godziny przed północą (godziną 22.00 czasu polskiego), kiedy upływa termin przyjęcia konstytucji przez parlament, negocjatorzy trzech głównych społeczności kraju: szyitów, Kurdów i arabskich sunnitów nadal dyskutowali o tym, czy Irak ma być państwem federalnym i czy islam powinien być głównym źródłem prawa, czy też "jednym z głównych" źródeł.
Posiedzenie parlamentu przesuwano dwukrotnie, ostatni raz do 22.00 (20.00 czasu polskiego) w nadziei, iż politycy zdążą przełamać impas. "W razie potrzeby będą rozmawiać także po północy" - zapewnił Kamran Karadaghi, rzecznik prezydenta Iraku Dżalala Talabaniego.
Rzecznik dodał, że gdyby nawet i te przedłużone rozmowy nie dały wyniku, termin przyjęcia projektu konstytucji można będzie przesunąć o kilka tygodni, uchwalając poprawkę do tymczasowej ustawy zasadniczej z ubiegłego roku.
Stany Zjednoczone naciskają przywódców irackich, by się pospieszyli i ambasador USA w Bagdadzie Zalmay Khalilzad uczestniczył od soboty w wielu najważniejszych naradach u prezydenta Talabaniego.
Waszyngton ma nadzieję, że konstytucja pomoże osłabić rebelię, odciągając od niej arabskich sunnitów, faworyzowanych za Saddama Husajna, a teraz niezadowolonych z objęcia władzy przez większość szyicką. Rebelianci działają prawie wyłącznie na terenach Arabów sunnickich na zachód i północ od Bagdadu.
Arabscy sunnici są jednak za przedłużeniem dyskusji o konstytucji i w razie konieczności przełożeniem spornych spraw do przyszłego roku. Sprzeciwiają się przekształceniu Iraku w federację, bo obawiają się, że może to doprowadzić do rozpadu kraju.
Przy wprowadzeniu federacji obstają Kurdowie, gdyż widzą w niej gwarancję utrwalenia autonomii irackiego Kurdystanu. Popiera ich część szyitów, którzy chcą utworzenia autonomicznego regionu szyickiego na południu kraju, gdzie znajdują się najbogatsze irackie pola naftowe.
W atakach w Bagdadzie i innych miastach Iraku zginęło w ciągu trzech dni od soboty do poniedziałku wieczór co najmniej 45 Irakijczyków, a przeszło 60 zostało rannych.
Eksplozja bomby ukrytej w nieżywej krowie zabiła w poniedziałek kierowcę tureckiej ciężarówki 40 km na północ od Bagdadu.
Dowództwo wojsk USA zakomunikowało w niedzielę o śmierci kolejnych pięciu żołnierzy amerykańskich - ofiarach przydrożnych min-pułapek.
Najwyższy rangą Demokrata w Komisji Spraw Zagranicznych Senatu USA, Joseph Biden zaatakował ministra obrony Donalda Rumsfelda za opieszałość w zaopatrzeniu żołnierzy w Iraku w odpowiednio wytrzymałe kamizelki kuloodporne. Gdyby Rumsfeld był dyrektorem naczelnym jakiejś korporacji, już dawno zostałby zwolniony - powiedział Biden.
Do krytyków polityki prezydenta George'a Busha w Iraku dołączają także niektórzy Republikanie. Wpływowy republikański senator John McCain powiedział w niedzielę, że administracja powinna wysłać do Iraku więcej wojsk i wytknął jej, że za wolno szkoli armię iracką.
Publicysta "New York Timesa" Frank Rich, komentując najnowsze sondaże, z których wynika, że politykę Busha w Iraku popiera tylko 34% Amerykanów, napisał w sobotę, iż prezydent "niczym japoński żołnierz odcięty na jakiejś wyspie przez długie lata po kapitulacji Japonii, jest być może ostatnią osobą w kraju, która nie wie, że dla Amerykanów wojna w Iraku już się skończyła".
Były sekretarz stanu Henry Kissinger i były minister obrony William Cohen wezwali w wywiadach dla CNN do powściągliwości w krytyce Busha w sprawie Iraku. Ich zdaniem, krytyka jest tylko na rękę terrorystom w Iraku, gdyż osłabia morale wojsk i powoduje słabnięcie poparcia amerykańskiej opinii publicznej dla wojny.